Pismo Święte

Pismo Święte

sobota, 31 stycznia 2015

4 Niedziela zwykła - zdziwiony?


Liturgia Słowa 4 Niedzieli zwykłej:

Pwt 18,15-20 Ps 95 1 Kor 7,32-35 Mk 1,21-28

            Zbliża się 2 luty, a to święto Ofiarowania Pańskiego. Na pamiątkę ocalenia pierworodnych synów Izraela podczas niewoli egipskiej każdy pierworodny syn u Żydów był uważany za własność Boga. Dlatego czterdziestego dnia po jego urodzeniu należało zanieść syna do świątyni w Jerozolimie, złożyć go w ręce kapłana, a następnie wykupić za symboliczną opłatą. Ale to także Dzień Życia Konsekrowanego, poświęcony modlitwie za osoby, które oddały swoje życie na służbę Bogu i ludziom w niezliczonych zakonach, zgromadzeniach zakonnych, stowarzyszeniach życia apostolskiego i instytutach świeckich. Pamiętajmy o nich w podczas naszej dzisiejszej modlitwy na Eucharystii.

Dzisiejsza Liturgia Słowa uświadamia nam mocno wartość Słowa, które do nas kieruje Pan. Już w pierwszym czytaniu słyszymy Mojżesza, który zapewnia Izraelitów: „Pan, Bóg twój, wzbudzi ci proroka spośród braci twoich, podobnego do mnie. Jego będziesz słuchał” (Pwt 18,15). Izraelici bali się rozmawiać z Bogiem twarzą w twarz, bo wiedzieli, że nie są tego godni, ale także mieli przekonanie, że rozmawiający z Bogiem od razu umiera. Dlatego prosili Boga o proroka, o łącznika. I prorocy nimi są. Bóg sam o nich mówi: „włożę w jego usta moje słowa, będzie im mówił wszystko, co rozkażę” (Pwt 18,18b). Prorok mówi słowa Boga, a nie swoje. I prorocy byli raczej szanowani w Izraelu, chociażby Samuel czy Eliasz, choć byli i tacy, którzy byli pogardzani, jak Jeremiasz. Żaden z nich jednak nie mówił od siebie, ale głosił Boga. I to od każdego słuchającego Bóg „od niego zażąda zdania sprawy” (Pwt 18,19b).

W takim oczekiwaniu na proroka znajdowali się Izraelici, gdy przyszedł Jan Chrzciciel, „największy z proroków” (Mt 11,11). W Izraelu od blisko 400 lat nie pojawił się żaden prorok. I nagle przychodzi Jezus. Ewangelista Marek już od początku stawia przed nami pytanie: Kim jest Jezus? W pierwszym rozdziale pytanie to wraca kilkakrotnie, np. w ustach Jana Chrzciciela: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów” (Mk 1,7) czy w oświadczeniu Boga Ojca: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Mk 1,11). Wzbudza to zainteresowanie, Kim jest faktycznie Jezus? Droga, którą proponuje nam Marek jest drogą dla każdego, kto chce (także na nowo) odkryć siebie, jako ucznia Jezusa.

Widzimy, że „w mieście Kafarnaum Jezus w szabat wszedł do synagogi i nauczał” (Mk 1,21). Synagoga to miejsce kultu. Żydzi szli tam na nabożeństwo, aby słuchać Bożego Słowa, modlić się i nauczać. Często zapraszano jakiegoś wędrownego nauczyciela, aby wygłosił jakąś naukę. Dzisiaj jest nim Jezus, a ludzie „Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mk 1,22). Jego nauka nie była czytanym wykładem, podającym suche fakty, niczym jakieś lekcje w szkole czy na studiach (które czasami się zdarzają), ale była Jezusowym genialnym wykładem prawdy o Bogu, który kocha każdego człowieka i o człowieku, który jest grzeszny i potrzebuje Bożej pomocy. Wtedy na scenę wchodzi ktoś nowy: „człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży” (Mk 1,23-24). Prawdę o Jezusie dzisiaj objawia zły duch,  to już trzecie potwierdzenie Osoby Jezusa. Jako ludzie także czasami mamy problem z odkryciem kim jest Jezus. Czasami trzeba popatrzeć na Jezusa z innej perspektywy. Nie tylko przez pryzmat tego, co mówi Kościół, co mówi Pismo Święte, ale też jakie doświadczenie niosą w sobie ludzie, którzy spotkali Jezusa. Zdarza się, że wydajemy sądy nt. osoby, której nie znamy. Czy ten sąd jest prawdziwy? Nie. Tak samo jest z Jezusem, skoro chcemy coś o Nim wiedzieć, mówić, to trzeba Go poznać, trzeba się o to postarać.

Jezus w synagodze dokonuje egzorcyzmu. „Lecz Jezus rozkazał mu surowo: Milcz i wyjdź z niego. Wtedy duch nieczysty zaczął go targać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego” (Mk 1,25-26). Jest to w dniu szabatu, dniu odpoczynku Boga i człowieka, poświęcony dla Pana. I ten dzień wybiera Jezus aby objawić, że to, co On czyni jest dziełem Boga a nie człowieka i potwierdza swoją naukę, manifestując swoją boskość. Ewangelista Marek pokazuje nam, że Jezusowa działalność (która de facto tu się właśnie rozpoczyna) to walka z demonem, prawdziwym przeciwnikiem człowieka i wszelkiego stworzenia. Celem tej walki Jezusa jest oswobodzenie człowieka z niewoli zła i cierpienia.  Jezus mówi krótko i jasno i skutek jest natychmiastowy. Dzisiaj egzorcyzmy trwają długie godziny, a na skutek czasami trzeba czekać. To pokazuje, że Jego słowu i Jego mocy nie można się oprzeć. Ludzie zaś „się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą” (Mk 1,27a). Grecki czasownik ekplessomai oznacza być rażonym, uderzonym, pod wrażeniem.  Źródłem tego zdumienia jest odkrycie, że oto pojawił się nauczyciel, który naucza z innym autorytetem niż uczeni w Piśmie. Jezus jest mocniejszy i ma moc odebrać władzę nad człowiekiem złemu duchowi. Jezus jest Panem (por. Ef 1,20n). Panie, wierzę, że tylko Ty jesteś Panem, tylko Ty masz moc nas wyzwalać z pęt zła i prowadzić nas do Ojca!

Św. Paweł przypomina nam dzisiaj: „chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień” (1 Kor 7,32a). Życie nie jest wolne od utrapień. Każdemu z nas coś doskwiera, ma jakieś różne problemy: praca, psychika, sfera ducha, relacje. Każdy z nas może powiedzieć o swojej palecie problemów. „Mówię to dla waszego pożytku, nie zaś, by zastawiać na was pułapkę; po to, byście godnie i z upodobaniem trwali przy Panu” (1 Kor 7,35). W ten problemy Paweł zachęca, aby zapraszać Boga. Czasami może nam jednak towarzyszyć inna postawa, jak Izraelitów: „Niech nie twardnieją wasze serca jak w Meriba, jak na pustyni w dniu Massa, gdzie Mnie kusili wasi ojcowie, doświadczali Mnie, choć widzieli moje dzieła” (Ps 95). Zatwardziałość serca. Możemy nie zapraszać Boga, bo nam kiedyś nie pomógł, możemy być obrażeni na Niego, bo coś w naszym życiu jest nie tak, albo nawet nie wierzyć w Niego w sercu, bo wiara to dla nas oklepana sprawa, a zewnętrznie wszystko spełniać, pomimo cudów każdego dnia dokonywanych na naszych oczach. Cud rodzin żyjących miłością i przyjmujących nowe dzieci, cud osób starszych którzy się wspierają mimo chorób, cud przyjaciół, którzy znajdują czas na dobre słowo, wsparcie i po prostu pitolenie, cud ludzi wierzących, którzy poświęcają wiele, aby trwać przy Bogu, cud…. Bo wiedzą, że Bóg jest opoką zbawienia, stworzycielem i obrońcą (Ps 95).

Dlatego psalmista zachęca: „Przyjdźcie, uwielbiajmy Go padając na twarze, zegnijmy kolana przed Panem, który nas stworzył” (Ps 95). To jest postawa wiary. Te słowa i scena egzorcyzmu z Ewangelii pokazują, że w wierze liczy się i rozum i wola. Nie wystarczy teoretycznie poznać kim jest Bóg dla nas. Nie wystarczy publiczne wyznanie, że jest to „Święty Boży”. Wiara to nie teoria, lecz całkowite zaangażowanie się po stronie Boga. To zgoda na życie w światłości Boga. Tego zły duch nie chciał uczynić, wolał przed Świętym Bożym uciekać. Panie, przepraszam za moją ślepotę i zatwardziałe serce, za moją niestałość w wierze! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Niech Pan błogosławi na ten (nie)zwykły czas!! +

sobota, 24 stycznia 2015

3 niedziela zwykła - tik tak, tik tak… czas ucieka…


Liturgia Słowa 3 Niedzieli zwykłej:

Jon 3,1-5.10 Ps 25 1 Kor 7,29-31 Mk 1,14-20

           
Dzisiaj kończymy kolejny Tydzień modlitw o jedność chrześcijan. Był to ważny tydzień, gdyż w tym czasie szczególnie pochylamy się nad słowami Jezusa: „Ojcze za nimi proszę, aby oni stanowili jedno, tak jak Ty we Mnie, a Ja w Tobie” (por. J 17,23) i uświadamiamy sobie, że szczególnie powinniśmy, jako chrześcijanie dążyć do realnej jedności Kościoła, aby się spotkać przy jednym ołtarzu. To misja dla każdego z nas, bo każdy z nas może przynajmniej się modlić. Dlatego módlmy się dalej o jedność chrześcijan!

Czas i nawrócenie, to dwa tematy które dominują w dzisiejszej Liturgii Słowa. W pierwszym czytaniu słyszymy: „Pan przemówił do Jonasza po raz drugi tymi słowami” (Jon 3,1). Jonasz (żyjący najprawdopodobniej w VIII w. p.n.e.), wcale nie miał ochoty pełnić woli Boga. Uciekał przed Nim. Wcale mu się nie podobało to, co Pan chciał od niego. Obrażalski i udających głuchotę na głos Boga prorok... Ale w końcu Jonasz zrozumiał, że Pan się upomina o dobro, że Bóg pamięta. Dlatego mówi: „Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta, i głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam. Jonasz wstał i poszedł do Niniwy, jak powiedział Pan” (Jon 3,2-3a). Jonasz w ciągu swojego życia odbył prawdziwą lekcje pokory. Zaczął patrzeć inaczej na Boga, nie jako na Tego, kto chce pozbawić go wolności w życiu, ale jako Tego, który daje dobro. Jonasz nie miał łatwej drogi: był na lądzie, na morzu, nawet we wnętrzu ryby. Czasami możemy mieć postawę bliską Jonaszowi: moja wolność przewyższa mądrość Boga. Ale często zapominamy, że Bóg chce dla nas dobra. Tylko dobra! Zrozumieli to Niniwici, którzy: „uwierzyli mieszkańcy Niniwy Bogu, ogłosili post i oblekli się w wory” (Jon 3,5). Niniwici to poganie, nie znający Boga. To poganie, którzy jednak uwierzyli Bogu, uwierzyli słowu Boga skierowanemu przez proroka i podejmują czyny nawrócenia. Odzwierciedla to ich serca, które jest przebłaganiem serca Boga. Bóg wzywa do nawrócenia, ale decyzja jest indywidualna. Jak definiuje to Ikea? Ikea i Ty tu rządzisz. Bóg czeka…

W takiej perspektywie widać Ewangelię. Pierwsze słowa Jezusa to: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15). To pierwsze słowa. Myślę, że każda matka i ojciec do końca życia zapamięta pierwsze słowa dziecka, albo dziewczyna zapamięta kiedy chłopak wyznał jej pierwszy raz miłość. Pierwsze słowa zawsze brzmią inaczej w uszach i myślach. Tak samo brzmią słowa Jezusa, którego słowo nigdy nie zawiedzie słuchających Go (por. Ap 3,14). Co Jezus chce nam dokładnie powiedzieć? Greckie określenie evangelion, oznacza dobrą nowinę. W Jezusie, Boże zbawienie wkracza w codzienność, w której tęsknota za Bogiem często miesza się z niewiernością i pogańskim stylem życia. Nadszedł Mesjasz-Król, który przynosi ludziom zwycięstwo nad złem, panowanie Boga oraz trwały pokój w ludzkich sercach, między ludźmi i w całym stworzeniu. Wraz z odejściem Jana dopełnia się czas oczekiwania obietnicy zapowiadanej przez proroków, a w chwili pojawienia się Jezusa nadchodzi jej wypełnienie (Ga 4,4n).

Jezus ma dobrą wieść dla nas, mimo że to trudne słowa: nawracajcie się i wierzcie. To tryb rozkazujący, nie życzeniowy. Cóż to za nowina? Nawrócenie i bliskość Jego królestwa. Greckie metanoia, to porzucenie naturalnego, ciasnego sposobu myślenia o Bogu i o własnym życiu, aby otworzyć się na nowość. Nawrócenie to podążanie za Jezusem i wracanie na właściwe tory, to rewolucja wewnętrzna, która zrywa z grzechem, zmienia kierunek życia i wzywa do pójścia dalej, poza ciasne schematy, lenistwo, egoizm, w zaufaniu Bogu. Zaś królestwo to życie z Nim i zaproszenie do oparcia się na Jego słowie, jako bezpiecznym fundamencie. Te słowa brzmią inaczej w perspektywie dalszej części perykopy – powołania uczniów. Scena powołania rybaków to nie tylko scena powołania do kapłaństwa czy życia zakonnego. To scena pokazująca powołanie do bycia z Jezusem. Dokonuje się to w małym świecie uczniów i szarzyźnie dnia. Wtedy, gdy człowiek paradoksalnie nie jest przygotowany, ale zmęczony i zatroskany. Rybacy są mocno zakorzenieni w świecie, symbolizuje to ich sieć zarzucana w morze. Ale to Jezus ich szuka i odnajduje. Inicjatywa jest tylko po Jego stronie.

A Bóg pragnie działać w naszym życiu i udzielić tego, co obiecał. Od każdego z nas zależy, jak wykorzystamy ten czas łaski, przejścia Boga przez nasze życie. Czasami to będzie boleć bo trzeba zostawić wilgotne sieci, zatroskanego ojca czy współpracowników z firmy, jak Szymon, Andrzej czy Zebedeuszowie. Uczniowie na słowa Jezusa: „natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim” (Mk 1,18.20). Ich postawa, wręcz szaleńcza, a jednak pełna wiary i nadziei, mówi, że uwierzyli Jezusowi. Bardziej zaufali Jemu niż sobie. I natychmiast znamy to słowo. Często wymagamy jego znaczenia od innych, ale nie zawsze od siebie. Natychmiast… Bóg oczekuje od nas czasami naszego natychmiast. Bóg czasami się dobija do nas na różne sposoby: nagła choroba, odejście kogoś bliskiego, porażki w pracy czy szkole/studiach, waląca się perspektywa życia. To łaska od Boga, trudna, boląca, ale łaska by podjąć Boże wezwanie. Panie, proszę dodawaj sił, aby przyjąć Twoje powołanie i w Nim trwać. Daj otwarte oczy i serce na przyjmowanie Twojej łaski, każdej łaski!

Św. Paweł, który towarzyszy Koryntianom i nam, uświadamia nam dzisiaj: „Mówię, bracia, czas jest krótki” (1 Kor 7,29a). Paweł wie, że nikt z nas nie wie, ile ma czasu, ile go nam zostało, zanim odejdziemy. Dlatego trzeba wykorzystać każdą okazję, ale po to, aby być bliżej Boga. Jak mawia przysłowie: czas ucieka, wieczność czeka. I coś w tym jest! „Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci, a ci, którzy płaczą, tak jakby nie płakali, ci zaś, co się radują, tak jakby się nie radowali; ci, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali; ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali” (1 Kor 7,29b-31a). Nie chodzi o to, aby nie trwać w tym co się obiecało – porzucić nagle żonę czy odejść od męża, zostawić chłopaka czy dziewczynę, porzucić pracę studia albo szkołę. Chodzi o to, aby pozwolić, by się odrywać od tego, na czym jesteśmy skupieni i czym jesteśmy pochłonięci i nabrać dystansu do własnych dążeń. Chwila obecna, to co przeżywam, ma mnie ukształtować na wieczność. Serce powinno być wolne, bo wtedy odkrywam, że to co mnie otacza jest piękne, wartościowe, ale i przemijalne.

I Paweł dodaje: „Przemija bowiem postać tego świata” (1 Kor 7,31b). Każdy może zauważyć, jak szybko zmiany się dokonują po zdjęciach. Nie będziemy już tacy sami, a zmierzamy w jednym kierunku. Dlatego szczęśliwy, kto odkrył, że jego czas jest krótki, że postać tego świata przemija, i że bliskie jest królestwo Boże. Grozić może postawa odkładania poprawy na jutro, bo mamy czas. A czas ucieka, nieuchronnie. Dlatego modlimy się z psalmistą „Naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami” (Ps 25), które prowadzą do Niego. Panie, za lenistwo duchowe i marnowanie przeze mnie czasu, za zbytnie przywiązanie do spraw materialnych i odkładanie spraw ducha na jutro, przepraszam Cię! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Niech Pan błogosławi na ten (nie)zwykły czas!! +

sobota, 17 stycznia 2015

2 niedziela zwykła, zabawy z Bogiem!



Liturgia Słowa 2 Niedzieli zwykłej:

1 Sm 3,3b-10.19 Ps 40 1 Kor 6,13c-15a.17-20 J 1,35-42

            Papież Franciszek od 12 do 19 stycznia br. przebywa w Sri Lance i na Filipinach. Spotkał się tam m.in. z rodzinami, przedstawicielami władzy, dziećmi ulicy, pokrzywdzonymi w wyniku tajfunu. Papież Franciszek wskazał również na potrzebę poszanowania praw i godności każdej osoby. Módlmy się za papieża i jego wizytę, o owoce dla odwiedzanych i całego Kościoła.

W Liturgii Słowa pokazuje nam dzisiaj główny temat, jako powołanie człowieka i słuchanie głosu Boga. Pierwszym jest młody Samuel. Ma piękne imię, które tłumaczy się, jako: Bóg wysłuchał. Samuel został uproszony przez Annę, która była niepłodna. Gorliwa modlitwa matki sprawiła cud. Samuel został oddany do służby Bogu, zgodnie z jej ślubem. A dziś: „Samuel spał w przybytku Pańskim” (1 Sm 3,3b). Naturalny sen, ale wyjątkowy, bo tak blisko Boga. Wtedy Pan woła do niego 3krotnie: „Samuelu!” (1 Sm 3,4.6.8), mimo, że Samuel nie jest tak skupiony, gotowy i wyczulony na słuchanie. To nie jest zabawa w chowanego. Bóg woła go po imieniu, gdyż każdego dobrze zna, całą jego historię życia oraz ukazuje, jak ważny jest dla niego rozmówca. Bóg zawsze mówi do człowieka po imieniu. Samuel nie rozumiał wołania, mylił autora z Helim, starszym kapłanem. Heli wiedział, że Bóg obecny w przybytku przemawia do człowieka. Podobnie jest dziś – Bóg mówi!

Czasami można mieć alergie na Boże wołanie. Można nie chcieć Go słyszeć, ani nie reagować. Bóg jednak dobija się o nas i naszą uwagę. Dlatego powtarza wielokrotnie wezwanie. W rozeznaniu wezwania Boga, Samuelowi pomógł Heli, a nam dzisiaj pomaga Kościół. Nie jeden starszy kapłan, ale całe grono, zarówno świeckich, jak i duchownych. Wśród milionów słów, słyszanych codziennie, słowo Boga skierowane do nas jest wyjątkowe. Nikt nie ma do powiedzenia nic cenniejszego niż Bóg. Nie wiemy, co Bóg dokładnie powiedział Samuelowi. Wiemy jednak, że odpowiedź Samuela była jasna: „Mów, bo sługa Twój słucha” (1 Sm 3,10). To jest odpowiedź człowieka wiary. Postawa gotowości w słuchaniu Boga, ale takim słuchaniu, które gotowe jest przekuć usłyszane słowo w czyn. To jest sekret Samuela, który „dorastał, a Pan był z nim. Nie pozwolił upaść żadnemu jego słowu na ziemię” (1 Sm 3,19). On wzrasta dopiero, gdy w pełni oddaje się Panu.

Podobnie św. Jan Chrzciciel. Widzimy go w sytuacji, gdy mówi swoim uczniom: „Jan stał w tym samym miejscu z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: Oto Baranek Boży!” (J 1,35-36). Jan oddał dwóch uczniów: Andrzeja i zapewne Jana. Dla mężczyzny zawsze to będzie trudne doświadczenie oddać coś, co jest jego, zwłaszcza wiedząc, że jest się dobrym. Jan jest jednak pokorny, nie przywłaszcza sobie tytułu Mesjasza i pokazuje uczniom prawdziwą drogę do Ojca (por. J 14,6). Jan opisuje, że było to w tym samym miejscu. Tym miejscem jest Jordan, gdzie Jan chrzcił wodą i rozpoznał Jezusa. To miejsce prawdy. I Jezus przechodzi tam drugi raz, blisko ludzi, aby dojrzeli prawdę, aby Go spotkali osobiście. Jezus często także dzisiaj przechodzi blisko nas. Mamy masę okazji, by się z Nim osobiście spotkać: na modlitwie czy Liturgii czy Słowie Bożym; w drugim człowieku, nawet tym trudnym dla nas; w sytuacjach stresu i radości; w kolejkach w których czekamy, czy podróżach czy rozmowach. To od nas zależy czy do Niego podejdziemy. Podeszli Andrzej i Jan, dialogując: „Czego szukacie? Oni powiedzieli do Niego: Rabbi! - to znaczy: Nauczycielu - gdzie mieszkasz? Odpowiedział im: Chodźcie, a zobaczycie. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego” (J 1,38-39). Dialog z uczniami kończy się, ale zaczyna się zafascynowanie Jezusem i droga kroczenia za Nim. Zapewne miejsce pobytu Jezusa było równie zwyczajne i skromne, jak całe to wydarzenie, zupełnie zwyczajne, bez fajerwerek i orkiestry, ale w tym, co uczniowie tam zobaczyli, musiała być obecna jakaś prawda i autentyzm, skoro dali się jej porwać.

Później Andrzej opowiada bratu, co się stało (J 1,40-42). Szymon zafascynowany sam idzie do Jezusa. Szymona nikt nie zaciągnął. Nikt także nas nie zaciągnie, choć owszem może wskazać nam drogę. Czy jednak nie brakuje nam uczniowskiego ryzyka i odwagi, by podejść do Niego? By coś w swym życiu zmienić? Chorobą dzisiejszych chrześcijan w Polsce na pewno jest brak zaufania do tych, którzy mówią o Jezusie. Dziś rolę Helego, Samuela czy Jana Chrzciciela, pełni Kościół. Jego świadectwo jest wiarygodne i prawdziwe, choć także grzeszne. Brzmi w uszach mocno pytanie Jezusa: „Czego szukacie?”. To pytanie o nasze dążenia, co nas pochłania, na co wskazują codzienne wybory. To pytanie jest też dla nas wezwaniem do konsekwencji, jednoznaczności, do nawrócenia i poświęcenia siebie Bogu, w swojej codzienności: małżeństwa, samotności, poszukiwań powołania, pracy, studiów, szkoły, koleżeństwa… Panie, pomagaj nam być wiernymi Tobie, pomagaj nam słuchać Twojego Słowa i wprowadzania go w życie, pomóż nam codziennie fascynować się Tobą!

Św. Paweł mówi: „Ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała” (1 Kor 6,13c). To bardzo wrażliwa kwestia i dzisiaj. Czy Kościół sprzeciwia się trosce o ciało? Nie sprzeciwia się, ani dbaniu o swoje ciało, kulturystykę czy sport. Walczy tylko z kultem ciała! Nasze ciało służy do czczenia Boga, nigdy Boga nie zastępuje. „Chwalcie więc Boga w waszym ciele!” (1 Kor 6,20b). Mamy dbać o siebie, ale ciało nie może nam stanąć przed Bogiem… A jak jest dziś: siłownia, kosmetyczka, fryzjer, spacer, relaks, zamiast pójść do Kościoła i modlitwy. Nie ma co się łudzić. Wystarczy przetrzeć swoje oczy i zobaczyć… „Strzeżcie się rozpusty; wszelki grzech popełniony przez człowieka jest na zewnątrz ciała; kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy. Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest” (1 Kor 6,18-19a). Grzechy przeciw ciału zawsze będą się na nas odbijać. Dzisiaj potrzeba nam jasnego spojrzenia na te sprawy: występując przeciwko rodzinie, przeciw życiu: nienarodzonemu i sędziwemu, występujemy przeciwko Bogu samemu. Ogromnie wylewa się hedonizm – kult przyjemności i relatywizm – uznawanie czegoś za prawdę wg własnych przekonań, bez obiektywnych racji. A Bóg mówi: kto przeciw Niemu występuje, tego zniszczy On sam (por. 1 Kor 3,17). Psalmista poucza: „Radością jest dla mnie pełnić Twoją wolę, mój Boże” (Ps 40). Dzisiaj widać tego kryzys. Ludzie odrzucają Jego wolę, bo myślą, że wiedzą lepiej. Powtarza się edenowe: nie będę służył (Rdz 3). Wole być panem swojego losu… Ale pełnienie woli Boga daje radość, spełnia człowieka. Panie przepraszam za swoje zachowanie, że czasami odwracam się od Ciebie, zdradzam Ciebie zwracając się do bożków, dziś zwłaszcza ku ciału. Przepraszam za swoje widzimisię! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Niech Pan błogosławi na ten (nie)zwykły czas!! +

sobota, 10 stycznia 2015

Niedziela Chrztu Pańskiego - wdech wody?



Liturgia Słowa Niedzieli Chrztu Pańskiego:

Iz 42,1-4.6-7 Ps 29 Dz 10,34-38 Mk 1,6b-11

            Przeżywamy dzisiaj wyjątkowe święto – Uroczystość Chrztu Pańskiego. Wydarzenie to ma bardzo mocne podłoże biblijne, bo występuje u wszystkich Ewangelistów. Historyczność tego wydarzenia nie podlega dyskusji. Dla nas Uroczystość ta ma wielkie znaczenie, bowiem przypomina nam dzień naszego Chrztu. Dzień w którym staliśmy się Chrystusowi. Tu otrzymaliśmy zaczątek wiary, którą każdy z nas ma rozwijać. Ale co z nią zrobił? Pp. Franciszek podczas audiencji ogólnej 15.01.2014 r., powiedział: „Chrzest święty jest fundamentem naszego życia, najpiękniejszym darem Boga, początkiem nowego życia jako dzieci Bożych”. Dziękujmy dzisiaj Bogu za nasz chrzest!

Dzisiejsza Liturgia Słowa bardzo jasno mówi nt. Chrztu. Czym ten Sakrament jest dla nas? Zacznijmy od końca, czyli od Ewangelii. Widzimy w niej Jana Chrzciciela, największego z proroków Starego Testamentu, który zapowiadał przyjście Mesjasza. Tak mówi dzisiaj: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie” (Mk 1,7a). Jan staje u początku publicznej działalności Jezusa. Mimo swojej popularności i przewrotowi, który uczynił w owym czasie (sam doprowadził do ogromnego poruszenia religijnego wśród Żydów, tłumy ściągały do Jana), to pokazuje, że idzie Ktoś większy. Mówi: „Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym” (Mk 1,8). Chrzest Jana był chrztem nawrócenia. Wchodzono do rzeki, wyznawano grzechy i zaczynał się okres pokuty. Ludzie mieli pragnienie oczyszczenia, ale chrzest Jana tego nie zapewniał. Dlatego Jan mówi, że idzie Ten, kto da wam czyste serce, Ten, który pojedna was z Bogiem. Wtedy „przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie” (Mk 1,9). Jezus przyjmuje chrzest jak my, przyjmuje na siebie to, co chrzest obmywa – przyjmuje na siebie nasze słabości i grzech.

Jezus przyjmując chrzest, staje się nam jeszcze bliższy. Stoi w kolejce z nami, stoi obok nas, stoi wśród nas, bo jest Bogiem z nami. „Emmanuel, brzmi jego imię” (por. Iz 7,14). On chce z nami dzielić nasz los. I to jest piękne! Bóg uczynił tak wiele, że stoi z nami, grzesznikami, buntownikami, którzy się od Niego odwrócili. Bóg przychodzi, aby nas podźwignąć z tego stanu. To jak rodzice, którzy pomagają dziecku raczkować, wstać, chodzić. Bóg tak samo dźwiga nas! „W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie” (Mk 1,10). Wyrażenie „otwarte niebiosa” często występuje w Piśmie świętym na określenie objawienia się Boga, manifestacji Jego obecności (Ez 1,1), gdy np. powoływano proroka. Tutaj zaczyna się dla Jezusa nowy etap Jego życia, tutaj jest początek Jego Mesjańskiej misji. Potwierdza to gołębica. W dziejach Noego widzimy, że zapowiadała ona nową ziemię, niosła gałązkę oliwną (Rdz 8,11). Tutaj zapowiada, że przyszedł Mesjasz, nowy i prawdziwy Noe, który ocali ludzi.

Ważne jest ostatnie zdanie: „A z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Mk 1,11). Niebo było tronem Boga, tak ukazuje to także dzisiejszy psalm 29. Do Jezusa przemawia Jego Ojciec. Dla każdego dziecka ważne jest w życiu, jak rodzice mówią mu, że go kochają. Dodaje to wiele sił, daje wiele energii do działania. To wyznanie buduje człowieka. Myślę, że zbudowało i Jezusa. Co więcej, niejednokrotnie wracał On do tych słów, do doświadczenia miłości Ojca, zwłaszcza, gdy było Mu trudno. Grecki przymiotnik agapetos oznacza umiłowany, godny miłości, drogi, ale także jedyny. Jezus usłyszał, że jest wyjątkowy, szczególnie ukochany przez Ojca. My przyjmując chrzest, staliśmy się Chrystusowi. Od chrztu rozpoczyna się nasza droga szczególnej relacji z Bogiem, relacja miłości, relacja umiłowania. To jest chrześcijaństwo, Bóg mnie kocha, Bóg jest moim Ojcem. W czasie Chrztu i nad nami otwarły się niebiosa. Bóg wtedy wypowiedział nasze konkretne imię i powiedział – tak, kocham Ciebie! Jesteś dla mnie wyjątkowy, jedyny, nikt mi Ciebie nie zastąpi! Nie zapomniałem o Tobie i nie zapomnę! Ważne jest, aby dzisiaj usłyszeć, że te słowa są do mnie, usłyszeć je głęboko w sercu… To sobie przypominamy zawsze, ilekroć dotykamy wody. To wdech wody, dający życie. Boże, dziękuję za Twoją miłość, za to, że jestem dla Ciebie wyjątkowy!

Pierwsze czytanie ukazuje nam wybór Pomazańca Bożego. Ukazuje szczególną relację Boga do niego. Ale ukazuje także jego przymioty: „Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku. On niezachwianie przyniesie Prawo. Nie zniechęci się ani nie załamie” (Iz 42,2-4) oraz jego zadanie: „przymierzem dla ludzi, światłością dla narodów, abyś otworzył oczy niewidomym, ażebyś z zamknięcia wypuścił jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności” (Iz 42,6-7). Wszystko to zrealizowało się w Jezusie. Tak określa to św. Piotr w drugim czytaniu: „przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła” (Dz 10,38b). Dlaczego tak się działo? „Dlatego że Bóg był z Nim” (Dz 10,38b). Bliska obecność Boga pozwala nam na prawdziwe cuda. To jak z przyjaciółmi i ludźmi nam bliskimi. Gdy są przy nas potrafimy więcej robić, chcemy więcej robić. Staramy się, bo już sama obecność na nas wpływa mobilizująco.

By tak się stało w naszym życiu, potrzeba przyjąć właściwą postawę: „w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie” (Dz 10,35). Nie chodzi o lęk czy strach, ale o bojaźń, czyli postawę szacunku wobec Boga, uznania Go za Boga oraz życia według Jego nauki. Można się dziwić, że tak jest, że to nas ogranicza. Ale granice nie są po to, aby nas pętać, jak mawiamy z moim przyjacielem Damianem, ale po to, aby nas chronić. Granice są po to, aby użyć rozumu i nie robić głupot. Granicami są Jego przykazania. Bo Bóg chce dla nas dobra, nie chce dla nas zła. W refrenie modliliśmy się: „Pan ześle pokój swojemu ludowi”. Prawdziwy pokój, bo: „On to jest Panem wszystkich” (Dz 10,36b). Panem, tzn. wie co robić, aby było dobrze, wiec co robić, aby żyć pełnią życia w szczęściu, wie czego nie robić, aby uniknąć kłopotów. A zawsze pozostają w nas konsekwencje czynów: po dobru zostaje dobro, po złu zostaje zło. Pokój, który proponuje Bóg jest bardzo potrzebny. Widzimy i doświadczamy tego, co daje nam świat: ile lęków, strachu, problemów, kłótni, urazów w sercu… A powodem są błahostki, sprawy drugorzędne, które nagle urastają do problemów rangi światowej. A ten pokój, Boży pokój, uczyni życie bardziej szczęśliwy i kolorowym. Panie, proszę, udzielaj nam swojego pokoju, udzielaj łaski dobrych wyborów w życiu i odwagi w walce o dobro każdego dnia! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Niech Pan błogosławi!! +