Pismo Święte

Pismo Święte

sobota, 29 marca 2014

4 niedziela Wielkiego Postu - darmowe oświetlenie?



Liturgia Słowa 4 niedzieli Wielkiego Postu:

1 Sm 16,1b.6-7.10-13a Ps 23 Ef 5,8-14 J 9,1-41

          
28 marca o godz. 17 papież Franciszek rozpoczął nabożeństwo 24 godzin dla Pana Boga. Każdy mógł osobiście włączyć się w nie. Podczas tego święta przebaczenia, papież zwrócił uwagę na dwa ważne wydarzenia z życia chrześcijan: przyobleczenie się w nowego człowieka dokonywane w Chrzcie, oraz na trwanie w miłości. Dzisiaj w Kościele obchodzimy Niedziele Laetare, co symbolizuje również kolor szat liturgicznych, kolor różowy, symbolizujący radość wśród smutku, w oczekiwaniu. W WSD będziemy przeżywać rekolekcje od wtorku do soboty, dlatego polecajmy w naszych modlitwach alumnów, zwłaszcza z kursu III i IV, który przyjmie posługi: lektoratu i akolitatu.

            Kościół prowadzi nas dalej drogami Chrztu. Dzisiaj Kościół daje nam kolejną Ewangelię skrutacyjna w pierwotnym Kościele (razem z Ewangelią o Samarytance i Wskrzeszeniu Łazarza). Jezus spotyka się z bałwochwalcami, ślepcami oraz zmarłymi, gdzie jawi się jako Zbawiciel, doprowadzając nas do wiary w Niego. Te Ewangelię ukazują prawdy chrzcielne: Jezus zaspokaja najgłębsze potrzeby człowieka, dając wodę żywą; Jezus uzdrawia ze ślepoty, aby móc poznać Jego samego i prawdę o sobie; Jezus wyprowadza ze śmierci, dając nowe życie. Patrząc na tę perykopę widzimy, ze Jezus jest w Jerozolimie podczas Święta Namiotów (przypomina ono o pobycie na pustyni i poszukiwaniu Boga), gdzie toczy się poważna dyskusja nt. Jego osobowości (J 7,1-8,59). Dzisiaj czytamy o jedynym cudzie uzdrowienia człowieka cierpiącego od urodzenia: „Jezus przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym - on czy jego rodzice?»” (J 9,1-2).

Jezus wcześniej ukazał, ze jest Bogiem (J 8,24), a Psalm ukazuje Go, jako Dobrego Pasterza (Ps 23), który troszczy się o każdą swoją owieczkę. I dzisiaj widzimy Go, jak patrzy na człowieka, siedzącego ślepca. To Bóg zwraca na niego swoja uwagę, jako pierwszy. Ten człowiek nie ma imienia, jest więc symbolem każdego z nas. Uczniowie pewnie widzieli gdzie patrzy Jezus i zapewne współczując mu, pytają Jezusa dlaczego ślepiec cierpi. Uczniowie myślą od razu w kategorii grzechu i podobnie myślą faryzeusze (w. 34), wbrew nauki Pisma Świętego (Jr 31,30; Ez 18,1n). Istnieje jednak cierpienie i to niezależnie od nas. Czy młody człowiek jest winien swoich złamań i siniaków skoro tylko szedł po chodniku czy pijany kierowca? Jezus odpowiada jasno: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże” (J 9,3), burząc ówczesne myślenie – to nie jest kara za grzech. Czasami różne doświadczenia mają służyć czemuś innemu, mają podprowadzić nas do wiary w Boga, do poznawania Go czasem od strony o której nikt z nas nie pomyśli.

            Sam Jezus wiedział, że Jego misja nie służy Jemu, ale przyprowadzeniu ludzi do Boga (J 9,4-5). Wtedy nastanie dzień, dzień Jezusa, dzień zjednoczenia z Nim, a noc, noc szatana i jego panowania przeminie. Takiego Jezusa doświadcza dzisiejszy ślepiec: „To powiedziawszy splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: Idź, obmyj się w sadzawce Siloam - co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił widząc” (J 9,6-7). Używanie śliny wydaje się nam dziwne i niehigieniczne, ale w starożytności było powszechne: Wierzono, że ślina, zwłaszcza osób znanych leczy. Ślina to także symbol tego, co wychodzi z ust, a z ust Jezusa wychodzi Słowo Boże, a błoto kojarzy się ze stworzenia człowieka (Rdz 2). Dziwne, że ów chory nie jest od razu uleczony, ale musi przejść drogę, do Posłańca. Tym posłańcem jest Jezus, objawiający prawdziwego Boga! Obmycie ślepca dokonuje się w Jezusie, w Jego Słowie i czynach, w Jego Passze. Dziwi to tłum (J 9,8-10), ale piękne, a zarazem bardzo proste świadectwo wiary, daje dzisiaj ślepiec: „On odpowiedział: Człowiek zwany Jezusem uczynił błoto, pomazał moje oczy i rzekł do mnie: Idź do sadzawki Siloam i obmyj się. Poszedłem więc, obmyłem się i przejrzałem” (J 9,12). On mówi o tym, czego sam doświadczył, co powtórzy dalej przed faryzeuszami (J 9,13-15). Widzę, ze nam chrześcijanom brakuje takiego proste, zwyczajnego powiedzenia innym jak doświadczamy Boga. Tutaj nie trzeba silić się na wielką teologię, ale na siłę serca. Wiara to nie są fajerwerki, ale nasze małe, zwyczajne doświadczenia Boga, bo On dokonuje wielkich rzeczy, ale w naszej codzienności. Droga, jaką pokonuje ślepiec jest podobna do drogi Samarytanki: człowiek, zwany Jezusem (w. 12), prorok (w. 16) i w końcu wyznanie wiary (w. 36-38) i jest drogą przed którą każdy z nas staje. Panie, prowadź mnie drogą wiary, uzdrawiaj moją ślepotę na Ciebie i Twoje dzieła, otwieraj moje serce na Twoje działanie i wlewaj w nie wiarę!

Zupełnie inną postawę prezentują dzisiaj faryzeusze. Osądzają Jezusa (w.16), jako łamiącego prawo szabatu, i uważają go za oszusta (w. 18-19). Nakłaniają jednak do kłamstwa rodziców ślepca (w. 20-23) oraz samego ślepca, mówiąc: „Daj chwałę Bogu. My wiemy, że człowiek ten jest grzesznikiem” (J 9,24). To charakterystyczny zwrot, tłumaczony jako przysięgnij na Boga. Ale ślepiec paradoksalnie teraz widzi obłudę i grzech faryzeuszy, ale ślepiec zaczyna wierzyć w Boga, a wiara ta rodzi się z konkretnego doświadczenia. Każdy z nas w swoim życiu może zobaczyć większe lub mniejsze cuda, jak swoje narodziny; ratunek w jakiejś trudnej sytuacji, gdy mówimy, ze mamy fart; jakieś szczególne wydarzenie, które zaważyło na naszym życiu. Negując w nich Boga działającego, wychodzi postawa faryzeuszy… Posunęli się oni tak daleko, że wyrzucili ślepca, a dosłownie z gr. ekballo, zostaje ekskomunikowany ze wspólnoty wiary Izraela. Faryzeusze pytają dalej: „Czyż i my jesteśmy niewidomi?” (J 9,40). Oni chcą dalej wiedzieć, za kogo uważa ich Jezus. A On odpowiada: „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: "Widzimy", grzech wasz trwa nadal” (J 9,41), ukazując ich prawdziwą ślepotę, ich pychę. Ich ślepota to fałsz nt. samych siebie. Ślepota nie pozwala dostrzec im ich grzechów…

O oświeceniu mówi św. Paweł, który zanim uwierzył w Jezusa, sam był ślepy (Dz 9). Do Efezjan pisze: „Niegdyś bowiem byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości!” (Ef 5,8). Efezjanie, jak i inni chrześcijanie są po Chrzcie, są oświeceni i to nie byle jakim światłem, ale światłem Bożym. Czy to nie wystarczający powód do bycia wiernym Panu? Pewnie dzisiaj w świcie laicyzacji i relatywizacji nie, dlatego pisze dalej o owocach światłości: „wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. Badajcie, co jest miłe Panu. I nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności, a raczej piętnując, nawracajcie [tamtych]!” (Ef 5,9-11). Chrzest daje wiarę, pogłębia ją, ale też sam w sobie wiarę zakłada (wyrażają ją często rodzice). Jeżeli chcesz żyć dobrze, szczęśliwie, to przebadaj siebie i swoje sumienie w świetle Chrystusa, a wtedy będziesz wiedział, jakie są Twoje uczynki, tak uczy Paweł. Panie, przepraszam za moja ciemność, za to, że wchodzę w jakieś półcienie, a nie kroczę jasnością. A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławieństwa Bożego na czas przygotowania do Świąt Paschalnych!

sobota, 22 marca 2014

3 niedziela Wielkiego Postu - jak gasić pragnienie?!


Liturgia Słowa 3 niedzieli Wielkiego Postu:

Wj 17,3-7 Ps 95 Rz 5,1-2.5-8 J 4,5-42

           
       Niedawno w Kościele mieliśmy wybór nowych władz KEP. Arcybiskup Stanisław Gądecki został 12 marca mianowany przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski. Na stanowisko zastępcy przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski biskupi wybrali 13 marca abp. Marka Jędraszewskiego, metropolitę łódzkiego. Wspierajmy ich naszą modlitwą, gdyż takich mamy duszpasterzy, o jakich się modlimy! Przeżywamy Wielki Post, w którym patrzymy zwłaszcza na wymiar chrzcielny. Dzisiaj Słowo bardzo jasno pokazuje nam Chrzest, jako źródło łask. Wszelkich łask. Wtedy staliśmy się chrześcijanami, tzn. Dziećmi Bożymi! Wracajmy do Chrztu, do pierwotnej łaski, poprzez modlitwę w dniu chrztu, modlitwę za osoby przynoszące nas do Kościoła, za kapłana. Chrzest to wielki prezent od Boga dla nas, który codziennie rozpakowujmy – wiarą i modlitwą.

           
      Dzisiaj Liturgia Słowa jest bardzo bogata. Widzimy Jezusa, który przybywa do „miasteczka samarytańskiego, zwanego Sychar (…) i zmęczony drogą siedział sobie przy studni. Było to około szóstej godziny” (J 4,5.6). Godzina szósta to odpowiednik naszego południa, czyli najgorętszej pory dnia. A miasto jest historycznie związane z Izraelem (Rdz 33; 48; Joz 24). Jezus siada zmęczony, wędrówkę miał trudną, ciężką i długą, bo przybył z Judei do Samarii, a „Żydzi z Samarytanami unikają się nawzajem” (J 4,9). Jezus zostaje sam, bo uczniowie „udali się przedtem do miasta dla zakupienia żywności” (J 4,8). Był to znak, że oni zaczęli przechodzić jakąś wewnętrzną zmianę, gdyż nigdy poprzednio, przed spotkaniem Jezusa, nie dopuściliby do siebie takiej myśli, aby kupować cokolwiek w mieście Samarytan, w mieście wrogów. Będąc nauczycielem, wg rabinackich zwyczajów, Jezus nie powinien także rozmawiać z kobietą, która z braku imienia staje się niejako przedstawicielką całego społeczeństwa samarytańskiego. Ale Jezus nie zważa na te ograniczenia, sam np. powołuje uczniów wbrew ówczesnemu zwyczajowi. Dzisiaj chyba nam chrześcijanom brakuje takiego Chrystusowego luzu i spontaniczności, bo zamykamy się w Kościołach, zakrystiach, salkach, zamiast wychodzić do świata. Bardzo często zdarza mi się chodzić po ulicy w koloratce czy sutannie i ludzie, gdy ide, gdy na chwilkę stanę, porozmawiam z nimi to się cieszą. Żeby dawać świadectwo wiary, nie trzeba od razu mówić o Bogu, czasami wystarczy świadectwo naszej radości wiary! Ale o czym Jezus tak rozmawia z Samarytanką?

           
          „Jezus rzekł do niej: «Daj Mi pić!» (…) Na to rzekła do Niego Samarytanka: «Jakżeż Ty będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?» (…) Jezus odpowiedział jej na to: «O, gdybyś znała dar Boży i [wiedziała], kim jest Ten, kto ci mówi: "Daj Mi się napić" - prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej” (J 4,7.9.10). Jezus na pewno zaskakuje Samarytankę. Może dla niej był to pierwszy Żyd, który zamiast krytycznej wyższości patrzył na nią z ludzkim współczuciem i dlatego otworzyła swoje serce na rozmowę. I Jezus w swej odpowiedzi zaznacza, że nie chce nam dać byle czego, ale dar Boży! Woda dla tamtej kultura była czymś bardzo cennym, wiele cywilizacji umierało, bo nie miało wody. Woda była cenna. Dla nas dzisiaj już tak nie jest, nie mamy doświadczenia braku pragnienia, suszy. Nie doceniamy roli wody, bo mamy jej na co dzień pod dostatkiem… I Jezus mówi dalej: „Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu” (J 4,13-14). Te słowa odpowiadają tematycznie pierwszemu czytaniu: „Bóg rzekł do Mojżesza: Uderzysz w skałę, a wypłynie z niej woda, i lud zaspokoi swe pragnienie” (Wj 17,6). Pan chce gasić nasze pragnienie, pragnienie serca. W grece widzimy tutaj wyrażenie dorea tou theou – dar Boży, który wskazuje na Torę, prowadzącą do mądrości i zbawienia. Jezus utożsamia ją z jednej strony ze Słowem prowadzące do życia, z drugiej zaś Duch Święty – Paraklet. Jezus przedłuża rozmowę z niewiastą, aby doprowadzić ją do wiary. Chrzest, o którym dzisiaj wiele mowy (pośrednio, gdyż woda zawsze kojarzy się z Chrztem) i wiara są to dwa dary ściśle złączone: kto wierzy, może być ochrzczony; a chrzest wlewa wiarę. Chrzest zanurza człowieka w wodzie żywej, wypływającej z przebitego Serca Chrystusa; w wodzie oczyszczającej, gaszącej pragnienie, ożywiającej. Ona w sercu wierzącego staje się „źródłem tryskającym”, które gwałtownie bije w górę aż do życia wiecznego i do niego prowadzi.

           
  Dalej Jezus rozmawia z Samarytanką, czytamy: „A On jej odpowiedział: «Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj!» A kobieta odrzekła Mu na to: «Nie mam męża». Rzekł do niej Jezus: «Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą»” (J 4,16-18). Te słowa są nieco niezrozumiałe. Nie chodzi tu o towarzyski styl życia kobiety! Jezus wskazuje Samarytance na jej grzech. On chce, aby kobieta przyprowadziła swego męża, którym jest Bóg, który przez bałwochwalstwo został zdradzony. Jezusa wspomina o pięciu bóstwach, które czczone były na terenie Samarii. Widać, że kobieta nie czuje szczęścia i zaspokojenia, a odkrywa to w rozmowie z prawdziwym Oblubieńcem. W rozmowie z Jezusem można naprawdę wiele odkryć! Jezus budzi w niej pragnie czegoś innego. Nasuwają mi się tu słowa Dawida: „Boże, Ty Boże mój, Ciebie szukam; Ciebie pragnie moja dusza, za Tobą tęskni moje ciało, jak ziemia zeschła, spragniona, bez wody” (Ps 63,2). Jezus jako Dar Boga i Dawca wody żywej jest w stanie zaspokoić najgłębsze ludzkie pragnienia. To piękny obraz, gdyż Jezus siedzący przy (a dosłownie z grecki na) studni Jakuba w samo południe jest spragniony Miłości. Widać, jak bardzo Bóg pragnie zaspokoić największe pragnienie ludzkiego życia. Pragnienie Boga i pragnienie człowieka spotykają się. W całej swej wrażliwości na potrzeby człowieka Bóg pragnie być dla niego źródłem wiecznego życia i szczęścia. Ale czy nasze pragnienia są dobre? Czy nie pozostają czysto ludzkie, obracające się wokół kultu pięciu naszych bożków: kultu ciała, kultu bogactwa; kultu sławy; kultu wygodnictwa i kultu pustych pragnień? Te nasze pragnienia mogą nas zabić. Ile osób umiera dzisiaj przez narkotyki, ile umiera ze względu na niewłaściwy styl życia… św. Paweł podkreśli Bożą miłość dziś w słowach: „Bóg zaś okazuje nam swoją miłość przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (Rz 5,8).  Boże dziękuje Ci, za Twoją miłość, za bliską obecność, że chcesz zaspokoić moje pragnienia i wlewasz w moje serce prawdziwe pragnienia!

Zaskakujące jest podejście. Najpierw mówi do Niego: Żyd (J 4,9), Pan (4,11), większy od Jakuba (4,12), prorok (4,19), Mesjasz (4,29) i Zbawiciel świata (4,42). I to wszystko w dialogu z Jezusem. Czasami wydawać się może, po co się modlić, po co czytać coś o wierze, po co, skoro On nie jest dla mnie Bogiem? Nie ma to sensu. Otóż jest! Osoby spotykające Jezusa z Nazaretu odkrywają stopniowo Jego tożsamość jako Mesjasza i Syna Bożego. Myślę, że wiele takich świadectw można znaleźć chociażby na youtubie. A św. Paweł, ten sam, który doświadczył łaski nawrócenia mówi: „Dostąpiwszy więc usprawiedliwienia przez wiarę, zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu uzyskaliśmy przez wiarę dostęp do tej łaski, w której trwamy i chlubimy się nadzieją chwały Bożej” (Rz 5,1-2). Bo usprawiedliwienia doświadczamy dzięki Jezusowi. Pięknie widać to dalej w czynie kobiety, która „zostawiła swój dzban i odeszła do miasta” (J 4,28). Symbolizuje to zerwanie z przeszłością i wybór Jezusa, jako Źródło wody życia.

I ostatnia rzecz. Samarytanka poszła do swoich i powiedziała im: „Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem?» Wyszli z miasta i szli do Niego” (J 4,29-30). Staje się przez to świadkiem wiary w Jezusa i pociąga innych do Niego. Tak działa wiara, pociąga siebie nawzajem. Samarytanie „prosili Go, aby u nich pozostał. Pozostał tam zatem dwa dni (J 4,40). To podkreśla moc świadectwa. Wiara innych prowadzi także nas do wiary w Jezusa. Mnie inspiruje pp. Franciszek, moi przyjaciele i znajomi Michałowie, Andrzej, Aneta, Aleksandra, Magda, starsza pani która często przychodzi do Kościoła mimo pracy, osoby żegnające się przechodząc przed Kościołem czy noszące krzyżyk. To są świadkowie wiary… Panie, przepraszam, że czasami zawalam, że nie jestem dla wszystkich świadkiem wiary i Twojej miłości. Proszę wspieraj tych, dla których nie byłem świadkiem, a mi dodawaj sił i odwagi, aby świadczyć w codzienności! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławieństwa Bożego na czas przygotowania do Świąt Paschalnych!

sobota, 15 marca 2014

2 niedziela Wielkiego Postu - po co dzisiaj coś tracić?



Liturgia Słowa 2 niedzieli Wielkiego Postu:

Rdz 12,1-4a Ps 33 2 Tm 1,8b-10 Mt 17,1-9

          
Przeżywamy w Kościele Wielki Post, o czym niewątpliwie przypomina fioletowy kolor szat liturgicznych. Wyrażają one skruchę, pokorę, postawę nawrócenia, którymi charakteryzować powinno się serce każdego wierzącego! Wielki Post przypomina o Chrzcie. W starożytności przygotowywano kandydatów do Chrztu, a formowano ich m.in. przez udział w samej Liturgii Słowa. Jako chrześcijanie jesteśmy wezwani, aby przypomnieć i odnowić w sobie łaskę chrztu, jego skutki i zobowiązania…

          
W dzisiejszej Liturgii Słowa możemy odnaleźć piękną obietnicę czekającej na nas przyszłości. W pierwszym czytaniu czytamy: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę” (Rdz 12,1). To Boże wezwanie jest niejako zaskoczeniem dla Abrama, gdyż przemawia do niego Bóg osobiście i wzywa go do konkretnych czynów i wzywa do opuszczenia tego, co bardzo dobrze zna, mianowicie dom rodzinny i pójścia ku nieznanemu. Można powiedzieć to absurdalne, dlaczego, po co? Pan tłumaczy: „Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię…” (Rdz 12,2).  Pan wzywając do czegoś, do opuszczenia czegoś, czy to radosnego czy bolesnego, zawsze daje obietnice czegoś większego, wielkiego! Bóg się nami nie bawi, ale wzywa do nowego, lepszego, innego życia! Abram mieszkał wtedy w Charanie, w którym pochował swojego ojca Teracha (Rdz 11,32), mieście pogańskim, znanych z ofiar bałwochwalczych, składanych także z ludzi. Abramowi dobrze się powodziło, jak dalej czytamy: „zabrał Abram z sobą swoją żonę Saraj, swego bratanka Lota i cały dobytek, jaki obaj posiadali, oraz służbę, którą nabyli w Charanie” (Rdz 12,5). Ale musiał opuścić to co znał, ludzi i miasto. Pan i dzisiaj wzywa nas, abyśmy potrafili opuścić coś co nas wiąże i nie pozwala w rozwoju duchowym iść dalej. Co tym może być? Praca, bowiem gdy więcej czasu jej poświęcamy, niż rodzinie i Bogu czy pieniądze, gdzie patrzymy na ilość zer na koncie, a nie dajemy jałmużny nikomu albo styl życia nastawiony tylko na branie i dobrą zabawę, negując dojrzałe postawy, potrzebę wykształcenia i stabilności życiowej, to one staje się naszym małym i prywatnym Charanem.

            Bóg jednak obiecuje: „Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi” (Rdz 12,3). I tak było w życiu Abrama, tak gdzie był, Bóg był z nim, błogosławił Abramowi, jego potomstwu, sprzymierzeńcom. Podpowiada dzisiaj psalmista: „Oczy Pana zwrócone na bogobojnych, na tych, którzy czekają na Jego łaskę, aby ocalił ich życie od śmierci i żywił ich w czasie głodu” (Ps 33). Abram był posłuszny Bogu, ufał Mu, nawet w takiej trudnej chwili. On wierzył, on wiedział, że Bóg go poprowadzi. Pokazuje mi dzisiaj, ze wiara to tracenie siebie i swojego świata, a taka postawa napełnia serce pokojem i radością, a obie te cechy emanują na innych ludzi. Sami lubimy być w wśród osób, które są spokojne, uśmiechnięte, radosne, a nie przy osobach, które nas stresują, denerwują. Sami tacy się staniemy, gdy Bóg będzie w naszym sercu, bo „On jest naszą pomocą i tarczą” (Ps 33). Ale to nie jest takie proste. Paweł pisze dziś: „weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii” (2 Tm 1,8b). Chrześcijaństwo, ani Ewangelia nie jest czymś prostym i łatwym. Wezwanie do życia nią, nie jest wezwanie do łatwego życia, bez żadnych trudności. To wezwanie do trudzenia się! Paweł o tym wiedział, i patrząc na jego życie widzimy, że tak żył i został świętym. Dobro zawsze się rozprzestrzenia, zawsze zwycięża. Panie, proszę, dodawaj mi sił, dodawaj łaski, abym potrafił opuszczać to co mnie krępuje, co mnie zatrzymuje na sobie, zamyka na Ciebie, abym potrafił wyjść do nowego życia i nowej ziemi!

      
Ewangelia jest nam bardzo dobrze znana, a przez to możemy nad nią płytko przejść. Tymczasem niesie ona w sobie wielkie bogactwo ducha! Popatrzmy, znajdujemy się na górze Przemienia, tuż po doniosłych wydarzeniach pod Cezareą Filipową i wyznaniu wiary przez Piotra, po zapowiedzi Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa i  skarceniu Piotra. W takich warunkach idziemy na górę. Już pierwsze słowa przypominają o poprzedniej niedzieli: „Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno” (Rdz 17,1). Jezus idzie na górę wysoką, na podobną górę na której był kuszony, aby w szatanie uznać boga (Mt 4,8-10). Jezus zaprowadza najbardziej zaufanych i najbliższych Mu uczniów, osobno. Każdego osobno, tzn. musiał z każdym samemu spędzić drogę na górę. Jezus ich prowadzi, mimo, że sam te drogę pokonuje 3x. To wielki trud, aby oni byli przy Nim! On chce podzielić się z człowiekiem, aby pokazać mu co go czeka – niebo, nowe życie z Bogiem. Ale do tego nie dochodzi się tak łatwo, na górę idzie się utrudzonym i to konkretnie. Chyba każdy z nas ma doświadczenie chodzenia po górach i wie, ze to nie jest spacer po parku czy lesie, ale wielkie ilości wylanego potu oraz ogromne zmęczenie. Dopiero po trudzie czeka nas niebo!

          
Dalej czytamy: „Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło” (Mt 17,2). Ten fakt przekazali naoczni świadkowie, Piotr, Jakub i Jan. Dlatego też Jezus ich bierze, gdyż w świecie żydowskim uważano za prawdziwe, świadectwo minimum dwóch świadków (Pwt 19,15). Dalej czytamy: „A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim (…) To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!” (Mt 17,3.5). Jezusowi towarzyszą Mojżesz i Eliasz (największego prawodawcy i największego proroka), którzy poświadczają Jego zadanie, odkupienia człowieka oraz ponowne doświadczenie Bożych słów, o umiłowanym Synu. Te słowa poprzedzają, jak wcześniej zauważyliśmy, kuszenie szatana z prośbą o boski hołd, wyznanie Piotra w Bóstwo Jezusa oraz pierwszą zapowiedź Męki, Śmierci i Zmartwychwstania. Ten kontekst wskazuje, ze Jezus mógł mieć wątpliwości, a to doświadczenie potwierdza i umacnia go na dalszej drodze. Pozwala Mu wkroczyć na drogę Krzyża. Niedługo później Jezus wypowie drugą zapowiedź Męki, Śmierci i Zmartwychwstania (zob. Mt 17,22-23) i pewniej pójdzie ku Jerozolimie.

To doświadczenie było ważne także dla uczniów. Piotr mówi: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza” (Mt 17,4). Piotr to człowiek czynu, bardzo mi tym imponuje. Ale tutaj, w chwili Przemienia trzeba było się na chwile zatrzymać. Wielkie znaczenie ma moment ciszy, chwila kontemplacji, uwielbiania, mimo, że świat podpowiada inaczej. Zanim człowiek przysposobi się do walki, wyruszy w drogę, winien zastanowić się, pomodlić… Piotr chciał pozostać na górze. Jego słowa i postawa byłaby naprawdę wspaniała, gdyby nie chciał jej przedłużać. Nie chciał zejść w dół, do codziennych powszednich zajęć. Istnieją momenty osobistych przeżyć, ukojenia, uczucia bliskości Boga. Ale są one nam dane, jak i Góra Przemienienia, by nas przygotować do codziennej służby i kroczenia drogą Krzyża. Moment przeżywania chwały nie jest czymś samym dla siebie, ale po to, by zwykłym rzeczom nadać blasku, jakiego przedtem nigdy nie miały, czy to robienie obiadu, sprzątanie, nauka czy zwykła rozmowa... Panie przepraszam za swój kokon, zamknięcie na innych, za samolubstwo… Dzisiaj proszę za psalmistą: „Panie, niech nas ogarnie Twoja łaska według nadziei, którą pokładamy w Tobie” (Ps 33)! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławieństwa Bożego na czas przygotowania do Świąt Paschalnych!

sobota, 8 marca 2014

1 niedziela Wielkiego Postu - Boża rewolucja: próba i wolność.



Liturgia Słowa 1 niedzieli Wielkiego Postu:

Rdz 2,7-9; 3,1-7 Ps 51 Rz 5,12.17-19 Mt 4,1-11

           
W minioną Środę rozpoczęliśmy w Kościele okres Wielkiego Postu, w czasie którego więcej czasu poświęcamy na rozważanie cierpienia, Męki i Śmierci Jezusa, które skutkowało odkupieniem każdego człowieka. Jak zaznaczył papież Franciszek: „Post to czas i droga wiodąca do nawrócenia, na której znajdują się krzyż i wyrzeczenia i trzy elementy: modlitwa, post i jałmużna. Modlitwa jest siłą chrześcijanina w swej kruchości i słabości. Każdy powinien z dziecięcą ufnością zwracać się do Boga i wejść z Nim we wspólnotę. Wielki Post to czas modlitwy, i to intensywnej i częstej. Post ma stanowić wybór życia wstrzemięźliwego, które nie marnuje i nie odrzuca bliźniego i jego potrzeb, ale pomaga nam żyć jak miłosierny Samarytanin. Jałmużna wskazuje na bezinteresowność, gdyż obdarowujemy w niej kogoś, od kogo nie można spodziewać się otrzymania czegoś w zamian. Bezinteresowność winna być jedną z cech chrześcijanina, który ma świadomość, że wszystko otrzymał darmo od Boga, to znaczy, bez żadnej zasługi i uczy się dawać innym za darmo”. Wchodźmy w Wielki Post, módlmy się, pośćmy, dzielmy się jałmużną, chodźmy na nabożeństwa Drogi Krzyżowej i Gorzkich Żali, aby wraz z Panem przejść drogę wiary!

           
Dzisiejsza Liturgia Słowa jest przypomnieniem początków Wielkiego Postu, ale jest i wyzwaniem ku nowości. W pierwszym czytaniu słyszymy: „wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą” (Rdz 2,7). Te Słowa ukazują wielką miłość Boga, która stworzyła człowieka, każdego z nas. Pan lepi człowieka, jak garncarz swoje naczynia, z wielką pieczołowitością, uwagą, troską oraz udziela mu tchnienia, iskry Bożej, duszy, dzięki czemu żyjemy. Na tym nie kończy się Boża miłość, ona idzie dalej: „A zasadziwszy ogród w Eden na wschodzie, Pan Bóg umieścił tam człowieka, którego ulepił. Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące.” (Rdz 2,8-9). Bóg daje człowiekowi raj, daje mu wszystko. Bo Bóg w miłości tak postępuje, dał nam wszystko. Taka jest Jego miłość: troskliwa i osobista, dla każdego!

            Jednak jak wszyscy wiemy, nie jesteśmy już w Edenie. Gdyż: „niewiasta (…) zerwała owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski” (Rdz 3,6-7). Wtedy wszedł w nasze życie grzech. Św. Paweł skomentuje to w II czytaniu: „Dlatego też jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli” (Rz 5,12), wszyscy zgrzeszyli. Wszyscy, tzn, ja i Ty, każdego z nas on dotyka. Na jakiej podstawie? Jesteśmy ludźmi, mamy tą samą naturę. To jak z pieczeniem chleba, gdy jedna blaszka jest wadliwa, ma wgięcie, to wszystkie inne chleby będą mieć dokładnie tą samą skazę. Tak samo jest z nami. Grzech nas dotyka i taka jest prawda. Wiedział o tym także psalmista, który dzisiaj pięknie się modli: „Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej, w ogromie swej litości zgładź moją nieprawość. Obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego. Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów we mnie moc ducha. Nie odrzucaj mnie od swego oblicza i nie odbieraj mi świętego ducha swego” (Ps 51). To jednak, że uznamy, ze grzech nas dotyka, to dopiero początek. Bez tego nie ma wiary, nie ma chrześcijaństwa. Pan powiedział: „Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mk 2,17). Dlatego psalmista dalej woła: „Uznaję bowiem nieprawość swoją, a grzech mój jest zawsze przede mną. Przeciwko Tobie zgrzeszyłem i uczyniłem, co złe jest przed Tobą” (Ps 51), wskazując, że to Pan udziela nam łaski przemiany i powrotu. Te Słowa łączą się z innymi: „wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi” (Rdz 2,7) i Środą Popielcową, gdy przystępowaliśmy w Kościele do obrzędu posypania głowy popiołem. Wyrażaliśmy swoją grzeszność przed Bogiem i chęć powrotu do Niego, prosząc o Jego łaskę. Dzisiaj w I niedziele Wielkiego Postu dalej wołam do Ciebie Panie, dodawaj sił, pomóż mi odrzucić grzech i nawrócić się do Ciebie! Wskazuj kierunek w którym iść, wskazuj co mnie pęta, abym mógł to odrzucić i wybierać Ciebie!

Przejdźmy do Ewangelii. Jest ona bardzo bliska każdemu człowiekowi. Dlaczego? Tę perykopę poprzedza chrzest Jezusa w Jordanie, gdzie stanął miedzy grzesznikami, przyjął na siebie ich grzechy i zstąpił na Niego Duch Święty (Mt 3,13-17). Był On Nim przepełniony. I u początku publicznej działalności Duch Święty kieruje Jezusa na pustynię. Jezus wychodzi na nią sam, niema nikogo obok siebie, żadnego z uczniów. Jest całkiem sam. Czasami w naszym życiu jest tak, że pewne rzeczy, sprawy, należy przemyśleć na osobności. Każdy z nas ma chyba takie doświadczenie, że w chwilach trudności mówimy komuś: zostaw mnie samemu. Takie chwile są cenne, są chwilami wzrostu duchowego. Ta perykopa jest ponadto niejako duchową autobiografią Jezusa, gdzie widać Jego tajniki serca i duszy, czujemy Jego przeżycia. Jest ona więc dlatego nam taka bliska. Każdy z nas może się w niej odnaleźć, dostrzec i doświadczyć pokrzepienia w walce o siebie i swoje zbawienie…

Do Jezusa przychodzi zły, który w tekście występuje 6x (4x diabeł, 1x kusiciel i 1x szatan). Przychodzi często i w różnych sytuacjach, i doświadcza człowieka. Czytamy najpierw: „A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód. Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem». Lecz On mu odparł: «Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych»” (Mt 4,2-4). Szatan do Jezusa przychodzi po 40 dniach postu, zapewne był On bardzo zmęczony, może na granicy życia i śmierci. Fizycznie był bardzo słaby. I pierwsza sytuacja dotyczy potrzeb człowieka – jedzenie, picie, odzież, inaczej posiadania czegoś. Kusi Jezusa, aby wykorzystał swoja moc do egoistycznych celów. Każdy z nas chce coś mieć i to nie jest złe, sam Jezus miał np. swoją tunikę (J 19,23), ale w swojej odpowiedzi Jezus pokazuje na właściwą hierarchie wartości, na umiejętność postawienia wyżej Słowa Bożego, Jego Praw od naszych zachcianek. Jezu, o wolność w posiadaniu, od nadmiernego posiadania, od samolubnego ich wykorzystywania, broń mnie!
Dalej czytamy: „Wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni i rzekł Mu: «Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: Aniołom swoim rozkaże o tobie, a na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień». Odrzekł mu Jezus: «Ale jest napisane także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego” (Mt 4,5-7). Na pewno była by to sensacja, gdyby Jezusowi się udało, byłby sławny, miałby od początku swojej działalności wielu uczniów. Tylko Jezus za każdym razem musiałby ich coraz bardziej zaskoczyć. A wiara nie opiera się na sensacji. Jezus odrzuca tę pokusę sławy. Każdy z nas chciałby być sławny. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie chciano zająć miejsca Boga i ufać Jemu w codzienności. Tutaj właśnie objawia się ryzyko, do którego jesteśmy zdolni. Panie, od pokusy sławy i polegania na sobie, broń mnie!
Ostatnia pokusa: „Wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: «Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon». Na to odrzekł mu Jezus: «Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz»” (Mt 4,8-10). To pokusa niezależności od Boga. Ale, jak powiedział papież Franciszek: albo służymy Bogu, albo szatanowi, nie ma innej możliwości. Zgoda na propozycje szatana byłaby kompromisem. A Jezus wiedział, że z nim nie ma kompromisów. Czasami uważamy, że możemy żyć wg zasady: Panu Bogu świeczkę, diabłu ogarek. Ale tak nie ma… Panie, od dwulicowości, dwuznaczności, połowiczności i kompromisów, broń mnie!
A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławieństwa Bożego na czas przygotowania do Świąt Paschalnych!