Pismo Święte

Pismo Święte

niedziela, 29 marca 2015

6 Niedziela Wielkiego Postu, Niedziela Palmowa - waleczny Król



Liturgia Słowa 6 niedzieli Wielkiego Postu, Niedzieli Palmowej:

Mk 11,1-11; Iz 50,4-7 Ps 22 Flp 2,6-11 Mk 14,1-15,47

            Kończy się powoli okres Wielkiego Postu. Przed nami Wielki: Poniedziałek, Wtorek, Środa i zaczyna się okres Triduum Paschalnego. To czas największych świąt chrześcijaństwa, gdzie szczególnie patrzymy na zbawcze wydarzenia. Towarzyszmy Jezusowi w tak dramatycznych chwilach.

Dzisiejsza Liturgia Słowa rozpoczyna Wielki Tydzień. Zaczyna się od cudownego wjazdu Jezusa do Jerozolimy. Patrząc na tę Ewangelię, widzimy, że Jezus, prawdziwy Bóg, wraca do Jerozolimy, wraca do swojego świętego miejsca. Wraca, choć ma zupełnie świadomość tego co się w Jerozolimie dokona – Jego Męką i Śmierć. On nie unika Jerozolimy, ale zmierza do niej, całkowicie świadomie. Jezus jednak nie idzie sam, posyła wpierw swoich uczniów, mówiąc do nich: „Idźcie do wsi, która jest przed wami, a zaraz przy wejściu do niej znajdziecie oślę uwiązane, na którym jeszcze nikt z ludzi nie siedział. Odwiążcie je i przyprowadźcie tutaj!” (Mk 11,2). Grecki czasownik apostello, posyłać wysyłać, pełniąc dokładnie to, co chce Mistrz. użyty jest tu w formie rozkazującej. Jezus posyła po źrebię, osiołka, aby wypełnić zapowiedź proroka Zachariasza: „Raduj się wielce, Córo Syjonu, wołaj radośnie, Córo Jeruzalem! Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. Pokorny - jedzie na osiołku, na oślątku, źrebięciu oślicy” (Za 9,9). Jezus wjeżdża. I jest witany, jak król. Słano płaszcze, kładziono gałązki, śpiewano Hosanna. Są to czynności świadczące o kulcie wobec Jezusa, Jego ogromnym szacunku i traktowaniu Go przez ludzi, jak króla, zgodnie z innymi scenami ze Starego Testamentu (2 Krl 9,13). Warto zauważyć, że Jezus nie dosiada źrebięcia, jak zwierzę. W grece użyto tu czasownika kathidzo, który oznacza zasiadać, niczym na tronie. Bóg wraca do swojego miasta, jest traktowany jako król. Ale wraca by inaczej królować, nie by wydawać tylko i wyłącznie rozkazy, ale po to, aby prowadzić nas ku życiu.

I tak wiwatuje tłum, krzycząc do Jezusa: Hosanna. Ten sam tłum, który, jak usłyszymy w Ewangelii podczas Liturgii Słowa, krzyczał o ukrzyżowanie Jezusa. To jest ten sam tłum. I widać ogromne niezrozumienie Jezusa, wielki paradoks wobec Niego. Tłum, który był tak blisko Niego i nie rozumie nic. Herod, Piłat czy Sanhedryn, to przedstawiciele ludzi mających wszystko: władzę, pieniądze, wyksztalcenie. A tak naprawdę nie mają nic. Są zupełnie puści. I w swojej naiwności i wierze w swoje siły i rozum, posuwają się do tego, żeby zabić Boga. Czy z nami nie może być podobnie? Zabijamy Boga, gdy nie szukamy prawdy, gdy ją fałszujemy. Zabijamy Boga, bo wierzymy nazbyt w siebie… Inni to tłum, który bezmyślnie daje sobą sterować. Tłum, który zupełnie zrezygnował ze swojej wolności i poszedł ku pseudo wolności. Ilu z nas, w imię wolności, tak naprawdę z niej rezygnuje. Wolność to nie jest życie bez granic. Wolność takie życie w granicach, że się ich nie czuje, ale przestrzega. Jezus był zupełnie wolny. Podpowiada nam św. Paweł:, że Jezus „ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi (…) uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci” (Flp 2,7.8). Całkowicie świadomie. To piękne, gdy człowiek wolny rezygnuje z czegoś, sam. Rezygnacja, nie prowadzi nas do biedy, nie uszczupla nam niczego.

Co może być taką rezygnacją? Patrząc na Ewangelię, widzimy tłum, który: „wielu zaś słało swe płaszcze na drodze, a inni gałązki ścięte na polach” (Mk 11,8). Jezus dostawał od tych ludzi coś, co było im bliskie jak płaszcz i ich czas poświęcony Jemu, ale też i to, na co zapracowali – musieli gałązki ściąć. Niektórzy zaś: „Go poprzedzali i [nie]którzy szli za Nim” (Mk 11,9a). Jezus jest otoczony przez tłum. Wszyscy chcieli być blisko Niego. Można zobaczyć w tych gałązkach, w tej obecności i w tych płaszczach, co nas zbliża do Boga. Gałązki, jak zbliża nas nasza praca, obowiązki, nasz trud codziennie ponoszony? Czas – ile go Bogu poświęcamy? Czy jesteśmy swoją obecnością przy Nim, z przodu i z tyłu? I płaszcz, czyli to co jest nas najbliżej, nasze pragnienia i marzenia, nasze relacje i uczucia, czy pozwalają nam się do Niego zbliżyć? Bóg chce tych naszych darów. Bóg lubi podarunki od nas. One Go cieszą. Boże, chciałbym, abym często, zawsze składał Ci swoje podarunki, różne: małe i duże, chciałbym, aby one zawsze się Tobie podobały!

Motywem przewodnim dziś jest po prostu Męka i Cierpienie Jezusa. Zaczynamy tym samym Wielki Tydzień. Ostatnie Dni Jezusa. I jesteśmy zaproszeni, aby przeżywać ten czas  ze Słowem i z Sakramentami, w żywej wspólnocie wierzących. Dziś Jezus jawi się jako prawdziwy Król, Król nie z tego świata. Korona z cieni, tron z dwóch belek, purpurowa szata z krwi. Król, który walczy miłością w pieszym szeregu. Który odmienił znaczenie słów, pojęć, dotychczasowych rozumień królestwa, władzy, znaczenia w tym świecie. Król, który bez wahania oddaje swoje życie za podwładnych. Dokładnie opisuje to i Ewangelia, i prorok Izajasz i Psalm. Krew się leje. Izajasz zapisuje: „Ja się nie oparłem ani się cofnąłem” (Iz 50,5b). Jezus jest w stanie to wszystko zrobić, bo jest świadomy Ojca, Jego misji i miłości. Nie opiera się Ojcu, ani nie cofa się przed zadaniem. Bóg chce by podejmować to, co On chce. A dziś chce, byśmy podjęli Go do serca, jako Króla naszego życia. I dzisiaj jest czas na radość z takiego Króla. Dzisiaj czas na uczenie się zwyciężania przez słabość.

To opisuje św. Paweł: „uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię” (Flp 2,8-9). Bo po śmierci, każdej śmierci czeka nas to, co czekało Jezusa. Zmartwychwstanie. Zupełnie inna, nowa rzeczywistość! Bóg nas nie oszukuje. Zobacz dowód, zobacz krzyż. Tu widać jak wiele wycierpiał dla nas Jezus. Jak wiele. Jak mocna wobec tego musiała być Jego miłość. Zbij sobie w rękę gwoździe i poczuj to. Nieraz jak się zranimy potrafimy lamentować, już się bandażujemy, łagodzimy ból tabletkami. A Jezus pozwolił wbić sobie w ręce i w nogi gwoździe, pozwolił się unieruchomić, aby zobaczyć Jego miłość. Taka jest miłość. To jest nasze zwycięstwo. Krzyż przyjęty z otwartymi ramionami. Krzyż miłości. Nie grymasy wiary, sztuczne obrażanie się i kłócenie o swoją prawdę. Bo do chwały idzie się nie przez pychę, nie nadęty jak balon, nie szybując po niebie, ale krocząc po ziemi. Bóg nie chce naszej pychy. Pychą nie zdobywasz Boga, ani drugiego człowieka. Boga zdobywasz pokorą i zaufaniem. Panie, przepraszam za moją pychę i grymasy wiary, za to, że nie zawsze Ciebie dostrzegam w życiu i to ile dla mnie zrobiłeś… A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej i utrudzonej niedzieli oraz czasu Wielkiego Postu i Triduum! +

Jeśli chcesz, to przeczytaj komentarz sprzed 3 lat:

sobota, 21 marca 2015

5 niedziela Wielkiego Postu: życiodajna śmierć?

Liturgia Słowa 5 niedzieli Wielkiego Postu:

Jr 31,31-34 Ps 51 Hbr 5,7-9 J 12,20-33

            W Wielki Poście szczególnie zwracamy naszą uwagę na krzyż i dzieło zbawienia, jakiego na nim dokonał Jezus Chrystus. Ale w V niedzielę Wielkiego Postu zasłaniamy krzyże. Zwyczaj ten jest znany od średniowiecza, trochę zmieniany. Początkiem Wielkiego Postu zasłaniano ołtarze, czasami obrazy i krzyże. Uznawano wtedy prawdę o swojej grzeszności i podejmowano wysiłki pokutne, prowadzące do nawrócenia. Dziś zasłona to symbol żalu i pokuty, jakim grzesznik poddać się powinien, aby mu wolno było znowu podnieść oczy na poniżenie Chrystusa, zakrywające chwałę Jego Bóstwa i czyniące Go Żydom zgorszeniem a poganom głupstwem, aby w zmartwychwstaniu, na kształt zasłony przedarte, objawiły ukrytą za nimi jasność i moc Boga Wcielonego

Wsłuchując się dzisiaj w Słowo Boga zaczynamy od Jego mocnego zaakcentowania: „zawrę z domem Izraela i z domem judzkim nowe przymierze” (Jr 31,31b). Bóg pomimo grzechów człowieka, pomimo rozlicznych zdrad, dalej chce wchodzić z człowiekiem w przymierze. Jest niczym kobieta, która pomimo zdrad męża, jego hulackiego życia, wybacza mu, bo go porostu kocha. I Bóg tak wybacza człowiekowi. Zawarł z nami nowe przymierze w Jezusie, a z każdym z nas indywidualnie w Chrzcie. Przymierze to jednak nie było obdarciem nas ze wszystkiego, ale Bóg dał nam i prawo i podarunek. Najpierw prawo: „Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu” (Jr 31,33b). Skoro ktoś z kimś zawiera umowę to całkiem naturalne, że umowa ma jakieś zasady. Bóg nam je dał nie na kartce papieru, bo to łatwo podrzeć lub zgubić. Ale dał nam je w sercu, bo serce zawsze mamy przy sobie. W sercu, które jest „świątynią Ducha Świętego” (1 Kor 6,19), tj. sumienie. Wypisane jest w nim prawo naturalne. W sercu człowiek wie, co jest dobre, a co złe, jeśli jest właściwe ustawione. A właściwie jest ustawione, jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu! Podarunek Boga to: „Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem” (Jr 31,33c). Bóg, ten sam Bóg, który niegdyś wybawił Izraela z rąk Egipcjan, przeprowadził ich przez Morze Czerwone, ten sam który odparł nieprzyjaciół i zamieszkał w Świątyni Jerozolimskiej. Ten sam, potężny Bóg, ukazuje, że jest ich Bogiem, ich Obrońcą, ich Opiekunem, że jest ich, a oni są Jego! Bóg mówi to dzisiaj każdemu z nas.

Jak to w praktyce działa pokazał nam Jezus, a przypomina to List do Hebrajczyków. Czytamy: „został wysłuchany dzięki swej uległości. A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał” (Hbr 5,7b-8). Skoro taki Bóg jest, to On nie dopuści by stało mi się coś złego. A jeżeli coś mi się przytrafia, tzn. że On wie, że coś mi to wszystko w czymś pomoże. Jezusa posłuszeństwo i cierpienie „udoskonalają”. A skoro Jezus okazał się wierny właśnie przez nie, to my Jego uczniowie, możemy tak samo. To jest nasz drogowskaz. I my będąc wytrwali, posłuszni i ukierunkowani na Boga stajemy się Jemu wierni. A meta jest taka sama: „zbawienie wieczne dla wszystkich, którzy Go słuchają” (Hbr 5,9). W czym to jest trudne? Gdy coś nam nie wychodzi, gdy coś się wali: praca, bo jest zwolnienie lub zmiana; relacje – bo ktoś odchodzi lub relacje stygną; zdrowie, gdy coś leci i są problemy; gdy coś nas dręczy w sumieniu czy myślach; na modlitwie, gdy nie jest już tak ładnie i gładko, ale trudno i ciężko itd. To Bóg chce, by trwać z Nim, by być z Nim. Nie trzeba wiele mówić, On przecież wie. Czasami trzeba postąpić tak, jak w przyjaźni. Wystarczy posiedzieć w ciszy. Bo cisza czasami więcej znaczy niż słowo. Cisza czasami pozwala nam więcej zrozumieć… A obecność przy Nim, pomimo trudów, pomimo zmęczenia, pomimo zniechęcenia, pomimo bólu, to jest jednak obecność przy Nim, mimo, że czasami w ciszy. To jest kojące, niczym obecność matki przy chorym dziecku, męża przy żonie, przyjaciela przy przyjacielu… Panie, daj mi wiernie trwać przy Tobie!

Czytając Ewangelię, warto zauważyć, że jesteśmy po wydarzeniach z Betanii: wskrzeszeniu Łazarza i uczcie, gdy namaszczono Jezusowi nogi (wtedy zapadła decyzja, że Jezus musi umrzeć) oraz Jego wjeździe do Jerozolimy, gdzie Jezus wjeżdża przy okrzykach tłumu, mając świadomość zbliżającej się śmierci. To jest już ostatni czas Jego publicznej działalności. Wtedy: „Grecy przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go mówiąc: Panie, chcemy ujrzeć Jezusa” (J 12,21), więc Filip wraz z Andrzejem poszli do Jezusa. Owi Grecy to albo prozelici, czyli wyznawcy nawróceni na judaizm, albo sympatycy judaizmu. A przyszli do Filipa i Andrzeja, Apostołów noszących greckie imiona, bo chcieli mieć plecy, wtyki. Rola tych Apostołów też jest wielka. Bo uczeń Jezusa ma przyprowadzać do Jezusa innych. Nie ma innej opcji.  Grecy są dzisiaj symbolem świata pogańskiego, który także chce przystąpić do Jezusa. Ludzie zawsze chcieli mieć wtyki, chcieli mieć łatwiej. Grecy poszli po tej samej linii. To naturalne pragnienie, choć często nieuczciwe. My jesteśmy jednak w lepszej sytuacji od Greków. Nie potrzebujemy pośredników do spotkania z Jezusem. On na nas zawsze w Kościele czeka, w Sakramentach, w Słowie! Użyto tu czasownika horao – zobaczyć, uwierzyć. Dziś oni przychodzą do Jezusa po wiarę. Dziś oni chcą osobistej relacji z Jezusem. Takie pragnienie jest godne pozazdroszczenia. Pragnienie żywej relacji z Jezusem… Zapewne ci Grecy nie znali dobrze zapowiedzi i obietnic mesjańskich, ale zmysłem wiary wyczuli, że to co oferuje Jezus, to nie jest zmyślna opowiastka i tania bajeczka. Ci Grecy mogą nas dzisiaj swoim pragnieniem zawstydzić…

Idąc dalej widzimy tajemniczą odpowiedź Jezusa. Czytamy: „Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, wsław Twoje imię” (J 12,27-28a). Jezus wie doskonale co Go czeka i nie ucieka przed tym. Wręcz przeciwnie, zupełnie pokornie, z pełnym zaufaniem oddaje się Ojcu. Wiara, nawet najmocniejsza, nie zapobiega uczuciu lęku. Sam Chrystus tego doświadczył i pokazuje, że lekarstwem jest tu wiara. Można udawać, że wszystko jest ok, że panuje się nad sytuacją. Ale czasami trzeba po prostu dać się poprowadzić. Jezus czekał na tę godzinę całą swoją ziemską misję. My nie wiemy kiedy nasza godzina nastąpi. Nie wiemy, ile czasu nam zostało, ani ile nasza godzina próby będzie czekać: dzień, miesiąc czy rok. Nie wiemy, jak silne będzie natężenie bólu w owej godzinie: biczowanie, cierniem ukoronowanie czy przybicie i śmierć na krzyżu. Ale patrząc na Jezusa widzimy to, co czeka nas po owej godzinie: „aby został uwielbiony Syn Człowieczy” (J 12,23). Metafora obumierania, jak ziarno ukazuje nam dzisiaj paradoks życiodajnej śmierci. Życie, które się nie oddaje, jest martwe, ale to życie, które daje się obficie, do wyniszczenia, owo życie daje plon. Egoizm nigdy nie jest płodny, to prawdziwa miłość nas rozwija. Życie chrześcijanina polega na świadomym przestawieniu się z tego, by mieć, na to, by kochać, by być dla innych. To zaś jest nierozerwalnie połączone z cierpieniem. Czy nas na to dzisiaj stać? A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej i utrudzonej niedzieli i czasu Wielkiego Postu! +

Jeśli chcesz, to przeczytaj komentarz sprzed 3 lat:

sobota, 14 marca 2015

4 niedziela Wielkiego Postu - być zwycięzcą ludu!


Liturgia Słowa 4 niedzieli Wielkiego Postu:

2 Krn 26,14-16.19-23 Ps 137 Ef 2,4-10 J 3,14-21

           
IV Niedziela Wielkiego Postu jest zwana niedzielą Laetare, tzn. niedziela radości. Symbolizuje to również i kolor różowy, kolor szat liturgicznych, gdyż radujemy się pomimo smutków, bo nasze odkupienie i wyzwolenie jest już naprawdę blisko. Wymiarem Wielkiego Postu jest również jałmużna. To wszelakie dobro okazywane drugiemu człowiekowi. To mówienie „nie” zamykaniu się w sobie, w kręgu własnych potrzeb. Otwiera nas ona na wspólnotę z innymi i dzielenie się sobą, swoimi dobrami. Bądźmy hojni w każdym wymiarze wiary.

Wędrówkę ze Słowem Bożym rozpoczynamy dzisiaj w czasach żydowskiej niewoli. Znaleźli się tam przez grzech, odchodząc od Boga. Lud, który obiecał, że będzie przy Bogu, który zawarł przymierze z Nim, doświadczał Jego pomocy, o czym w sposób szczególny podpowiada nam Księga Wyjścia, dzisiaj: „szydzili z Bożych wysłanników, lekceważyli ich słowa i wyśmiewali się z Jego proroków” (2 Krn 36,16a). Oni odwrócili się od Boga, siedzą w grzechu i jest im z tym dobrze. Bóg jednak upominał się o swój lud, bo go kocha, upomina się o dobro dla swojego ludu, pomimo wzgardzenia. Ile razy sami zachowujemy się, jak Izraelici… Ludowe porzekadło mówi: nie podcinaj gałęzi na której siedzisz i pamiętaj o swoich korzeniach. Naszym korzeniem jest Jezus. Przez chrzest. A ile dzisiaj ludzi odwraca się od Niego? Czy i my nie jesteśmy kuszeni do odchodzenie od Boga? Może najpierw małymi kroczkami – już nie tak często do modlitwy, nie tak często do Kościoła, nie tak często sakramenty jak kiedyś, po co czytać Pismo Święte? I tak małymi kroczkami idziemy w stronę zła a nie w stronę Boga… Tylko w idąc w tę stronę czeka nas, to co Bóg zapowiada, że: „nie było już ocalenia” (2 Krn 36,16b).

Zrozumieli to Izraelici w niewoli. „Nad rzekami Babilonu siedzieliśmy i płakali wspominając Syjon” (Ps 137). Dlatego ich psalm dzisiaj to psalm pełen smutku i oburzenia, ale zarówno psalm pełen nadziei i wiary w to, że znowu zaśpiewają pieśń dla Boga. Poruszające są słowa: „Jeruzalem, jeśli zapomnę o tobie, niech uschnie moja prawica. Niech mi język przyschnie do gardła, jeśli nie będę o tobie pamiętał” (Ps 137). Prawica to symbol siły i życia, a język to symbol mowy, bez którego ciężko funkcjonować w społeczności. Bez Boga człowiek nie ma ani siły do życia, ani do życia z innymi. Boga jednak nie tyle mamy pamiętać, co Bogiem mamy na co dzień żyć. Jak to jednak robić? Jak w tym świecie żyć Bogiem, gdy tyle hałasu, gdy tyle niepokojów w sercu? Jezus podpowiada dzisiaj: „Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu” (J 3,20-21). Trzeba żyć w świetle Jezusa, w świetle Jego Słowa, Jego Ewangelii, Jego sakramentów. To nie może być ułudą, albo dodatkiem. Wiara nie jest jak ketchup czy oliwa do pizzy. Chrześcijaństwo to życie w obecności Jezusa, nieustannej obecności. Tylko w takiej sytuacji możemy iść przez życie. Jezus i Jego nauka jest jak latarnia na drodze, dzięki nim wiadomo czy dobrze idziemy i czujemy się bezpieczniej.

Myślę, że dlatego do Jezusa przyszedł Nikodem. Nikodem był dostojnikiem żydowskim, faryzeuszem, członkiem Sanhedrynu, człowiekiem wpływowym i poważanym w środowisku żydowskim. Widząc Jezusa dokonującego oczyszczenia świątyni zainteresował się osobą Jezusa, Galilejczyka mogącego dokonać rozruchów społecznych, albo pociągnąć naród ku Bogu. Myślę, że do Jezusa pociągnęła go ciekawość i poszukiwania prawdy. Choć był przestraszony, bo idzie do Jezusa nocą (J 3,2). W osobie Nikodema (z aram. znaczy zwycięzca ludu) każdy z nas chciałby się odnaleźć. Przychodzić do Jezusa i prowadzić z Nim długie dialogi, nie tylko dniem, ale i nocą. Nikodem dzisiaj pokazuje, jak w świecie rozdartym i orbitującym tylko wokół hedonizmu i materializmu stać się prawdziwym zwycięzcą. Zwycięzcą staje się człowiek tylko przy boku Mistrza, przy boku Zwycięzcy, dołączając do Jego ekipy.

Czytamy dalej: „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3,14). To aluzja do wydarzeń z Księgi Liczb 21, 4-9. Węże odbierały życie Izraelitom, którzy sprzeniewierzyli się Bogu. Odeszli od Niego. Zdradzili Go. Dlatego przyszły węże, aby Izrael wrócił do Boga. Ratunkiem dla ukąszonych, którzy tracili życie był pal z miedzianym wężem. I faktycznie kto popatrzył na węża pozostawał przy życiu. Dziś palem jest krzyż i Jezus. Bo każdy z nas jest ukoszony przez grzech, każdy z nas przez grzech traci prawdziwe życie i będąc w grzechu dokonuje osobistej agonii. Powolnej i straszliwej w skutkach. Ojciec jednak dał nam Jezusa, byśmy patrząc na krzyż, stamtąd czerpali życie. Jezus jest lekarzem, który momentalnie leczy nasze choroby, nasze raki i nowotwory. Jego penicyliną jest krzyż. To w krzyżu każdy z nas widzi życie. Nie ma chrześcijaństwa bez krzyża. Nie ma życia bez krzyża. Panie, dzisiaj chce wraz z innymi wpatrywać się w Ciebie, chce w Tobie szukać życia, dziś z innymi chce być w Twojej ekipie. Naucz mnie żyć wiarą na co dzień!

Św. Paweł pozostawia nam piękną naukę pisząc do Efezjan. Pisze: „Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował” (Ef 2,4). Bóg nas bezinteresownie kocha. Bóg jest bezinteresowny w swoim miłosierdziu. I zawsze na nas czeka. Sam Jezus podkreślił to dzisiaj, mówiąc: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,16-17). Dzisiaj Bóg pokazuje nam bardzo jasno swoją miłość. Ma ona konkretny kształt, Jezus na krzyżu. Jet to miłość trudna, wymagająca i ofiarna. Ale przyjęcie tej miłości i odpowiedź na nią, to jest wiara. To jest darmowy dar od Boga. I chociaż ten dar został dany całej ludzkości przed dwoma tysiącami lat, człowiek, by korzystać z jego dobrodziejstw, ma tylko uwierzyć w Chrystusa i przyjąć Jego Ewangelię. „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę (…) to jest darem Boga” (Ef 2,8). Panie wybacz, że czasami gardzą tą łaską, że czasami z niej nie korzystam…A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej i utrudzonej niedzieli i czasu Wielkiego Postu! +

Jeśli chcesz, to przeczytaj komentarz sprzed 3 lat: