Pismo Święte

Pismo Święte

sobota, 24 września 2011

26 niedziela zwykła


Liturgia Słowa 26 niedzieli zwykłej:

Ez 18, 25-28 Ps 25 Flp 2, 1-11 Mt 21, 28-32

Pozdrawiam z WSD Rzeszów. Jestem w Seminarium, podejmując kolejny rok formacji, jest to o tyle ważny rok, ponieważ przygotowuje się do przyjęcia posługi lektora oraz sutanny. Od samego początku chciałbym poprosić o modlitwę zarówno za mnie, jak i za moich kolegów z całego WSD.

Dzisiejsza Liturgia Słowa przypomina mi bardzo ważną prawdę, prawdę o której często mówi się w sposób błahy, żartując. Mianowicie, że Bóg jest sprawiedliwy. W przysłowiu słyszymy: „Pan Bóg nie rychliwy, ale sprawiedliwy”. Prorok Ezechiel powtarza za Bogiem: „Czy mój sposób postępowania jest niesłuszny, czy raczej wasze postępowanie jest przewrotne?” (por. Ez 18, 25). Także cały Psalm 25 w dzisiejszej Liturgii Słowa opisuje pięknie Bożą sprawiedliwość: „Wspomnij na swoje miłosierdzie Panie, na swoją miłość, która trwa od wieków, nie pamiętaj mi grzechów i win mej młodości, lecz o mnie pamiętaj w swoim miłosierdziu, ze względu na dobroć Twą, Panie” i dalej: „Dobry jest Pan i prawy, dlatego wskazuje drogę grzesznikom. Pomaga pokornym czynić dobrze, uczy pokornych dróg swoich” (por. Ps 25).  Istnieje Boża sprawiedliwość, jest ona inna niż nasza sprawiedliwość ludzka. Boża sprawiedliwość opiera się na miłosierdziu Bożym. To jest Jego główna zasada. Często łapię się na tym, że tego nie pojmuje, nie rozumiem tego. Jak może sprawiedliwość Boża być sprawiedliwością miłosierdzia? 


Patrząc czysto po ludzku nie da się tego w żaden możliwy sposób zrozumieć, przecież jest inne starożytne przysłowie: „Oko za oko, ząb za ząb” czy „kara powinna być równa winie”, więc wszystko powinno być jasne. Jednak nie jest, Bóg mówi: „Myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi drogami moimi” (por. Iz 55, 8). Wydaje mi się jednak patrząc na krzyż, na rozłożone ramiona Jezusa, Syna Bożego, że On jest najlepszym obrazem Bożej sprawiedliwości, pełnej miłosierdzia. On jest „obrazem Boga niewidzialnego” (por. Kol 1, 15). Wcale Jezus nie musiał umierać na krzyżu, mógł nas przecież zbawić w inny sposób. Jednak Jezus przyszedł i „nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, ale ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. (…) uniżył samego siebie (…) aż do śmierci i to śmierci krzyżowej” (por. Flp 2, 6-8). Jak Jezus mógł tego dokonać? Wyjaśnienie jest tylko jedno, pokora. Pokora jest trudna w realizacji, gdyż człowiek uniża siebie. Widzę to po sobie, ciężko jest nieraz skłonić głowę i nic złego sobie w głowie nie pomyśleć. A jeszcze uznanie kogoś za lepszego często traktujemy, traktuje jako słabość swoją własną, jako porażkę, a nie jako coś dobrego, co pomaga mi wyleczyć się z mojego egoizmu. Przez co Jezus staje się wzorem pokory dla mnie. Dzisiaj dziękuje Bogu za to jaka jest Jego sprawiedliwość, za to, że przyszedł Jezus na ziemie i oddał za mnie swoje życie, że mnie odkupił. Wzywa mnie to także, do starania się i postępowania wg Bożej sprawiedliwości. Mimo, że wiem, że jest to trudne, że łatwiej jest kogoś zbruzgać, postępować „oko za oko”

W Ewangelii przed nami staje kolejna przypowieść Jezusa. Ta przypowieść o dwóch synach jest mi bliska. Jezus przedstawia w niej dwóch synów, można powiedzieć, że sobie przeciwstawnych; pierwszy zgadza się wypełnić zadania powierzone mu przez ojca, ale końcem końców go nie wypełnia. Drugi natomiast z początku się nie zgadza, ale w końcu je wypełnia. (por. Mt 21, 29-30) Te dwie postawy są widoczne u mnie samego. Często mówię Bogu, że coś zrobię, zacznę pracować nad sobą i tego nie robię, krótko mówiąc olewam Go. Ale widzę u siebie także postawę, że nieraz odmawiam Bogu, ale w końcu pełnie Jego wolę. Odnaleźć w tej Ewangelii można również i inne postawy, o których Jezus nie wspomina, mogą to być postawy: dyskusji z Bogiem, pytać dlaczego, po co?; postawa minimalizmu, po co tak dużo? Lepiej mniej i mieć łatwiej, wolne… Ale Jezus jako 3 Syn, opisuje te postawy. On bez szemrań, przyszedł na świat, powiedział Ojcu: „tak, idę pełnić Twoją wolę”. I ją spełnił, mimo problemów i przeciwności, bardzo to widać w Ogrodzie Oliwnym (por. Mt 26, 39). Ale wytrwał…

W każdej chwili jest czas na zmianę swojej postawy, dzisiaj także modlę się, przeżywając swój dzień skupienia, dzień wyciszenia i modlitwy, o postawę na wzór postawy Jezusa, by pełnić wolę Ojca ochoczo, w pełni i bez szemrań. A co Bóg kieruje dzisiaj do Ciebie?

Błogosławionej niedzieli!

niedziela, 18 września 2011

25 niedziela zwykla


Liturgia Słowa 25 niedzieli zwykłej:

Iz 55,6-9 Ps 145 Flp 1,20-27 Mt 1,1-16

Najpierw chciałbym się podzielić krótkim doświadczeniem z bieżącego tygodnia, mianowicie, Słowo z poprzedniej niedzieli: "Panie, ile razy mam przebaczać, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”. Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy" (por. Mt 18, 21-22) mocno leżało mi na sercu. W tym tygodniu dostąpiłem łaski od Pana, łaski powolnego wybaczania bliźniemu. Nie miałem z tą osobą nawet poprawnego kontaktu, ale w tym tygodniu zdarzyło się, że się spotkaliśmy. I mogłem doświadczyć tego, że 77 to nie tylko oznaczenie wybaczania ciągłego, ale to także oznaczenie trwania procesu wybaczania. Nie wybacza się od razu… Ja potrafiłem dopiero spotkać się z tą osobą i normalnie porozmawiać o nas od 1,5 roku. Długo, ale dziękuje Bogu, że dostąpiłem tej ogromnej łaski…

Dzisiaj Liturgia Słowa stawia przede mną obraz Kościoła. Ten obraz jest widoczny bardzo mocno w Ewangelii, gdzie Jezus przywołuje obraz winnicy. Takie przedstawienie pozwala mi doświadczyć, że Kościół to nie tylko miejsce gdzie ja mogę robić co chce, rządzić, wypoczywać. Ale Kościół to miejsce pracy, w szczególności dla mnie jako kleryka, który „jest powołany do pracy w winnicy Pańskiej” (jak to się często słyszy). Kościół to miejsce dla każdego, dla Ciebie, dla mnie, dla sąsiada, czy przysłowiowego Jasia Kowalskiego. Bo to miejsce dla każdego grzesznika, który chce pracować nad sobą. Każdy jest powołany do świętości, do zbawienia, ale nie można ich zdobyć poza winnicą! Tylko w niej otrzymujemy denara, czyli życie. Może się to wydawać śmieszne, często słyszę jak moi znajomi mówią: „Bóg tak, Kościół nie!”, jest to błędne myślenie. Nie można oddzielać wiary od Kościoła, bo w nim jest pełnia środków do zbawienia. Ładny slogan, często słyszę, a więcej, sam niegdyś tak myślałem. Co się zmieniło? W zasadzie niewiele, pojąłem jedną bardzo ważną prawdę. Kościół jest zarazem święty i grzeszny. Tu jest Bóg i  ja, tu się spotykamy razem. On święty, czysty, ja brudny i skalany; tak samo inni ludzie, są i święci i grzeszni. Nie gorszę się grzechami innych. Dlaczego? Bo gorsza się tylko pyszni i ci co myślą, że oni tak by nie zrobili! Tylko w Kościele mogę się zbawić i nic co ludzie grzeszni zrobią, nie zniechęci mnie do wiary w Boga, do miłości do Niego i próby nawracania się każdego dnia…


To także pytanie o moje mniemanie o sobie i innych. W winnicy Pańskiej każdy jest traktowany tak samo przez Boga, obojętnie czy przyszedł o godz. 3, 6, 9 czy 11. Każdy z nas jest dzieckiem Boga, po to właśnie przyszedł Jezus na ziemie by przypomnieć Tobie i mi, że jestem dzieckiem Boga, traktowanym w wyjątkowy i jedyny sposób. Może się wydawać, że to niesprawiedliwe, że pracując więcej powinno się mieć lepiej. Dziś Pan pokazuje konkretnie, że Bóg prowadzi swoimi drogami każdego i mnie też. Często się wydaje, że to ja wiem lepiej, że to ja jestem panem i mówię przeciwnie do proroka Samuela: „Słuchaj Panie, bo Twój sługa mówi” (por. 1 Sm 3,10). Podoba mi się takie stwierdzenie, jeśli chcesz sprawdzić czy Pan Bóg ma poczucie humoru, to powiedz Mu plan na swoje życie. I to jest prawda. Bóg ma inny plan, Pan mówi: „bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami” (por. Iz 55, 8), mi (nam) może nie do końca znany, wymagający ode mnie wiary i zaufania.

Mogę śmiało pytać, jak to? Skąd mam wiedzieć, ze idę dobrze, że to co robię to jest Jego wola? I często to robię. Odpowiedź jest jednak banalnie prosta, wydaje się, że często pomijana, „Pan jest blisko wszystkich, którzy Go wzywają, wszystkich wzywających Go szczerze” (por. Ps 145, 18). Ta szczerość i szukanie Boga pozwalają na odkrycie Jego drogi. Tylko trzeba prawdziwie chcieć być Jego uczniem, należeć do Jego winnicy… Właśnie weryfikacja swojej drogi życiowej, aktualnie podejmowanych decyzji i pytanie: Boże, czy ja dobrze robię dokonuje się w swoim sumieniu, dobrze uformowanym, na modlitwie i w rozeznawaniu z ojcem duchownym. Dzisiaj modlę się o taką postawę serca, jak słyszeliśmy w aklamacji przed Ewangelią: „Otwórz, Panie nasze serca, abyśmy uważnie słuchali słów Syna Twojego” (por. Dz 16, 14b). A co Bóg dzisiaj mówi do Ciebie?

Błogosławionej niedzieli!

niedziela, 11 września 2011

24 niedziela zwykła

Liturgia Słowa 24 niedzieli zwykłej:
Syr 2,30–28,7 Ps 103 Rz 14,7–9 Mt 18,21–35

          Dzisiejsza Liturgia Słowa stawia przede mną obraz przebaczenia, jako kolejnego korku ku  dojrzałości chrześcijańskiej. Tydzień temu Pan przypominał o "obowiązku chrześcijańskiego-pełnego  miłości upominania", a dziś mówi o wybaczeniu, które dzisiaj jest traktowane bardzo wybiórczo, albo jest bardzo spłycane, albo traktowane jako coś zarezerwowanego tylko dla religijnych i moralnych gigantów ducha (np. wybaczenie przez Jana Pawła II zamachowcy Ali Agcy?). Nic bardziej mylnego, przebaczenie dotyka każdego z nas, w każdym razie powinno, gdyż każdy z nas codziennie rano i wieczorem mówi w pacierzu: "I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".
 
 
          Te słowa są trudne w realizacji, bo wybaczenie jest trudne. Często posługujemy się tym wyrażeniem, ale czy wiemy co ono tak naprawdę znaczy? Każdy wyczuwa jakieś jego znaczenie, ale... Wg mnie wybaczyć tzn. "zaufać na nowo". Prosimy Ojca o przebaczenie nam naszych grzechów, ale w tej prośbie jest zawarty jeden warunek, to wybaczenie Ojca jest w pewnym stopniu zależne od naszej umiejętności wybaczania innym ludziom... Dlatego w Ewangelii słyszymy: "Panie, ile razy mam przebaczać, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”. Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy" (por. Mt 18, 21-22). Liczba 77 nie jest przypadkowa. Liczba 7 oznacza w Piśmie Świętym doskonałość, pełnie. Skoro Jezus zestawia tutaj 2 razy obok siebie liczbę 77 oznacza to umiejętność wybaczania zawsze, stale, w pełni. Wybaczenie jest trudne, bo dotyczy szczególnie wnętrza każdego z nas. Szczere przebaczenie musi pokonać także ból jaki wywołało jakieś złe zdarzenie, to znaczy "zaufać na nowo". Nie jest to o tyle łatwe, bo człowiek ma dobrą pamięć w szczególności do złych rzeczy, a już świetną do złych rzeczy jakie nam wyrządzili inny ludzie, zwłaszcza bliscy. Ciężko jest wybaczyć mężowi/żonie zdradę małżeńską czy przyjacielowi zdradę tajemnicy. Wiem, bo sam tego mocno doświadczam, skłamałbym mówiąc, że łatwo jest odbudowywać relacje na nowo. Wiem ile to kosztuje wysiłku, ile bólu... Ale Jezus nigdy nie mówił, że będzie łatwo być Jego uczniem, że to łatwizna, ale wręcz przeciwnie, że to dla twardzieli i ryzykantów, bo każdy,w tym i ja, musi nieść swój krzyż...

          Mocno do takiego poważnego traktowania sprawy motywuje mnie co 2-tyg spowiedź. Dla wielu jest to pewnie mocne zdziwienie, dlaczego tak szybko? Teraz po 2 latach mogę szczerze odpowiedzieć, żeby dostrzec w sobie grzeszność, zależność od Boga i uczyć się wybaczać, tak jak Bóg wybacza mi grzechy w Sakramencie Pokuty. Tam uczę się wybaczenia, patrzenia z miłością na siebie, nie potępiając siebie i dostrzeżenia tego ogromu łaski miłosierdzia Boga jaka na mnie spływa. Spowiedź to nie myjnia naszego sumienia, jak myjnia samochodowa, wchodzisz i szybko raz dwa, mówisz grzechy, ksiądz odpuszcza i po zawodach, to coś więcej. To Sakrament, który ma moc przemiany serca i tylko szczere przygotowanie się do niego, właściwe jego przeżycie pozwala na taką zmianę, co więcej pozwala poczuć prawdziwe błogi pokój w sercu, wiedząc, że Bóg Ci wybacza!
 
          Słowo dzisiaj pięknie opisuje Boga: "Pan jest łaskawy, pełen miłosierdzia" (por. Ps 103,1). i takiego Boga doświadczam w konfesjonale. Żydzi starotestamentalni wierzyli w Boga Jahwe, Boga który się lituje nad nimi, który: "Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca; Jak odległy jest wschód od zachodu, tak daleko odsunął od nas nasze winy" (por. Ps 103, 10.12), nie mniej jednak nie zapomina o ich przewinieniach, jest Sędzią, który pamięta i rozlicza z każdego przewinienia. Myśleli tak, bo zapomnieli, że "Bóg jest miłością" (por. 1 J 4,8). Przebaczenie często na przestrzeni wieków uznawane było i jest za słabość, tymczasem wiąże się ono z miłością, bo tylko osoba, która prawdziwie kocha, potrafi wybaczyć. Zawsze mnie to zadziwiało w filmach (szczególności tych amerykańskich) jak kobieta może wybaczyć mężowi zdradę, albo coś gorszego? Powód jest jeden, musi to być prawdziwa miłość. I taką miłością Bóg darzy każdego z nas, mnie i Ciebie. Czasami wydaje się to nie prawdopodobne, ale wtedy patrze na krzyż:
 
 
i widzę szczególny obraz przebaczenia, bo właśnie na nim Jezus woła: "Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią" (por. Łk 23,34). W godzinie śmierci Jezus woła o przebaczenie dla tych, którzy zadają Jemu śmierć. To przebaczenie, które On tak szczególnie głosił (por. Łk 15, 11-32), pokazuje jak wypełnić, nawet w najgorszej dla nas godzinie... O takie przebaczenie proszę Boga dzisiaj... A o co Ty go prosisz, po usłyszeniu dzisiejszej Liturgii Słowa?



Błogosławionej niedzieli!

sobota, 3 września 2011

23 niedziela zwykła

Liturgia Słowa 23 niedzieli zwykłej:

Ez 33,7-9; Ps 95; Rz 13,8-10; Mt 18,15-20


          Przez tydzień, który minął byłem w WSD na dyżurze. Czytałem już to słowo w piątek, dając czas Duchowi Świętemu by mnie natchnął, pokazał co chce mi dzisiaj powiedzieć, nad czym powinienem się zastanowić... Dzisiejsza Liturgia Słowa stawia przed nami obraz Starotestamentalnego Prawa, wypowiedzianego przez Pana. Cenna jest w tym i samo nazwanie tej mowy: "Obowiązek upominania". To słowo obowiązek dzisiaj szczególnie kojarzy nam się źle, z czymś wbrew naszej woli, coś co musimy spełnić. Mało kto, w tym i mi się zdarza traktować obowiązki jako coś narzuconego. Ten obowiązek przychodzi nam jednak o tyle łatwo, ponieważ dziś łatwo jest się nad kimś pastwić, wyszydzić kogoś, wytknąć go palcem... Jednak Bóg dziś po raz kolejny przypomina mi o innym upomnieniu, do jakiego jesteśmy zobowiązani. Tym upomnieniem jest "upomnienie miłości".
          Miłość, to wyróżnik chrześcijan. Już od początku chrześcijaństwa poganie mówili o chrześcijanach: "Patrzcie jak oni się miłują". Miłość dla wielu dziś to puste słowo, bardzo spłycone, związane z doświadczeniami emocjonalnymi. Bóg przypomina nam o innym obrazie miłości, o miłości altruistycznej, takiej która pozwala sama na zrezygnowanie z samego siebie. Pismo Święte przypomina: "Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. (por. 1 J 4, 7-8). Taka miłość ma nas wszystkich wyróżniać, taką jak mówi św. Paweł: "wszyscy jesteśmy sobie dłużni" (por. Rz 13,8), obojętnie czy jest się klerykiem, ministrantem, osobą stojącą w pierwszym rzędzie, pod chórem, za drzwiami Kościoła lub w ogóle poza nim... Taka miłość jest właśnie: "doskonałym wypełnieniem Prawa" (por. Rz 13,10), gdyż przykazanie miłości jest największym przykazaniem Nowego Prawa...
          Dzisiaj Jezus także przypomina w Ewangelii o braterskim upomnieniu, można wręcz powiedzieć, że powtarza za prorokiem Ezehielem, doskonale wyjaśniając jego zasady: "Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch lub trzech świadków opierała się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik" (por. Mt 18,15-17). Upomnienie nie jest po to by człowieka zgnębić, ale po to by mu pomóc. Widzimy to i dostrzegamy w codziennym życiu, np. gdy jakakolwiek mama mówi do swego dziecka, żeby nie dotykał gorącego czajnika bo się poparzy, a ono dotyka, później mu zwraca uwagę, żeby tego więcej nie robić. Dlaczego to robi? Bo go kocha... Tak samo powinno się postępować w życiu, podejść i powiedzieć komuś kogo nie lubimy, u którego coś nam nie odpowiada, lub gdy robi coś złego, podejść i powiedzieć co jest nie tak. Nie można jednak iść i powiedzieć w roli wyższej osoby, która karci, lecz podejść z miłością...
          Powiedzenie komuś upomnienia to nasz obowiązek, bo gdy ktoś nas nie upomina, a widzi, że źle robimy, tak samo i my to znak, że nam nie zależy na osobie która coś złego robi, to znak, że nie kochamy jej po chrześcijańsku i wtedy nasz brat umiera "z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie - mówi Pan" (por. Ez 33, 8). Ale zacząć trzeba najpierw w 4 oczy, nie obmawiać kogoś za plecami, co dzisiaj także jest często spotykane. Mówi się o kimś źle, a później się do niego jeszcze uśmiechamy, uważając, że jest wszystko w porządku... Najpierw sam na sam, później z kimś na koniec wobec starszych, gdy to nie pomaga mamy sumienie czyste; dziś często się spotyka także opuszczanie albo pierwszego i drugiego kroku i przechodzi od razu do trzeciego, albo kończy na pierwszym. Tylko, że Jezus wzywa i przypomina o 3 krokach, które są podstawowe...
          Upomnienie trzeba też umieć przyjąć, bo tak samo i my jesteśmy grzeszni, ale to dziś w szczególności zanika. Widzę to także po sobie; ciężko jest przyjąć upomnienie, bo traktuje się je od razu jako atak na mnie, nie jako wyraz odpowiedzialności za siebie nawzajem... W jakiej postawie odnajdujesz dziś siebie? Co Bóg mówi dzisiaj szczególnie do Ciebie?
          Błogosławionej niedzieli!