Pismo Święte

Pismo Święte

niedziela, 21 czerwca 2015

12 niedziela zwykła - weź Jezusa!



Liturgia Słowa 12 niedzieli zwykłej:

Hi 36,1.8-11 Ps 107 2 Kor 5,14-17 Mk 4,35-41

            Papież Franciszek niedawno ogłosił swoją nową encyklikę: „Laudato si”, tzn. „Błogosławiony bądź”. To encyklika odważna, list – zaproszenie do rozmowy o kształcie świata, naszego jedynego i wspólnego domu, drogowskaz na kilkadziesiąt kolejnych lat. Jest to pierwszy tego rodzaju dokument nt. ekologii, ale jakże potrzebny. Wiara to nie tylko dogmaty, ale też to, jak się realizuje w konkretnych dziedzinach życia. Zapraszam do lektury!

Wraz z Jezusem i z Apostołami znajdujemy się pod koniec dnia. Marek notuje: „Gdy zapadł wieczór owego dnia, Jezus rzekł do swoich uczniów” (Mk 4,35a). Znajdujemy się w chwili, gdy Jezus nauczał tłumy w wielkich przypowieściach. Tłum jest nasycony Słowem Jezusa. Teraz jakby zaczyna się etap, gdy Jezus będzie szczególnie swoimi czynami podkreślał to, co głosił. To, co Jezus głosił uczniom, teraz będą musieli sami zaakceptować i przyjąć, aby wraz z Jezusem udać się na drugi brzeg, aby wraz z Jezusem zaświtał dla nich nowy dzień wiary. Panuje noc, a wraz z wodą czy wichrem ukazują one potęgę zła i nieujarzmianych sił natury, które były postrachem Żydów. Po usłyszeniu Słowa Jezusa, każdy człowiek stoi przed propozycją Jezusa: „przeprawmy się na drugą stronę” (Mk 4,35b), tzn. wejścia w to doświadczenie, wejście w trud i ciemność, po to, aby osiągnąć drugi brzeg i świt. Uczniowie podejmują wyzwanie i „zostawili tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim” (Mk 4,36). Widać, że Apostołowie nie są sami, są inni, ale cała akcja będzie skupiona wokół łodzi Jezusa, łodzi do której Apostołowie zabrali Jezusa. Inne bowiem łodzie nagle giną wobec łodzi Jezusa. Apostołowie nie są głupi, biorą ze sobą Jezusa, bo wiedzą, że tylko człowiek głupi i narwany idzie w doświadczenie sam, bez Jezusa…

I co w tym takiego dziwnego? „Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała” (Mk 4,37). Nic dziwnego. Nie dziw się Apostołom i swojemu życiu. Bo skoro Boga zapraszasz do swojej łodzi, to wszystko inne wokół szaleje. Świat i demony, które odrzucają Boga, budzą się i robią raban. Na wiele różnych sposobów może się to dokonywać. Można poczuć, że wiatr jest zupełnie przeciwny – jakieś relacje, które ograniczają przed pójściem dalej, np. rodzinne, przyjacielskie, koleżeński (to takie toksyczne, pozbawiające życia relacje) czy fale, które chcą zatopić – różne nałogi, przyzwyczajenia i skłonności człowieka. I tacy Apostołowie, doświadczeni i wielcy rybacy reagują zaskakująco. „Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” (Mk 4,38b). Po prostu się boją. Człowiek ma w sobie jakiś naturalny lęk życia, boi się śmierci. Także tej duchowej, także tej, gdy trzeba coś zostawić, aby przeżyć. Bo choć to trudne, umieranie w wielu rzeczach, dokonywanie zmian, to Apostołowie uczą, że sami z siebie nie damy rady. Oni panikują, boją się, najlepiej by się wycofali. A uczą, że nie swoją mocą można to wszystko pokonać, lecz trzeba mocą Jezusa. Dlatego dobrze, że zabrali Go ze sobą. A co On takiego robi? „On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu” (Mk 4,38a). Śpi po to, aby się zmierzyć z samym sobą, żeby zobaczyć swoją niemoc, swoje braki, swój strach. Śpi, aby popatrzeć sobie prosto w oczy.

Ale to nie wszystko. Jezus na prośbę uczniów zaraz „wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: Milcz, ucisz się!” (Mk 4,39a). Jezus zupełnie spokojny, panuje nad sytuacją. Jaki tu jest kontrast zachowań – strach i niepokój uczniów; szalejąca nawałnica oraz spokojny i pewny siebie Jezus. Tam gdzie sami nie możemy, On reaguje konkretnie. Greckie pefimoso oznacza nałożyć kaganiec. Jezus zupełnie jako Bóg panuje nad wszystkim. Nie ma niczego takiego, nad czym On by nie zapanował, czemu by nie założył kagańca. On jest Bogiem, jak w księdze Hioba, który: „bramą zamknął morze” (Hi 38,8a). Tradycja żydowska pokazuje, że Bóg panuje nad wiatrem i morzem (Ps 107,29; Jon 1,15). I konsekwencja Jezusowego działania jest to, że: „wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza” (Mk 4,39b). Tam gdzie działa Bóg zawsze pojawia się pokój. Choć Bóg czasami działa różnie, ale zawsze w pokoju. Gdy wielokrotnie myślimy czy to co w naszym życiu się dzieje, czy jest Boże czy nie Boże, to pierwszym kryterium zawsze pozostaje Chrystusowy pokój lub jego brak…

Cała sytuacja doprowadza do konkretnego pytania Jezusa: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” (Mk 4,40) i pytania uczniów „Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?” (Mk 4,41). Prawdziwa wiara to zaufanie Temu, który jest w stanie ocalić moje życie, wtedy gdy tonę i umieram. Obojętnie od tego, czy już brakuje nam powietrza pod wodą zła, czy ledwo co się unosimy, obojętnie od tego. Tylko Bóg ocala. Do takiej wiary dziś nas Jezus wzywa. Wiary w której Jezusa zaprosimy do łodzi swojego życia, zaprosimy Go, zmierzymy się z nami samymi i problemami naszego życia, a On w spokoju to pokona, mimo naszego strachu. Ale trzeba Jezusa zaprosić. Zwykłym prostym aktem wiary. W każdą burzę życie, te małą, od jakiejś kłótni i sprzeczki, przez te większe, gdy mamy problemy różnego rodzaju, aż po te największe, gdy jesteśmy zagubieni i skołowani. Nie mamy co wstydzić się swojej łodzi, czy jest dziurawa i tonie, czy jest piękna jak Titanic, czy zwykła: szara i mała. Bóg chce wejść to naszej łodzi, obojętnie od jej stanu. Bóg czeka na brzegu, aby z nami popłynąć dalej. Czeka na zaproszenie. Boże, wchodź do każdej mojej łodzi! Wchodź i płyń ze mną!

Krótko o tym, co uczy nas dziś św. Paweł. „za wszystkich umarł /Chrystus/ po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał” (2 Kor 5,15). Paweł przypomina, że Chrystus umierając za każdego z nas przeznaczył nas do życia, a nie do śmierci. Do życia już nie dla siebie w egoizmie, ale do życia w pełni miłości, życia dla Jezusa. Nasze życie, wszystkie plany i decyzje powinny być przez ludzi wierzących jasno określane na Jezusa. Wszystko robiąc, szukając Jego woli, bo „to, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe” (2 Kor 5,17b). Po Chrzcie jesteśmy nowymi ludźmi. Nowymi, dla których podstawowym charyzmatem jest miłość. „Miłość Chrystusa przynagla nas” (2 Kor 5,14a) do pokonywania siebie, do pozostawiania siebie, a chodzenia dalej. Do większej modlitwy, spełniania uczynków miłosierdzia, wierności małżeńskiej i przyjacielskiej, do radości życia i optymizmu, do pomocy drugiemu człowiekowi itd. Panie, wlewaj w nas miłość na Twój wzór! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej niedzieli i czasu zwykłego!

Brak komentarzy: