Pismo Święte

Pismo Święte

sobota, 9 maja 2015

6 niedziela Wielkanocy - kreatywność Ducha


Liturgia Słowa 6 niedzieli Wielkanocy:

Dz 10,25-26.34-35.44-48 Ps 98 1 J 4,7-10 J 15,9-17

            Dzisiaj moi koledzy z WSD Rzeszów (kurs V), jak i z większości seminariów w Polsce wyjechali na rekolekcje przed święceniami diakonatu. Pamiętajmy o nich w naszych modlitwach, aby byli sługami na wzór Jezusa Sługi. Przed nami także wybory, wybierzmy się na nie, aby zagłosować i spełnić w ten sposób nasz patriotyczny obowiązek. Ale w naszych modlitwach pamiętajmy też o Polsce. Było wspomnienie św. Stanisława (8 V), przed nami wspomnienie św. Andrzeja Boboli (16 V), patronów Polski. Za ich wstawiennictwem módlmy się za Ojczyznę!

Wędrówkę ze Słowem Bożym zaczynamy dzisiaj ze św. Piotrem. Czytamy: „kiedy Piotr wchodził, Korneliusz wyszedł mu na spotkanie, padł mu do nóg i oddał mu pokłon” (Dz 10,25). Wielki święty zawitał do domu poganina Korneliusza i po tajemniczym śnie, gdzie otrzymuje od Boga przynaglenie do przyjęcia pogan do Kościoła zostaje mu oddany kult. Korneliusz pada przed Piotrem, mimo, że słyszał katechezę nt. Jezusa, Jego mocy, Jego działania. Czasami w wierze można się zagubić i zamiast wielbić Boga, zaczynamy wielbić Jego uczniów. I ci uczniowie czasami mogą zabiegać o to, aby być tak traktowanymi. Ta chęć przesuwania w wierze Boga na drugi plan grozi każdemu. Piotr wiedział o tym doskonale, że jest tylko uczniem, dlatego reaguje: „podniósł go ze słowami: Wstań, ja też jestem człowiekiem” (Dz 10,26). Uczeń Jezusa wie, że to nie dla niego są zaszczyty i chwała, ale swoim życiem ma prowadzić do Boga. Sam Jezus to powiedział: „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,16). Piotr nic sobie nie rości, ale w dalszej części swojej mowy pokazuje Boga, Jego dobroć i miłość. Być znakiem Boga, a nie pseudo-bogiem…

Ci poganie, słuchając nauki Piotra dostępują wielkiej łaski: „Duch Święty zstąpił na wszystkich, którzy słuchali nauki” (Dz 10,44). Duch Święty zstępuje na pogan, na wszystkich, na tych, którzy słuchają nauki. Słuchanie nauki, słuchanie wiary prowadzi i przygotowuje do spotkania z Duchem Świętym. Teraz oczekujemy na Zesłanie Ducha. To już za 2 tygodnie. I to jest czas, gdy trzeba się na to dobrze przygotować. Bo Duch nas uzdalnia, przemienia, ożywia. Dziwi trochę zachowanie Żydów: „I zdumieli się wierni pochodzenia żydowskiego, którzy przybyli z Piotrem, że dar Ducha Świętego wylany został także na pogan” (Dz 10,45). Ducha Świętego nie zamkniemy w butelce, jak dżina, nie ograniczymy Go jak ptaka w klatce. Duch Święty wyłamuje się naszym schematom i myśleniu. Jest spontaniczny, działa zgodnie ze swoją Wolą, ale zawsze prowadząc do tego, do czego prowadził pogan: „mówią językami i wielbią Boga” (Dz 10,46). Duch Święty prowadzi do wiary, prowadzi, tam gdzie nam się nie marzyło i daje to, o czym nie myślimy. Duch nas przerasta, pozytywnie. On nas nastraja, jak radio i TV, aby odbierać Boże fale i nimi w swoim życiu nadawać. By tego doświadczyć, trzeba, jak poganie dzisiaj, słuchać nauki, słuchać Słowa. Dziś, gdy ciężko jest słuchać, bo człowiek lubi mówić, a Bóg prosi, aby słuchać. A tzn. zamknąć swoje usta, być otwartym sercem i mieć je wyciszone. Panie dawaj nam takie serce i wylewaj na nas swojego Ducha!

Największym i podstawowym charyzmatem i darem Ducha Świętego jest miłość. Czytamy w liście Jana: „Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością” (1 J 4,7-8) i w Ewangelii: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej!” (J 15,9). Miłość jest Boża. Ale i ludzka, Bóg nam ją pokazał, nam ją dał. I od wieków była to typowa cecha, wyróżnik dla chrześcijan. Grecka agape, tzn. miłość, która potrafi pomóc drugiemu człowiekowi unosząc się ponad krzywdy i podziały, ta miłość, która potrafi wybaczać zamiast niszczyć. Chyba nam, chrześcijanom takiej miłości brakuje. Ludzie nie widzą w nas takiego świadectwa życia wiarą. I dziś Jezus nam przypomina, że każdy z nas został powołany do miłości.

Jezus mówiąc: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej!” (J 15,9) pokazuje, jak bardzo Bóg tęskni za każdym człowiekiem, za mną, za Tobą. I jego słowa to nie jest nakaz, ale prośba Boga, aby być blisko Niego, aby odwzajemnić Jego miłość. Z tego rodzą się dwa doświadczenia. Pierwsze to doświadczenie Boga, który kocha mnie. Konkretnie mnie. Takiego jakim jestem. Kocha mnie pomimo wszystko. Kocha mnie, ale nie mój grzech. Kocha bezwarunkowo. To jest powód do ogromnej radości, ale i wezwanie do odpowiedzi. I drugie doświadczenie to miłość bliźniego. Z takiej miłości, jaką ja zostaje obdarowany przez Boga rodzi się miłość do drugiego. Bo miłość rodzi miłość. Nienawiść rodzi nienawiść, a gniew rodzi gniew. Skoro sam czuje, że jestem kochany, że jestem bezpieczny, tym się będę dzielił z innymi. Dlatego Jezus mówi: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 15,12). Bez miłości do Boga i do człowieka jesteśmy zupełnie jałowi, bezpłodni, umarli duchowo. Bez miłości nie istniejemy, ale wegetujemy. Taka miłość jest trudna. I konkretna. Miłować takich, którzy nas denerwują swoją osobą, byciem, życiem, bez większego powodu. Miłować nawet tych, którzy byli nam bliscy, a teraz z różnych powodów już nimi nie są i mijają nas bezwiednie na ulicy. Miłować tych, do których czasami zadzwonimy, napiszemy smsa, a oni nie odbiorą, nie odpiszą i nie oddzwonią.

Jezus wyróżnia nas ogromnie dzisiaj, mówi: „Wy jesteście przyjaciółmi moimi” (J 15,15). Być przyjacielem Boga to jest coś! Bóg mi ufa, jak przyjaciel przyjacielowi, wierzy we mnie, w moje intencje i chęci. Ufa mi. Tym można, ba, trzeba się chwalić! Lubimy się chwalić znajomościami z przyjaciółmi, gwiazdami itp. A Bóg jest dużo większy od nich. Takim przyjacielem, Bożym przyjacielem trzeba się chwalić. Dlatego Jezus konkluduje: „To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna” (J 15,11). Radość powinna wypływać z miłości i przyjaźni z Bogiem. To nie tylko wesołkowatość, ale trwała postawa, pełna optymizmu i szczęścia. Bo Bóg tak samo, jak do miłości i przyjaźni powołał nas do radości. Ona powinna z nas wypływać, powinna być dla nas dowodem osobistym. Bóg dzisiaj daje radość, każdemu, trzeba to tylko poczuć. Panie, dziękuje Ci za Twoją miłość, przyjaźń, za radość! Chce nimi żyć na co dzień, pełną parą! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Radości ze Zmartwychwstania! +

Jeśli chcesz, to przeczytaj komentarz sprzed 3 lat:

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Myślę, że w miłości ważne są drobnostki, które są wyrazem codziennego,,umierania" dla drugiego :)

W relacji z drugim często objawia się to jaką relację mam z Panem Bogiem (jak traktuję drugiego człowieka, jak z nim rozmawiam, co dla niego robię i czego nie robię).

Fascynujące, że Jezus stawia nas tak bardzo na równi i nazywa nas swoimi przyjaciółmi :)

Pozdrawiam :)