Pismo Święte

Pismo Święte

sobota, 25 stycznia 2014

3 niedziela zwykła - kto pokona Jezusa?!


Liturgia Słowa 3 Niedzieli zwykłej:

Iz 8,23b-9,3 Ps 27 1 Kor 1,10-13.17 Mt 4,12-23

           

W Kościele, jak co roku między 18 a 25 stycznia, obchodziliśmy Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Hasłem tygodnia był cytat z 1 Listu do Koryntian, który jest obecny także w Niedzielnej Liturgii Słowa: Czyż Chrystus jest podzielony? (1 Kor 1,1-17). Módlmy się o jedność wszystkich chrześcijan!

Można szczerze pomyśleć, czytając wszystkie czytania, ze ta III Niedziela zwykła jest naprawdę zwykła i nic nie wnosi w życie wiary, ale to tylko pozory. Izajasz w pierwszym czytaniu wskazuje: „W dawniejszych czasach upokorzył [Pan] krainę Zabulona i krainę Neftalego, za to w przyszłości chwałą okryje drogę do morza, wiodącą przez Jordan, krainę pogańską” (Iz 8,23b). Pan czasami daje takie znaki, takie sytuacje, aby nas upokorzyć. Te krainy były kiedyś zamieszkiwane przez pobożnych Żydów, ale wraz z inwazją na Królestwo Izrael w 732 r. p.n.e. odczytywano to wydarzenie, jako upokorzenie. Zaczęła się deportacja ludności, synkretyzm religijny, ludzie zaczęli odchodzić od wiary. Może się to wydawać dziwne, albo wydawać, jakąś karą. Ale nie! Pokora, w którą czasami Pan wprowadza, to przeciwieństwo pychy, do której zdolni jesteśmy po grzechu pierworodnym. Pan chce nas chronić, aby krótko mówiąc, nie popsuć swojego życia i to nie tylko tego ziemskiego, ale i życia wiecznego. Izajasz dodaje: „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło” (Iz 9,1). Dla tych krain jest nadzieja, Mesjasz przyjdzie i poprowadzi wszystkich do Boga. Gdy ktoś jest zagubiony to jest mu ciężko się wydostać. Dlatego Izajasz i Psalmista podkreślają, ze to „Pan jest światłem i zbawieniem” (Ps 27).

Doświadczenie, ale nie pozorne, tylko prawdziwe doświadczenie Boga, rodzi radość. Nic dziwnego, że Izajasz dodaje za chwilę: „Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele. Rozradowali się przed Tobą, jak się radują we żniwa, jak się weselą przy podziale łupu. Bo złamałeś jego ciężkie jarzmo i drążek na jego ramieniu, pręt jego ciemięzcy jak w dniu porażki Madianitów” (Iz 9,2-3). Naturalnym dla człowieka jest pozostanie w świetle, człowiek lubi światło, dobrze się w nim czuje. Dlatego światło Boże daje radość, olbrzymią radość. Ludzie cieszą się zawsze gdy plon jest dobry, albo gdy na wojnie zdobyli duży łup. Chrześcijan zaś cieszy, ze to Pan daje wolność, łamie pręty i więzy, które nas krępują. To proroctwo spełnia się w osobie Jezusa. W Ewangelii czytamy: „Gdy Jezus posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: Ziemia Zabulona i ziemia Neftalegou, Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan! Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci światło wzeszło” (Mt 4,12-16). Do krainy przychodzi światło – Jezus. Gdy On jest, wiadomo którędy iść. Mimo, że Jezus idzie do Galilei, która zaraz jest nazwana pogańską krainą. Przy Nim nie ma tak zakręconej sytuacji, z której nie da rady się wyplątać i ani żaden amerykański czy rosyjski naukowiec sobie z tym nie poradzi z czym sobie poradzi Jezus.

Nic dziwnego, że Psalmista retorycznie pyta: „kogo miałbym się lękać? przed kim miałbym czuć trwogę?” (Ps 27), skoro to „Pan światłem i zbawieniem moim, obrońcą mego życia” (Ps 27). W zasadzie te słowa powinny wystarczyć, uczciwie można by zakończyć i skupić się tylko na nich. Tu jest wszystko. Miłość Boża, Jego troska o człowieka, są one tak ogromne, że każdy przy Nim wymięka. Jezus pokazuje drogę w konkretny sposób, daje nam swoje słowo (tego doświadczyli dzisiaj Apostołowie), daje nam wspólnotę – te małą, naszą konkretną, parafialną, akademicką, w pracy, ale daje nam także wspólnotę Kościoła. Psalmista dodaje: „O jedno tylko proszę Pana, o to zabiegam: żebym mógł zawsze przebywać w Jego domu przez wszystkie dni życia, abym kosztował słodyczy Pana, stale się radował Jego świątynią” (Ps 27).  Nie chodzi o to, aby cały czas przesiadywać w Kościele, ale o to, aby Kościoł nosić w sercu. A to znaczy, żyć zgodnie z jego wskazaniami, dobrze o nim mówić. Nie można tego rozdzielać, nikt przecież kto jest np. w małżeństwie nie mówi źle o swojej żonie, albo mężu, inaczej świadczy to o jakiejś złej sytuacji, chorej, jakiejś patologii. Panie, dziękuje Ci, że przyszedłeś i dajesz nam światło, że pokazujesz drogę, którą należy kroczyć, dziękuje Ci, że nas bronisz i pomagasz nam wyjść z każdej sytuacji!

Dzisiaj w Ewangelii widzimy także scenę powołania Apostołów (zob. Mt 4,18-22). Apostołowie są przy swoich codziennych zajęciach, pracują przy sieciach, w łodzi, wraz z innymi ludźmi. Oni mogli się tego w ogóle nie spodziewać, że przyjdzie do nich Mesjasz, Zbawiciel. Często nam, wierzącym ciężko jest dostrzec Jezusa w naszej codzienności, np. studiach, szkole, pracy, odśnieżaniu. Ale i do tych prostych, codziennych zajęć przychodzi Jezus i w nich chce uczyć nas miłości, szacunku, chce czynić nasze życie pełniejszym, szczęśliwszym! Galilea, w której dzisiaj się znajdujemy, jest także symbolem takiej pogardzanej, wiejskiej prowincji, dziury. Apostołowie pewnie, jak wiele innych osób, chciało się wyrwać z Galilei, aby rozpocząć nowe, inne życie. I to Jezus przychodzi, aby im to dać, nowe życie!

To zaskakujące, że z takiej grupki, Mistrza i czterech ludzi, którzy w chwili powołania „natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim” (Mt 4,20.22) przechodzimy do wielkiej wspólnoty Kościoła w Liście do Koryntian. A widzimy już, że ta wspólnota nie jest idealna, znajdują się tam spory, różne, choć dzisiaj dotyczący jedności grupy. Paweł pisze: „Upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni, i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli” (1 Kor 1,10). Przy tych słowach zawsze stawiam sobie pytanie, czy jestem człowiekiem sporu, rozłamów, jak Chloe, czy jedności, miłości? Paweł jest zaskakujący, gdyż dwa razy w tym małym tekście używa słowa brat (w. 10.11), łagodząc w ten sposób wyrzuty, wskazując, że zwraca im uwagę z miłością oraz na to, że w ich wspólnocie powinien obecny być duch miłości braterskiej. Paweł poprzez wyrażenie w imieniu mówi o całkowitej i bezwzględnej przynależności. W chrześcijaństwie oznacza to nawet więcej: chrześcijanin nie tylko całkowicie należy do Chrystusa, ale też w jakiś dziwny sposób identyfikuje się z Nim, dosłownie znajduje się w Nim. Paweł wskazuje także na argument dlaczego ta wspólnota jest jedna: „Myślę o tym, co każdy z was mówi: Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa. Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni?” (1 Kor 1,12-13). Jedność to także świadomość i głęboka wiara, że należymy do Chrystusa, a nie do proboszcza, opiekuna grupy, biskupa. Owszem po ludzku podlegamy im, ale w wierze wszystkim nam przewodzi Chrystus (zob. Hbr 12,2)! Panie udzielaj nam łaski dostrzegania Ciebie w codzienności, abyśmy byli wyczuleni na Twoją obecność, a naszym wspólnotom, całej wspólnocie Kościoła udzielaj daru jedności! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?


Dobrego czasu, wzrastajcie w Panu!

Brak komentarzy: