Pismo Święte

Pismo Święte

sobota, 11 lipca 2015

15 niedziela zwykła - laska i sandały



Liturgia Słowa 15 niedzieli zwykłej:

Am 7,12-15 Ps 85 Ef 1,3-14 Mk 6,7-13

            Miesiąc lipiec jest miesiącem kontemplacji i adoracji Krwi Pańskiej w tradycji Kościoła. Wielkim propagatorem takie rozwoju kultu był Kasper del Bufalo w XIX w., założyciel Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Przenajdroższej. Dzięki papieżom Piusowi IX i Piusowi X rozszerzono kult. Pamiętajmy o modlitwie Litanią do Najdroższej Krwi Pana, bo Ta Krew obmyła całą ludzkość z grzechów.

Liturgia Słowa zaczyna się od przedstawienia nam proroka Amosa, żyjącego w VIII w. p.n.e. To prorok, który dostał osobiste powołanie od Boga, aby głosić Jego Słowo. Amosowi nie pasowało to ni w ząb. Zadaniem Amosa było przypomnienie Izraelowi, ze bogactwo, zysk i dobrobyt to nie są przyszłościowe lokaty człowieka, ale najlepszą lokatą każdego jest Bóg. Amos próbował, aby lud wrócił do Niego. Ale Amosa dzisiaj widzimy, jako tego, który, mimo trudności pała radością wobec nowego zadania od Pana, bo ma świadomość tego, że Pan jest przy nim, że Pan go wspiera. Mówi: „Nie jestem ja prorokiem ani nie jestem uczniem proroków, gdyż jestem pasterzem i tym, który nacina sykomory” (Am 7,14). Wtedy w czasach Amosa nie opłacało się żyć, jako prorok. Nie mógł on zarobić, nie mógł się czuć bezpiecznie, chyba, że prorokował nie to co chciał Pan, ale to co chciał słyszeć król. Wielu proroków patrzyło więc wtedy w kategoriach zysku na swoje życie i misje. Zapominali oni o wierze we własne siły, zaufaniu Bogu, pozwoleniu się poprowadzić przez Niego. Zapomnieli o tym, że Bóg ufa człowiekowi, że On daje różne zadania i daje wszystko, aby to spełnić. Podobnie może być z nami, bo nie chcemy zaryzykować, nie chcemy nic w naszym życiu zmienić, bo dobrze nam w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy. Ale Bóg chce dać nam więcej, chce od nas, abyśmy my sami chcieli więcej, ale i podporządkowali się Jemu. Choć czasami możemy czuć się puści i wypompowani z życia czy z wiary, choć możemy myśleć że jesteśmy za słabi, ze nic w sobie nie mamy, że ba, mamy problemy z wiarą, więc jak mamy innym głosić, jak sami mamy wierzyć.

Św. Paweł nie pozostaje na to obojętny. Dobrze odrobił lekcje od Jezusa, zrozumiał czym jest chrześcijaństwo. Cały jego hymn jaki dzisiaj słyszymy w II czytaniu, to hymn pochwalny wobec Boga Ojca, który dał nam wszystko w Jezusie Chrystusie. Paweł używa pięknych określeń: „W Nim bowiem wybrał nas przez założeniem świata (…) Z miłości przeznaczył nas (…) W Nim mamy odkupienie przez Jego krew (…) według bogactwa Jego łaski (…) aby, wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie (…) i zostaliście opatrzeni pieczęcią Ducha Świętego, który był obiecany” (Ef 1,3-14). Są to piękne określenia, gdzie Paweł pokazuje nam, że każdy z nas jest przez Boga chciany, że każdy z nas, jest kochany i każdy z nas jest Jego dzieckiem. Każdy z nas wiele otrzymał od Pana, wiele dostał, wiele łaski spłynęło na nas od Niego. Każdy z nas, kto posiada otwarte serce może w spokoju wyliczyć na palach jednej ręki, na poczekaniu, ile Pan dał. Tu trzeba tylko popatrzyć, jak bardzo Pan nam zaufał – rodzicom, że mają siebie i maja dzieci; dzieciom, że nie są sami; studentom, że mają gdzie się uczyć; pracownikom, że będą to robić dobrze; każdemu człowiekowi, że będzie ufał Bogu i realizował Jego plan oraz tworzył dobre i piękne relacje. Paweł wie, że nie on sam, wielki Apostoł, gromadzi wokół siebie ludzi, ale wie, że robi to tylko sam Jezus, a on jest tylko i aż Jego narzędziem.

Tak przechodzimy do Ewangelii, gdzie Jezus rozsyła Apostołów. Czytamy: „Jezus przywołał do siebie Dwunastu” (Mk 6,7a). Greckie proskaleitai oznacza przywołać do siebie, bardzo blisko, postawić przy sobie i wskazuje jednocześnie na autorytet i moc Jezusa. Podobnie Marek określa całą sytuacje przy ustanowieniu Dwunastu (Mk 3,13n). Ci Apostołowie, jakby stworzeni przez Jezusa stają się filarami Kościoła. Jezus „zaczął rozsyłać ich po dwóch” (Mk 6,7b), bo teraz z obserwatorów Jezusa, Jego życia, działania i słowa, stają się świadkami. Wysyłanie po dwóch jest zgodne z żydowskim zwyczajem. Ten sam początek Ewangelii, osoba proroka Amosa i św. Pawła, pokazują, że chrześcijanin jest wezwany do dawania świadectwa. To trudne, bo to kosztuje, zwłaszcza u siebie w domu rodzinnym, wśród swoich znajomych. To kosztuje, ale dobro i relacja z Jezusem zawsze kosztują. Czy my jesteśmy na to gotowi, aby w naszych rodzinach przeżegnać się przed posiłkiem, aby się pomodlić, aby porozmawiać o Piśmie Świętym, o osobistym przeżywaniu wiary, aby zachęcić do jakiegoś wspólnego działa miłosierdzia czy wspólnie wybrać się na jakąś pielgrzymkę, czy jesteśmy w stanie, aby powiedzieć o spowiedzi czy poprosić, aby ktoś nie pił czy nie palił. Różne świadectwa i o różne sposoby głoszenia Pan nas prosi, ale głoszenie jest istotne dla wiary. Bez głoszenia nie ma wiary, jest tylko zabawa. Panie, daj nam ducha głoszenia, ewangelizacji i odwagi!

Przyjrzyjmy się teraz temu,  jacy mamy być wg Boga i co Pan chce od nas, aby głosić. „przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski” (Mk 6,8). Laska w ręku przypomina nam Mojżesza, który wiele laską zrobił. Ale laska to dzisiaj dla nas symbol przywiązania do Boga, symbol bardzo bliskiej relacji z Panem. Ona nam pokazuje, że z Bogiem możemy wszystko, bo działamy nie swoją mocą, ale mocą Boga. Jezus mówi dalej: „idźcie obuci w sandały” (Mk 6,9). Sandały wskazują nam na naszą godność. Niewolnicy chodzili boso, a my mamy sandały, bo jesteśmy wolni i jesteśmy dziećmi Boga. Mamy sandały, bo swoją postawą mamy wskazywać na to, że jesteśmy wolni. Apostołowie „więc wyszli i wzywali do nawrócenia” (Mk 6,12). Oni zrozumieli, że muszą być wierni nakazom Jezusa. Poszli, pewnie z lękiem i obawą, ale poszli głosząc nawrócenie. To wcale nie jest takie łatwe, żeby komuś powiedzieć: potrzebujesz zmiany w swoim życiu, potrzebujesz Jezusa. Wcale to nie jest łatwe. Bo to wystawia nas samych na pośmiewisko i oceny innych, na głupkowate spojrzenia i uśmiechy pod nosem. Ale Jezus na nas liczy, na to, że będziemy dokładnie to robić – głosić potrzebę nawracania się ku Jezusowi, który był centrum życia Apostołów i jest centrum życia swoich uczniów w XXI w.

Chrześcijanin nie może iść na ustępstwa, nie może być cieniem wiary czy jakimś odbiciem ucznia, ale chrześcijanin ma być prawdziwym uczniem, takim, który wie kim dla niego jest Jezus, który mając Go w swoim sercu głosi Jezusa na każdy możliwy sposób: modlitwą, pracą, życiem, poświęceniem. Ten, kto spotkał Jezusa wie, że tylko On jest sensem życia człowieka, On nadaje mu kolorytu i pokazuje jego piękno. Wtedy człowiek staje się prawdziwym świadkiem, prawdziwym Apostołem. Panie, czyń z nas prawdziwych Apostołów, Twoich Apostołów, oddanych Tobie! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej niedzieli i czasu zwykłego!

Brak komentarzy: