Liturgia Słowa 15 niedzieli zwykłej:
Am 7,12-15 Ps 85 Ef
1,3-14 Mk 6,7-13
Miesiąc
lipiec jest miesiącem kontemplacji i adoracji Krwi Pańskiej w tradycji
Kościoła. Wielkim propagatorem takie rozwoju kultu był Kasper del Bufalo w XIX
w., założyciel Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Przenajdroższej. Dzięki papieżom
Piusowi IX i Piusowi X rozszerzono kult. Pamiętajmy o modlitwie Litanią do
Najdroższej Krwi Pana, bo Ta Krew obmyła całą ludzkość z grzechów.
Liturgia Słowa
zaczyna się od przedstawienia nam proroka Amosa, żyjącego w VIII w. p.n.e. To
prorok, który dostał osobiste powołanie od Boga, aby głosić Jego Słowo. Amosowi
nie pasowało to ni w ząb. Zadaniem Amosa było przypomnienie Izraelowi, ze
bogactwo, zysk i dobrobyt to nie są przyszłościowe lokaty człowieka, ale
najlepszą lokatą każdego jest Bóg. Amos próbował, aby lud wrócił do Niego. Ale
Amosa dzisiaj widzimy, jako tego, który, mimo trudności pała radością wobec
nowego zadania od Pana, bo ma świadomość tego, że Pan jest przy nim, że Pan go
wspiera. Mówi: „Nie jestem ja prorokiem
ani nie jestem uczniem proroków, gdyż jestem pasterzem i tym, który nacina
sykomory” (Am 7,14). Wtedy w czasach Amosa nie opłacało się żyć, jako
prorok. Nie mógł on zarobić, nie mógł się czuć bezpiecznie, chyba, że
prorokował nie to co chciał Pan, ale to co chciał słyszeć król. Wielu proroków
patrzyło więc wtedy w kategoriach zysku na swoje życie i misje. Zapominali oni
o wierze we własne siły, zaufaniu Bogu, pozwoleniu się poprowadzić przez Niego.
Zapomnieli o tym, że Bóg ufa człowiekowi, że On daje różne zadania i daje
wszystko, aby to spełnić. Podobnie może być z nami, bo nie chcemy zaryzykować,
nie chcemy nic w naszym życiu zmienić, bo dobrze nam w takiej sytuacji, w
jakiej jesteśmy. Ale Bóg chce dać nam więcej, chce od nas, abyśmy my sami
chcieli więcej, ale i podporządkowali się Jemu. Choć czasami możemy czuć się
puści i wypompowani z życia czy z wiary, choć możemy myśleć że jesteśmy za
słabi, ze nic w sobie nie mamy, że ba, mamy problemy z wiarą, więc jak mamy
innym głosić, jak sami mamy wierzyć.
Św. Paweł nie
pozostaje na to obojętny. Dobrze odrobił lekcje od Jezusa, zrozumiał czym jest
chrześcijaństwo. Cały jego hymn jaki dzisiaj słyszymy w II czytaniu, to hymn
pochwalny wobec Boga Ojca, który dał nam wszystko w Jezusie Chrystusie. Paweł
używa pięknych określeń: „W Nim bowiem
wybrał nas przez założeniem świata (…) Z miłości przeznaczył nas (…) W Nim mamy
odkupienie przez Jego krew (…) według bogactwa Jego łaski (…) aby, wszystko na
nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie (…) i zostaliście opatrzeni pieczęcią
Ducha Świętego, który był obiecany” (Ef 1,3-14). Są to piękne określenia,
gdzie Paweł pokazuje nam, że każdy z nas jest przez Boga chciany, że każdy z
nas, jest kochany i każdy z nas jest Jego dzieckiem. Każdy z nas wiele otrzymał
od Pana, wiele dostał, wiele łaski spłynęło na nas od Niego. Każdy z nas, kto
posiada otwarte serce może w spokoju wyliczyć na palach jednej ręki, na
poczekaniu, ile Pan dał. Tu trzeba tylko popatrzyć, jak bardzo Pan nam zaufał –
rodzicom, że mają siebie i maja dzieci; dzieciom, że nie są sami; studentom, że
mają gdzie się uczyć; pracownikom, że będą to robić dobrze; każdemu
człowiekowi, że będzie ufał Bogu i realizował Jego plan oraz tworzył dobre i
piękne relacje. Paweł wie, że nie on sam, wielki Apostoł, gromadzi wokół siebie
ludzi, ale wie, że robi to tylko sam Jezus, a on jest tylko i aż Jego
narzędziem.
Tak
przechodzimy do Ewangelii, gdzie Jezus rozsyła Apostołów. Czytamy: „Jezus przywołał do siebie Dwunastu” (Mk
6,7a). Greckie proskaleitai oznacza
przywołać do siebie, bardzo blisko, postawić przy sobie i wskazuje jednocześnie
na autorytet i moc Jezusa. Podobnie Marek określa całą sytuacje przy
ustanowieniu Dwunastu (Mk 3,13n). Ci Apostołowie, jakby stworzeni przez Jezusa
stają się filarami Kościoła. Jezus „zaczął
rozsyłać ich po dwóch” (Mk 6,7b), bo teraz z obserwatorów Jezusa, Jego
życia, działania i słowa, stają się świadkami. Wysyłanie po dwóch jest zgodne z
żydowskim zwyczajem. Ten sam początek Ewangelii, osoba proroka Amosa i św.
Pawła, pokazują, że chrześcijanin jest wezwany do dawania świadectwa. To
trudne, bo to kosztuje, zwłaszcza u siebie w domu rodzinnym, wśród swoich
znajomych. To kosztuje, ale dobro i relacja z Jezusem zawsze kosztują. Czy my
jesteśmy na to gotowi, aby w naszych rodzinach przeżegnać się przed posiłkiem,
aby się pomodlić, aby porozmawiać o Piśmie Świętym, o osobistym przeżywaniu
wiary, aby zachęcić do jakiegoś wspólnego działa miłosierdzia czy wspólnie
wybrać się na jakąś pielgrzymkę, czy jesteśmy w stanie, aby powiedzieć o
spowiedzi czy poprosić, aby ktoś nie pił czy nie palił. Różne świadectwa i o
różne sposoby głoszenia Pan nas prosi, ale głoszenie jest istotne dla wiary.
Bez głoszenia nie ma wiary, jest tylko zabawa. Panie, daj nam ducha głoszenia,
ewangelizacji i odwagi!
Przyjrzyjmy
się teraz temu, jacy mamy być wg Boga i co
Pan chce od nas, aby głosić. „przykazał
im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski” (Mk 6,8). Laska w ręku
przypomina nam Mojżesza, który wiele laską zrobił. Ale laska to dzisiaj dla nas
symbol przywiązania do Boga, symbol bardzo bliskiej relacji z Panem. Ona nam
pokazuje, że z Bogiem możemy wszystko, bo działamy nie swoją mocą, ale mocą
Boga. Jezus mówi dalej: „idźcie obuci w
sandały” (Mk 6,9). Sandały wskazują nam na naszą godność. Niewolnicy
chodzili boso, a my mamy sandały, bo jesteśmy wolni i jesteśmy dziećmi Boga.
Mamy sandały, bo swoją postawą mamy wskazywać na to, że jesteśmy wolni.
Apostołowie „więc wyszli i wzywali do
nawrócenia” (Mk 6,12). Oni zrozumieli, że muszą być wierni nakazom Jezusa.
Poszli, pewnie z lękiem i obawą, ale poszli głosząc nawrócenie. To wcale nie
jest takie łatwe, żeby komuś powiedzieć: potrzebujesz zmiany w swoim życiu,
potrzebujesz Jezusa. Wcale to nie jest łatwe. Bo to wystawia nas samych na pośmiewisko
i oceny innych, na głupkowate spojrzenia i uśmiechy pod nosem. Ale Jezus na nas
liczy, na to, że będziemy dokładnie to robić – głosić potrzebę nawracania się
ku Jezusowi, który był centrum życia Apostołów i jest centrum życia swoich
uczniów w XXI w.
Chrześcijanin
nie może iść na ustępstwa, nie może być cieniem wiary czy jakimś odbiciem
ucznia, ale chrześcijanin ma być prawdziwym uczniem, takim, który wie kim dla
niego jest Jezus, który mając Go w swoim sercu głosi Jezusa na każdy możliwy
sposób: modlitwą, pracą, życiem, poświęceniem. Ten, kto spotkał Jezusa wie, że
tylko On jest sensem życia człowieka, On nadaje mu kolorytu i pokazuje jego
piękno. Wtedy człowiek staje się prawdziwym świadkiem, prawdziwym Apostołem.
Panie, czyń z nas prawdziwych Apostołów, Twoich Apostołów, oddanych Tobie! A co
Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?
Błogosławionej
niedzieli i czasu zwykłego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz