Pismo Święte

Pismo Święte

sobota, 28 lutego 2015

2 niedziela Wielkiego Postu - wędrując na szczyt


Liturgia Słowa 2 niedzieli Wielkiego Postu:

Rdz 22,1-2.9-13.15-18 Ps 116 Rz 8,31b-34 Mk 9,2-10
           
Trwamy w okresie Wielkiego Postu troszcząc się o swoje nawrócenie, walcząc o pogłębienie swojej wiary. Wielki Post to czas gdy więcej czasu poświęcamy modlitwie. Modlitwa to zwrócenie serca i umysłu ku Bogu. To uznanie, że Bóg jest fundamentem życia oraz źródłem przemieniającej nas łaski. To bardzo radykalny i skuteczny środek do tego, aby światu powiedzieć nie, a Bogu mówić tak. Czas poświęcany na modlitwę, to czas naszego serca. A modlić można się zawsze, nie tylko w Kościele, nie tylko na klęczkach, ale jak uczy św. Paweł: „nieustannie się módlcie!” (1 Tes 5,17).

Słowo Boże kieruje dzisiaj nas ku górom. W pierwszym czytaniu wraz z Abrahamem, ojcem wierzących, udajemy się na górę Moria (z j. hebrajskiego „Bóg widzi”). „Bóg wystawił Abrahama na próbę” (Rdz 22,1). Bóg nie kusi Abrahama, ale sprawdza jego wiarę. Próba jest dość bolesna, bo Bóg mówi do Abrahama „weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jakie ci wskażę” (Rdz 22,2). Ciekawe, co musiał czuć wtedy Abraham. Wcale się nie buntował, nic nie powiedział, ale wstał i poszedł… Ciekawe, jak wyglądają nasze reakcje na prośby Boga o oddanie Jemu tego, co nam się wydaje teraz najcenniejsze, bez czego nie wyobrażamy sobie życia, do czego jesteśmy bardzo mocno przywiązani. Ciekawe co to jest i jaka byłaby reakcja na prośbę o oddanie tego. A Bóg może o to prosić, bo wszystko, co mamy nie pochodzi tylko i wyłącznie z pracy naszych rąk, ale wszystko jest łaską Boga. Ile w takich sytuacjach jest buntu, łez, ile obietnic i deklaracji.

Wezwanie Abrahama i prośba Boga jest konsekwencja dialogu z nim: „rzekł do niego: Abrahamie! A gdy on odpowiedział: Oto jestem” (Rdz 22,1). Bóg wzywa po imieniu, bo nie jesteśmy dla Niego kimś nieznanym, nie jesteśmy anonimowi i nie gubimy się w tłumie osób. Ale Bóg dokładnie każdego z nas dostrzega, widzi i woła po imieniu. I doświadczenia jakie teraz możemy przeżywać, mogą być doświadczeniami wiary: odejście kogoś od nas, choroba kogoś, problemy ze sobą, problemy z wiarą czy z modlitwą, nazbyt duża troska o cokolwiek, itd. Bóg poddaje próbom, które mają nas wzmocnić, przybliżyć do Niego, a nie od Niego oddalić. Pismo Święte uczy nas, że: „Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł. Pokusa nie nawiedziła was większa od tej, która zwykła nawiedzać ludzi. Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać” (1 Kor 10,12-13). Bóg nie pozwoli nas kusić, ale nie będzie nas także poddawał próbom ponad siły. Chce jednak, abyśmy sami siebie skonfrontowali, czy Bóg jest dla nas najważniejszy i nasza relacja do Niego, nasza miłość i zaufanie Jemu są prawdziwe czy złudne. I w takiej sytuacji znajduje się Abraham.

Zadziwiające jest ile Abraham, ten kochający ojciec, wyczekujący narodzin potomka, musiał przeżyć. Nie był on wcale młody, liczył ponad sto lat, ale jego stare serce wytrzymało próbę i nie pękło z bólu, pomimo, że podróż trwała 3 dni, że zbudował ołtarz i podniósł nóż na syna. Bóg jednak interweniuje, mówiąc: „Abrahamie, Abrahamie! A on rzekł: Oto jestem. Anioł powiedział mu: Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna” (Rdz 22,11-12). Abrahama stać było na oddanie Bogu tego, co miał najcenniejszego. Syna otrzymał od Boga i Bogu oddaje syna. Bogu chodziło o decyzje, o gotowość. W wierze chodzi o nasze decyzje, decyzje trwania przy Bogu, Jego nauce, nawet gdy nie jest łatwo. I gdyby całą tą sytuację przedstawić w krzywym zwierciadle, to opis ten cudownie pokazuje miłość Boga do człowieka. Paweł tak to podsumuje: „On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał” (Rz 8,32). Bo Bóg nie odmówił nam swojego Syna, ale Go nam dał, abyśmy mieli życie. Bóg Ojciec nie grymasił, nie stroił fochów, ale oddał Syna. Boże, uzdalniaj nas, abyśmy potrafili oddać Tobie to co Twoje na Twój wzór, uzdalniaj nas do wolności wobec tego co mamy i dawaj łaskę większego zaufania Tobie!

Przypatrzmy się Ewangelii, wędrując dalej. Czytamy: „Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką” (Mk 9,2a). Zwrot sześć dni ukazuje, że poprzedzającym wydarzeniem było wyznanie wiary Piotra w boskość Jezusa oraz zapowiedź Męki i Śmierci. Jezus wybiera ze sobą trójkę Apostołów, ale zabiera ich osobno. Myślę, że Jezus zabrał ich każdego z nich oddzielnie, aby każdy z nich spędził z Jezusem więcej czasu, jeszcze mocniej się z Nim związał. I to Jezus doświadcza tu większego trudu niż Apostołowie. Apostołowie na pewno się zsapali i zmęczyli, ale nagroda jaką otrzymują za wędrówkę z Bogiem jest przebogata! „Tam przemienił się wobec nich” (Mk 9,2b). Gr. metamorfosis oznacza objawienie istoty rzeczy. Jezus pozwala uczniom zobaczyć kim On jest. Oni doświadczają samego Boga! Bo Jezus chce, abyśmy z Nim wędrując porzucili nasze błędne idee i teorie, jak czarodziej czy zwykły człowiek, w jakich czasami zamykamy Boga, ale by popatrzeć na Niego oczami wiary i zobaczyć w Nim kogoś więcej niż do tej pory. Pomaga nam w tym słowo Boga Ojca: „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie” (Mk 9,7). Bóg Ojciec wskazuje na Jezusa jako kogoś jedynego i nieporównywalnego, a przypominając, by słuchać Jezusa nawiązuje do podstawowego prawa Żydów – Shema Israel. A jak jest z tym słuchaniem Jezusa w naszym życiu? Ile chcielibyśmy pozmieniać w nauce Jezusa, aby nam było łatwiej, wygodniej i nie koniecznie „po Bożemu”.

Piotr w imieniu Apostołów mówi: „Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni” (Mk 9,6). Piotr nie ma już nic do „zaproponowania” Jezusowi, już nie mówi o namiotach. Oni zostali przekonani, dlatego pójdą za Nim i będą Go słuchać, choć nie bez trudności i zwątpień, jak widzimy w dalszej części Ewangelii. Apostołowie na pewno nie żałowali swojej wędrówki z Panem, ani decyzja zrobienia kroku za Nim. Doświadczyli, że podjęcie próby walki i wejścia na swoją Górę Przemienienia się opłaca. Każdy ma swoją Górę Przemienia. Przy Bogu zawsze widać, co zmieniać: swój gniew, zawiść, niechęć do kogoś, lenistwo, uzależnienia, pychę, dwuznaczności… Apostołowie, gdy wracali z góry do swojej codzienności, to ich życie się zmieniło, przecież poznali Boga. Inaczej wraca się wtedy w swoje obowiązki, z dystansem patrzy się na siebie i trudne sprawy. Bo przebóstwienie natury ludzkiej, jaka się dzisiaj dokonała, to uczłowieczenie boskości. Bóg daje nam siebie, abyśmy weszli do nieba. Inaczej powinno wyglądać nasze życie po każdej modlitwie, każdej Eucharystii, każdym dobrym uczynku… Panie, proszę Cię, dodawaj mi sił, pomagaj mi w zmianie życia na takie, abym każdego dnia był zapatrzony tylko w Ciebie i swoje życie przebóstwiał Tobą! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej i utrudzonej niedzieli i czasu Wielkiego Postu! +

Jeśli chcesz, to przeczytaj komentarz sprzed 3 lat:

Brak komentarzy: