Pismo Święte

Pismo Święte

sobota, 25 października 2014

30 niedziela zwykła, paradoksy wiary?


Liturgia Słowa 30 niedzieli zwykłej:

Wj 22, 20-26 Ps 18 1 Tes 1,5c-10 Mt 22,34-40

           
Dzisiaj w wielu Kościołach mogą być inne czytania podczas Liturgii Słowa. Dzisiaj w Kościele przypadają obchody rocznicy poświęcenia Kościoła własnego. To ważne obchody, które pokazują, że przez poświęcenie świątynia staje się budynkiem przeznaczonym do wyłącznej służby Bożej. Odtąd nie może on służyć żadnym świeckim celom. Módlmy się za swoje parafie, za duszpasterzy i wszystkich wiernych, aby były prawdziwie wspólnotami wiary. Wspólnota WSD Rzeszów jest także po swoich rekolekcjach, które prowadził o. Hajduk SI – jezuita. Był to bardzo owocny czas, zmagania się z Bożym Słowem, siłując się z Bogiem, doświadczając swojej kruchości przy wielkości Boga, Jego trosce i miłości o każdego człowieka. Pod koniec rekolekcji wspólnie modliliśmy się za trzech braci z roku VI, którzy otrzymali święcenia diakonatu.

Słowo, które kieruje do nas dzisiaj Bóg od samego początku dotyka. W pierwszym czytaniu z księgi Wyjścia, księgi opisującej wędrówkę ludu wybranego do ziemi obiecanej oraz zawarcie przymierza przez Boga z Izraelem, czytamy: „Jeślibyś ich skrzywdził i będą Mi się skarżyli, usłyszę ich skargę” (Wj 22,22). Bóg słyszy ludzi, którzy się do Niego zwracają. Słyszy, nie jest głuchy na nas, wbrew temu co czasami możemy czuć czy podpowiadają nam inni ludzie. Czasami Boga chcielibyśmy traktować, jak złotą rybkę, żeby Bóg nagle, od tak coś dla nas zrobił, bo nam się wydaje, że tak ma być. Gdy tego nie zrobi, wtedy czujemy się na Boga obrażeni, oburzeni, że nam nie pomógł, czując w sobie uraz. Ale nie o to chodzi. Bóg spełni te prośby na swój sposób, aby nam pokazać jak wielka jest Jego miłość i jak dobry jest jego plan na nasze życie. Może właśnie dzięki różnym trudnościom od wielu miesięcy, tygodni czy lat ktoś się do Boga pomodli, ktoś na Niego popatrzy, zastanowi się. Może właśnie przez to staniemy się bardziej wierzący, może przez to, ze coś się nie spełniło, Bóg nas uchronił od dramatu, którego nie dostrzegaliśmy czy od głupoty, za którą mielibyśmy się wstydzić. Dlaczego Bóg to zrobi? „usłyszę go, bo jestem litościwy” (Wj 22,26b).

Czasami trudno nam się z tym pogodzić. Ale taka jest prawda. Psalmista tak określa dzisiaj Boga: „Panie, mocy moja, Panie, opoko moja i twierdzo, mój wybawicielu” (Ps 18). Psalmista widzi w Bogu, swoją siłę, opokę, twierdzę. To obrazy dobrze nam znane. Człowiek, który się tam chronił mógł przetrwać różne okoliczności, przy odpowiedniej żywności i wsparciu innych. Naszym chlebem powszednim jest Eucharystia i modlitwa, a wsparciem wspólnota Kościoła. Bóg nie zostawia nas samych. To prowadzi do prawdziwej postawy wobec Boga. Psalmista woła na początku: „Miłuję Cię, Panie!’ (Ps 18), a Jezus w Ewangelii mówi: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem” (Mt 22,37). Potrójne wyrażenie „całym sercem – duszą – umysłem” oznacza miłość całoosobową, totalną, niepodzielną, wierzącego człowieka względem Boga. Ale obok miłości Boga Jezus stawia zaraz dalszą część przykazania: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego (Mt 22,38). Oba przykazania pochodzą z Tory (Boga – Pwt 6,5 i bliźniego – Kpł 19,18). Egzegeci są zgodni co do tego, że połączenie obu przykazań w jedno, to oryginalna, całkowicie nowa myśl pochodząca wprost od Jezusa. „Będziesz miłował” (w. 37-39) – ten imperatyw stoi na samym początku obu cytatów z Tory, przywołanych przez Jezusa. Podkreśla on silny, nierozerwalny związek miłości Boga z miłością bliźniego. Niemożliwe jest jedno bez drugiego.

Przykazanie miłości tak bardzo jest nam znane. Ale jak realizowane? Wobec męża, żony, dzieci, rodzeństwa, rodziców, rówieśników… Każdy z nas może popatrzeć na samego siebie i zobaczyć czy żyje faktycznie przykazaniem miłości. Może chrześcijanie, my, tak często je słyszą, że po prostu od niego ogłuchli... Łatwiej pewnie słuchałoby się tego słowa w postawie saduceuszy, którym „Jezus zamknął usta” (Mt 22,34). Łatwiej się słucha, gdy jest się skupionym i uważnym. Może trzeba dzisiaj chrześcijanom, nam, bardziej się do słuchania Jezusa przykładać? Jezus zamknął usta, aby otworzyć ich serce. Tak samo trzeba dzisiaj nam otwierać serce i zamykać usta. Bo Jezus pokazuje jak tym przykazaniem żyć na co dzień: „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy” (Mt 7,12). Prosta wskazówka do życia i prosta do wdrożenia. Nic dodać, nic ująć. Panie, otwieraj nasze serca, zamykaj usta, aby słuchać Ciebie, aby żyć w pełni Twoja miłością!

Piękny list pisze także św. Paweł. Do Tesaloniczan pisze: „Wiecie bowiem, jacy byliśmy dla was, przebywając wśród was” (1 Tes 1,5c). Wzór życia porywa innych. Najlepszym świadectwem życia wiarą jest świadectwo. Zachwycamy się często ludźmi wielkich formatów, papieżami: św. Janem Pawłem II czy Franciszkiem. A mało żyjemy ich nauką, mało się nią przejmujemy. A gdybyśmy tym żyli, bylibyśmy jak oni. Zachwycamy się wielkimi przykładami wiary, ale równie ważne są te proste, zwyczajne, małe. Paweł pisze dalej: „A wy, przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku, z radością Ducha Świętego, staliście się naśladowcami naszymi i Pana, by okazać się w ten sposób wzorem dla wszystkich wierzących w Macedonii i Achai” (1 Tes 1,6-7). Tesaloniczanie nie byli nikomu znani z imienia. Stali się znani dzięki temu, ze żyli wiarą. A jak jest w naszych społeczeństwach? Proste przykłady życia widać na każdym kroku: kobieta, która idzie do Kościoła codziennie, młody człowiek który modli się w autobusie czy tramwaju, dzieci żegnające się przechodząc przed Kościołem, rodzice klękający do modlitwy z dziećmi czy ludzie pozdrawiający księdza na ulicy. To są dla nas przykłady wiary, to są dla nas jakby uderzenia w twarz, które mają nas pobudzić do życia. Żeby to zobaczyć trzeba się obudzić, być wrażliwym!

Można się pytać skąd mają taką postawę skoro mają tak wiele problemów. Skąd? Tesaloniczanie mieli też wiele problemów. Ale z radością to znosili. Z radością, która jest owocem Ducha Świętego, owocem modlitwy. Brakować może radości, skoro brakuje modlitwy. Franciszek często wzywa, aby w nas była widoczna radość wiary. Prawdziwa radość, która płynie z bliskiego życia z Jezusem. A będzie ono bliskie, jak nie będziemy szukać ratunku gdzie indziej. Psalmista powie: „Wzywam Pana, wyzwolony będę od moich nieprzyjaciół (…) Ty dajesz wielkie zwycięstwo królowi” (Ps 18). Od psalmisty bucha na nas dzisiaj ogromne zaufanie wobec Boga, radość z wiary i miłości. A radość przejawia się m.in. w uśmiechu, podstawowym darze Boga. Ten dar jest tak łatwy do dawania innym, więc go dawajmy! Bądźmy uśmiechnięci, niech ten uśmiech budzi w nas i innych dobre emocje. Niech nas budzi do większego życia wiarą. Niech dla innych będzie tajemniczy i pociągający. A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej niedzieli i czasu zwykłego!

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

paradoksy... Wiara to paradoks, ja jestem paradoksem, ale Ksiądz jest dla mnie znakiem wiary - wielkim paradoksem!
Dziękuje i modle sie za księdza