Pismo Święte

Pismo Święte

sobota, 11 października 2014

28 niedziela zwykła, coś o pięknym wyglądzie!


Liturgia Słowa 28 niedzieli zwykłej:

Iz 25,6-10a Ps 23 Flp 4,12-14.19-20 Mt 22,1-14

           
Papież Franciszek rozpoczął zapowiadany już od dawna Synod Biskupów nt. rodziny. To bardzo ważny sygnał dla chrześcijan, pokazujący, ze papieżowi zależy na rodzinie. Synod ma za zadanie pokazać dzisiejsze problemy rodzin i zagrożenia czyhające na nią, co pokazuje m.in. ankieta wysyłana wcześniej do Konferencji poszczególnych Episkopatów, oraz pokazać jasne drogi, poprzez które Kościół może im dzisiaj pomóc. Pamiętajmy w modlitwach o ojcach synodalnych, módlmy się także za rodziny!

Dzisiejsza niedziela i Słowo, które Pan kieruje, mówi o Bożej uczcie. W pierwszym czytaniu Izajasz, prorokowi niespokojnych czasów, gdy Judzie groziło zagrożenie od strony Asyrii, jest prorokiem nadziei pokazując obietnice dotyczące Mesjasza i dzisiaj tak pisze: „Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win” (Iz 25,6). Te słowa są dla mnie ważne. Nie ma co ukrywać, lubię sobie pojeść. Myślę, że wiele osób to lubi. A Pan obiecuje, że będzie to najlepsza uczta. Pan obiecuje, że to On ją przygotowuje. I obiecuje dalej: „Raz na zawsze zniszczy śmierć. Wtedy Pan Bóg otrze łzy z każdego oblicza, odejmie hańbę od swego ludu na całej ziemi” (Iz 25,8). I to wszystko w kontekście uczty. Ta uczta napełni prawdziwą radością każdego uczestnika. Otrze łzę i zdejmie hańbę. On chce dać nam nowe życie, bez hańby, chce nam przywrócić wiarę w siebie, przypomnieć, że jesteśmy ważni. Jesteśmy ważni w Jego oczach. Mimo naszych niepowodzeń, mimo grzechu. On nam ufa i czeka na nas. Dlaczego? „bo Pan przyrzekł” (Iz 25,8). On jest Bogiem dotrzymującym swoich obietnic.

Temat podejmuje dalej Ewangelia. Widzimy w niej obraz uczty. Król przygotował wspaniałą ucztę, więc „posłał swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść” (Mt 22,3). Jak przygotowuje się ucztę to wcześniej robi się listę gości i wysyła zaproszenie. Wygląda na to, że zaproszenie zostało wystosowane wcześniej, a teraz jest jedynie potwierdzane. Każdy z nas jest zapraszany przez Króla – Boga Ojca, na ucztę już w momencie Chrztu. Rytuał podpowie: „N., stałeś(aś) się nowym stworzeniem i przyoblekłeś(aś) się w Chrystusa , dlatego otrzymujesz białą szatę. Niech twoi bliscy słowem i przykładem pomagają ci zachować godność dziecka Bożego, nieskalaną aż po życie wieczne”. Od Chrztu jesteśmy szczególni dla Boga i mamy odpowiednią szatę. Szatę, która tylko jest do nas dopasowana, tylko na nas leży jak ulał i tylko w niej wyglądamy tak pięknie! To zdanie ukazuje także, że zaproszenie wobec tego nie było dla zaproszonych zaskakujące, dziwi więc reakcja gości. Oni nie chcą przyjść, pokazując, że nie dorośli jeszcze na spotkanie z Panem ani z drugim człowiekiem. To niezwykła szansa, jaką każdy z nich i nas otrzymuje. To zaproszenie na ucztę, nie do pracy czy na przesłuchanie czy na sąd, ale na ucztę! Tą ucztą jest Eucharystia. Najlepsza z uczt, bo to Uczta Miłości. Od samego początku to widać, gdy kapłan idzie i całuje ołtarz, później robi znak krzyża i ogłasza: „Miłość Boga Ojca…”, aż po Komunię, gdy jednoczymy się z Bogiem, który jest miłością (por. 1 J 4,8). Ale człowiek może nie chcieć przyjść do Boga. Może być tak i dzisiaj. Dlaczego?  Bo nuda, bo zimno, bo kazanie mi nie pasuje itp. Można wyliczyć wiele powodów. To nie jest postawa chrześcijańska! To pokazuje, jak mało jeszcze rozumiemy z Eucharystii… Jak mało jeszcze wierzymy…

Ewangelista podpowiada: „sala zapełniła się biesiadnikami” (Mt 22,10b). Bóg, jako nasz Ojciec chce, aby Jego dom był pełny, by każdy tam się znalazł. On cierpliwie czeka na każdego, pokazuje to przypowieść o Synu Marnotrawnym, gdzie czytamy: „A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go” (Łk 15,20). Mimo tego, obowiązuje jakaś etykieta spotkania. Czytamy dalej: „Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: "Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?" Lecz on oniemiał” (Mt 22,11-12). Król przybył i urzeczywistnia Królestwo. Dlaczego król tak się zdenerwował? Odpowiedź jest jasna. Jezus powiedział: „Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7, 21). Trzeba mieć odpowiednią szatę. Tę białą szatę z sakramentu Chrztu, o którą mieli m.in. dbać rodzice i chrzestni, ale i my sami. Jak czytamy: słowem i przykładem. Apokalipsa podpowie: „Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli? (…) I rzekł do mnie: To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili” (Ap 7,13-14). Niedawno zmarła Anna Przybylska, która wyspowiadała się po 13 latach, wróciła do Boga. Pokazała, jak i gdzie wyprać swoją szatę. Tu pralka nie pomaga, ani proszek. Trzeba być Jezusowym, tzn. mieć Jego Serce i Jego Ducha. Bez tej szaty nie przystąpimy ani do Komunii Świętej, ani nie mamy co liczyć na niebo. Bóg chce także naszego powrotu, chce byśmy już od teraz nosili odpowiednią szatę. Dla nas jest ciągle szansa. To teraz decyduje się nasza przyszłość. To teraz sami decydujemy. Psalmista powie: „dobroć i łaska pójdą w ślad za mną” (Ps 23). Za nami może chodzić, albo Boża łaska i dobro jakie dokonujemy, albo zło. Panie, proszę Cię, dodawaj udzielaj łaski, abym był blisko Ciebie. Pomagaj zachować mi czystą szatę, abym był gotowy na spotkanie z Tobą w Eucharystii i w życiu wiecznym!

Św. Paweł w Liście do Filipian tak pisze: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4,13). On wie, że tylko Bóg jest jedyną podporą człowieka. Pawłowi te słowa na pewno towarzyszy wielokrotnie, pewnie powtarzały się mu w głowie niczym echo. Dlatego poszedł na III wyprawy misyjne.. I Paweł pisze dalej: „A Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę” (Flp 4,19). Naturalne, że będą towarzyszyć człowiekowi jakieś lęki, pragnienia w tym życiu. On wiedział, że skoro Pan do czegoś powołuje to daje łaski Dlatego nie ma co się lękać! Paweł mówi, że w imię Jezusa wszystkie te lęki odejdą. Zaspokojenie naszych potrzeb leży w Jezusie. On jest rozwiązaniem wszystkich problemów człowieka. Bo jak On sam powiedział: „Ja jestem drogą, prawdą, i życiem” (J 14,6). Psalmista doświadczał takiego Boga. Pisze On dzisiaj: „Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie” (Ps 23).

Dlatego Paweł pisze: „Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku” (Flp 4,12). Paweł wie, że Pan, Dawca wszelkiego dobra, zatroszczy się o wszystko. Myślę, że Paweł w pełni zrozumiał często powtarzane przez Mateusza słowa: „Królestwo niebieskie podobne jest do…” (Mt 22,2). Paweł na różne sposoby, w biedzie, w sytości, w cierpieniu, w niedostatku, w radości itd., ukazywał, że Królestwo Boże jest dla każdego. Obojętnie od tego, jaki ma status. Ważne, że nosi w sobie podobieństwo do Boga i jest Jego dzieckiem. To zadanie też dla każdego z nas, chrześcijan, aby w swoim otoczeniu urzeczywistniać na różne sposoby, niestrudzenie i z ogromną radością Królestwo Boże. I każdy z nas ma szansę się tam dostać. I za to dziękuje dzisiaj Bogu, słowami Pawła: „Bogu zaś i Ojcu naszemu chwała na wieki wieków! Amen (Flp 4,20). A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej niedzieli i czasu zwykłego!

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Jak JP II: nie lękaj się.