Pismo Święte

Pismo Święte

sobota, 6 września 2014

23 niedziela zwykła - chrześcijańscy donosiciele?



Liturgia Słowa 23 niedzieli zwykłej:

Ez 33,7-9 Ps 95 Rz 13,8-10 Mt 18,15-20

            Wiele w ostatnim czasie słyszymy o prześladowaniach chrześcijan. I choć nikt z nas zapewne nie pojedzie do nich, aby ich wesprzeć istnieje wiele sposób, aby im pomóc. Najprostszym i najcenniejszym jest modlitwa, bo ona ma zawsze wielką siłę. Inną formą jest chociażby post, inaczej asceza. Odmawiając sobie czegoś, czujemy nie tylko w jakimś stopniu jakieś ograniczenia, ale także jednoczymy się w cierpieniu z naszymi braćmi w wierze. Zachęcam do ofiarnego podejścia w tym temacie, zwłaszcza, że mordowane są także małe dzieci, nasi mali bracia…

Dzisiejsza Liturgia Słowa w sposób bardzo klarowny mówi o upomnieniu braterskim. Pan zwraca się do każdego z nas. Pierwsze Jego słowa to: „Ciebie, o synu człowieczy” (Ez 33,7a). Bóg traktuje to bardzo poważnie, nie jako wskazuje palcem, że te słowa są specjalnie do mnie, do każdego z nas osobiście. I mówi dalej: „wyznaczyłem na stróża domu Izraela po to, byś słysząc z mych ust napomnienia przestrzegał ich w moim imieniu” (Ez 33,7b). Bóg przypomina, że każdy z nas jest powołany, ale aby strzec i to całego domu. Nie ma strzeżenia wiary, bez słuchania Pana i przestrzegania Jego przykazań. To dwa bardzo ze sobą powiązane postawy: słuchanie i przestrzeganie. One razem są drogowskazami w życiu. Nie ma jednego bez drugiego. Bo można słuchać i nie przestrzegać, albo przestrzegać i nie mieć pewności, czy to właściwe. Bóg przypomina, że to On jest Bogiem i to tylko w prawdziwej relacji z Nim stajemy się stróżami. Tylko z Nim zdobywamy niejako licencje. Pracownik sklepu musi przejść szkolenie, tak samo pielęgniarka, uczeń czy nauczyciel. Nawet księża przechodzą „specjalne szkolenie” w Seminariach Duchownych. Ale każdy z nas jest w szkole Jezusa. I każdy z nas jest wezwany, aby być chrześcijaninem w 100%, by przestrzegać całej wiary, a nie jakiś wyrywków. Żaden pracodawca nie weźmie do siebie człowieka, który pracuje wg własnych zasad czy robi co chce. Tak samo jest z Bogiem. Bóg chce nas w całości, a nie wybiórczo.

I zapewne dlatego pojawia się dzisiaj bardzo trudny i wymagający temat braterskiej miłości i upomnienia. Ezechiel woła w Bożym imieniu: „Jeśli do występnego powiem: "Występny musi umrzeć" - a ty nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego drogi - to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie. Jeśli jednak ostrzegłeś występnego, by odstąpił od swojej drogi i zawrócił, on jednak nie odstępuje od swojej drogi, to on umrze z własnej winy, ty zaś ocaliłeś swoją duszę” (Ez 33,8-9). Każdy człowiek ma prawo zbłądzić. Bo jesteśmy po prostu ludźmi. Psalmista pisze: „Kto jednak dostrzega swoje błędy? Oczyść mnie z błędów przede mną ukrytych” (Ps 19,13). Człowiek czasami nie widzi swoich błędów, a czasami nie chce ich widzieć. To się dziś zdarza bardzo często. I Ezechiel przypomina, że leży na nas obowiązek upomnienia braterskiego, zwrócenia komuś uwagi. I to nie aby komuś zaszkodzić, zbesztać, ale dla Jego dobra. Współgrają z tym słowa św. Pawła: „Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo” (Rz 13,8). Bo do prawdziwej miłości uzdalnia nas Jezus i On chce, aby taką miłością żyć na co dzień! Ona przenosi góry, powala wszelkie granice. Dlatego Paweł dalej dodaje: „Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa” (Rz 13,10). Bez miłości Jezusa w naszym życiu, nie umiemy kochać drugiego człowieka. Nie rozumiemy niczego, stając się tylko biednymi ludźmi łudząc się wiarą. Upomnienie wiele kosztuje, narażamy się. Możemy stracić jakąś relacje nawet z kimś dla nas ważnym. I tu wiele zależy od formy, z jaką to czynimy…

Pogłębia to Jezus w dzisiejszej Ewangelii, mówiąc: „Gdy brat twój zgrzeszy” (Mt 18,15a) Upomnienie musi dotyczyć grzechu, a nie tego, że nam się coś nie spodoba czy mamy jakiś uraz. Warto pamiętać w tym także o tym, że nie tylko my mamy prawo upomnieć innych, ale i inni mają prawo upomnieć nas. I wtedy obowiązują nas takie same zasady! I dalej „idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata” (Mt 18,15). Upomnienie nie może być formą zemsty, ale miłości. Celem upomnienia jest pozyskanie brata, czyli pomoc Jemu, a nie własne samopoczucie. Tu trzeba wyzbyć się całkowicie ze swego egoizmu, manipulacji drugim człowiekiem, szukania korzyści dla siebie. To nie da się załatwić tak o, ale trzeba podjąć konkretny trud, dotyczący przemyślenia złej sytuacji i działania. Jezus mówi idź, czyli weź się do pracy, która szanuje też drugiego człowieka i nie obdziera go z jego godności czy dobrego imienia. Dlatego najpierw trzeba upomnieć w cztery oczy, czyli sam na sam. Później Jezus wzywa: „Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi!” (Mt 18,15-17a). To są dalsze etapy, etap świadka (świadectwo innych ludzi zawsze wspiera argumenty) i etap Kościoła. To jest konkretna droga. Nie da się tego ominąć. Tego domaga się szacunek do drugiego człowieka i jego godności. Każdy z nas ma prawo do dobrego imienia. I można się dziwić, że trzeba na końcu dać rękę Kościołowi, że to może być donosicielstwo, ale tu chodzi o dobro drugiego człowieka. Najlepiej rozumieją to rodzice, którzy czasami zabraniają dzieciom gdzieś wyjść czy coś zrobić, bo wiedzą, że to prowadzi do zła. Tak jest i w wierze.

To najtrudniejsza forma miłości drugiego człowieka, wymagająca odwagi, pokory i szczerości. Człowiek dzisiaj nie jest do tego przyzwyczajony. Bardzo popularnym grzechem jest grzech obmowy. Można to zobaczyć poprzez różne rozmowy czy to w autobusie, na przystankach, w kolejkach, sklepach. I czasem sobie nawet z tego nie zdajemy sprawy. Także media pokazują, że aby być kimś czy to w polityce, w sporcie, ogólnie w świecie to najlepiej zbesztać drugiego człowieka, poniżyć go, obrazić i wtedy stajemy się kimś, nieważne czy zastrzeżenia są prawdziwe czy fałszywe. Albo uczą nas postawy, że sprawy najlepiej załatwiać przez rozgłaszanie jej dookoła, wszystkim innym, ale nie samemu zainteresowanemu. Motorem napędowym takich postaw jest strach. A strach jak rządzi życiem prowadzi prosto w dół, ku nieszczęściom. I tak może się dziać i w naszych domach. Mąż nie zwróci uwagi żony, ani ona jemu, bo żeby nie było gorzej, żeby nie było kłótni. Dzieci nie posłuchają uwagi rodziców, bo są staroświeccy i nie znają dzisiejszy realiów. Tak nie może być w naszym życiu! Tak jesteśmy obłudnikami, a nie chrześcijanami! Obmowa niszczy relacje, niszczy miłość i buduje mur niezgody w życiu, a upomnienie nie ma nas poniżać, ale sprowadzić na dobrą drogę. Panie proszę Cię, uzdalniaj mnie, moje serce, wlewaj w nie odwagę, pokorę, aby umieć upominać, jak Ty, ale aby także przyjmować upomnienia!

Czasami jednak drugi człowiek może nie posłuchać nas. Może to wszystko po nim spłynąć. I co wtedy zrobić? Jezus mówi, że staje się on jak poganin, czyli człowiekiem wykluczonym ze wspólnoty. On sam siebie wyklucza przez swoje zachowanie. A wykluczenie ma też zmotywować do poprawy. Mogą się wydawać dziwne słowa Jezusa w tym całym kontekście: „Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,19-20). Te słowa pokazują, co robić w takich chwilach. Pozostaje nam tylko modlitwa za takich ludzi, aby się nawrócili. Siła modlitwy wspólnoty może wiele! Bo we wspólnocie leży siła. Panie, dziękuje Ci za ludzi, którzy dbają o mnie, którzy potrafią zwracać mi uwagę, za ludzi, którzy się za mnie modlą, abym był bliski Tobie! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej niedzieli i czasu zwykłego!

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Diakonie, a jak to jest z taką sprawą, że zanim zwrócę komuś uwagę, to poradzę się kogoś o zdanie, czy tak jest faktycznie a może mi się wydaje. Czy to jest grzech?

nauczyciel to charakter, nie zawód. pisze...

W ramach braterskiego upomnienia (proszę skasować ten komentarz gdy już spełni swoją rolę):
1. Jest różnica między "niejako" a "nie jako"
2. Jest różnica między "mąż nie zwróci uwagi żony" a "mąż nie zwróci uwagi żonie"
3. Tekst powinien być krótszy co najmniej o połowę. Sugeruję odcedzić. To jest ten przypadek gdy "mniej" znaczy "wiecej".
Pozdrawiam :)

Damian Ziemba pisze...

Do anonimowego:
Nie to nie jest grzech, jeżeli to pozostaje między wami i nie ma intencji oczerniania kogoś i ma się za cel zwrócenie ku zainteresowanej osobie. To świadczy także o naszej wrażliwości na sprawę braterskiego upomnienia.

Do nauczyciel:
nauczyciel to zawód. Charakter to co innego, odnosi się do osobowości :)
Co do błędów stylistycznych i gramatycznych. Tak zdarzają mi się one dość często, gdyz nigdy nie czytam drugi raz swojego tekstu. Poza tym godzina o jakiej dodaje tekst także o czymś świadczy. Błędy mogą razić, ale nie stoją w opozycji co do treści, nie zmieniają jej rozumienia. A co do długości, pozostawię bez komentarza :)
Pozdrawiam, z Bogiem! +

nauczyciel to charakter, nie zawód pisze...

To bardzo źle, że nie czytasz drugi raz swojego tekstu. Błędy stoją w opozycji co do treści, bo są brakiem szacunku dla odbiorcy.
Jeśli coś się robi, powinno się to robić najlepiej, jak się potrafi. Bylejakość to nie cnota.
Jeśli robi się coś na odwał, to po co sie to robi? Bo raczej nie dla Boga?
Późna pora nie jest tu ŻADNYM usprawiedliwienie, a tłumaczenie, że się tekstu po napisaniu nie czyta to... proszę wybaczyc, ale niezbyt dobrze świadczy o autorze. :)
Jest to ni mniej ni wiecej, ale komunikat: uważam mój tekst za doskonały, bo i ja doskonały jestem. A jeśli zdarzą się błędy? Ach, jakże to urocze! [trzepot rzęs]
Zakładam, że istnieje opcja reedycji własnego tekstu?
Jak mówi przysłowie: "Jeśli naprawdę chcesz - znajdziesz sposób. Jeśli nie chcesz - znajdziesz wymówkę."
A co do długości - mówi się, że pierwsze pięć minut kazania ksiądz mówi dla Pana Boga, kolejne pięć dla ludzi, następne pięć już tylko dla siebie, a wszystko powyżej tego - dla diabła. :)
Tak długi tekst jest po prostu nudny i nie chce się go czytać - zyskałby gdyby odcedzić wodę.

(PS jednak charakter, bo odnosi się do osobowości ;) Zawód mam zupełnie inny.)

Damian Ziemba pisze...

Do nauczyciela:
Źle się wyraziłem, wybacz. Nie czytam tekstu w całości drugi raz, czytam jego akapity i czasami umknie mi jakiś błąd [co patrząc i na Twoją opinię, jest możliwe :)], gdyż przestawię jakiś wyraz w inne miejsce, albo zdanie. I dalej uważam, że nie uwłacza on odbiorcy, a tym bardziej treści tekstu, gdyż właściwy sens jest wyrażony :) Jeżeli miałabyś co do tego jakiekolwiek wątpliwości pisz śmiało, z chęcią będę w miarę swoich możliwości, je rozwiewał! Ale dziękuje za opinię, wezmę sobie do serca reedycje tekstu w zakresie stylistyki i gramatyki :)
Ile czytasz taki passus tekstu? Wątpię, że więcej niż [biorąc Twoją skalę] 10 min :) A zastanawiam się ile czasu poświęcasz na inne rzeczy, które wybacz, ale nie zawsze ubogacają człowieka, a czasami wręcz przeciwnie tylko go zubażają... Co do długości, wybacz :)
Pozdrawiam, z Bogiem! +