Pismo Święte

Pismo Święte

sobota, 13 grudnia 2014

3 niedziela Adwnetu - BOOM! Boża eksplozja radości!


Liturgia Słowa 3 niedzieli Adwentu:

Iz 61,1-2a.10-11 Łk 1,46-54 1 Tes 5,16-24 J 1,6-8.19-28

           
Ostatnio wspominaliśmy w Kościele św. Łucje (jej imię z j. łacińskiego oznacza światło). To niezwykła święta, którą za wiarę w Jezusa początkowo skazano na prace w domu publicznym, później spalenie. W końcu wyłupano jej oczy i zabito. Działo się to na przełomie III i IV w. Święta Łucja uczy nas czystego, Bożego patrzenia na rzeczywistość oraz wierności Bogu, mimo różnych zagrożeń. W Kościele w czasie Adwentu nie wspominamy wielu świętych. Tym bardziej stają się one dla nas szczególnymi przewodnikami i mistrzami: jak Maryja czy Jan Chrzciciel, także św. Łucja wspiera nas w oczekiwaniu na nadejście Pana! Papież Franciszek zaapelował ostatnio o nasze modlitwy za przyszłoroczny Synod nt. Rodziny. Pamiętajmy o tej intencji, gdyż rodzina jest szczególnie ważna dla chrześcijan. Zdrowe rodziny będą bowiem budować zdrowe społeczeństwo!

Słowo, które kieruje do nas dzisiaj Bóg w Liturgii od początku mówią o radości. Już na początku słyszymy proroka Izajasza: „Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim” (Iz 61,10) i św. Pawła: „Zawsze się radujcie” (1 Tes 5,16a). Radość! Wskazuje na to także kolor dzisiejszej Liturgii – róż. Już sam widok wywołuje na wielu twarzach radość. Z czego jednak powinna ona płynąć? Radość to nie tylko uśmiechy, ale wewnętrzna postawa, której źródłem jest szczególna łaska czy obecność. Dzisiejsza radość jest związana z nadzieją. Bóg mówi: „aby obwieszczać rok łaski Pańskiej (…) bo mnie przyodział w szaty zbawienia” (Iz 61,2a.10). Bóg oferuje swoją amnestię od zła i skutków grzechu każdemu. Oferuje nawet więcej – zamiast łachman grzechu, proponuje dziś nową godność (szata oznacza godność człowieka). Ta szata to godność osób zbawionych. Dzisiaj, dla nas jest nadzieja bliskości Boga. Nadzieja odkupienia! Nadzieja życia wiecznego, pełnego szczęścia. Czy to nie jest powód do radości?

Maryja doskonale wiedziała ile Bóg daje człowiekowi, co dla człowieka robi. Dlatego, pod wpływem Ducha Świętego wyśpiewuje pieśń uwielbienia – Magnificat. To dzisiejszy psalm, z którego rozbrzmiewa: „Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim. Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, święte jest imię Jego. A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie” (Łk 1,46-47.49-50a). Maryja wyśpiewuje swoją wiarę, radość, uwielbienie, pomimo ogromnego trudu, bycia Matką Boga mimo braku małżeństwa. To pieśń za wielkie dzieła dokonane w życiu Maryi, w życiu Narodu Wybranego. Ciekawe jakby wyglądał nasz Magnificat, nasza pieśń uwielbienia. Czy mielibyśmy, co napisać, za co podziękować? A powodów jest mnóstwo… Do tego potrzeba zdrowych oczu, wrażliwego serca i sumienia. Paweł mówi: „W każdym położeniu dziękujcie” (1 Tes 5,18a). Za wszystko, tzn. za piękne łaski, ale i te trudne, które nasz kosztują i uszlachetniają. To, co rodzi się w trudnościach zawsze jest piękne. Wiara Pawła rodziła się na pustyni, w odosobnieniu, podczas wędrówek i batów, ale i miłych spotkań i modlitw. W życiu nic nie jest przypadkowe. Bóg przez różne okoliczności: brak pieniędzy na życie, tragedie życiowe, studia, relacje czy nasze egoistyczne zachowania może wejść w niezwykłą relacje z nami. Bóg może ze zła wyprowadzić dobro, tylko trzeba Mu to oddać, zaprosić w to zło Boga. Piotr poucza: „Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń” (1 P 1,6). Czemu nie mogą być to tylko łatwe i przyjemne warunki? By przełamać naszą wiarę w zmysły, emocje i rozum, a wejść w wiarę. A to jest świadome postanowienie, że nie mogę tego zobaczyć czy dotknąć.

Do tego jest także Adwent. Tylko jak my go przeżywamy – oczekiwanie na przyjście Pana i dostrzeganie Jego obecności? Mamy masy ludzi w galeriach i sklepach, a w Kościołach garstka. Dziś wielu ludzi nie czeka na Jezusa, Zbawiciela, ale na obniżki cen w sklepach i wyprzedaże, by kupić prezenty. Te postawę określa Jan Chrzciciel w Ewangelii: „Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie” (J 1,26b). Dzisiejszy świat nie chce znać Boga, jest ślepy duchowo. Oni chcą tylko o Nim coś wiedzieć, a nie poznać Go głęboko. Wiara może być tylko tradycyjna, może brakować spotkania z Bogiem… Świat nie zna, bo nie chce znać, bo zbyt patrzy w siebie: w swoje złudne możliwości i potęgę. A czy tak nie ma? Jest – zanim pójdę do Kościoła czy poczytam Pismo Święte, zanim pójdę do spowiedzi czy pomodlę się indywidualnie, to muszę zrobić zakupy, posurfować na Internecie, zobaczyć na Facebook, powysyłać maile, przygotować jutrzejszy dzień. I tak czas ucieka, dopada nas zmęczenie i tak mija dzień za dniem, dzień bez Boga, albo Boga, któremu dajemy same ochłapy… Boże, przepraszam, że czasami nie jestem z Tobą, że czasami Cię pomijam, a zajmuje się niepotrzebnymi rzeczami i sprawami. Zapraszam Cię w moje życie, byś w nim robił wielkie rzeczy!

I jeszcze krótko o Ewangelii. Jej początek jest z Prologu Ewangelii, tzw. Hymnie o Słowie. Czytamy w nim: „Pojawił się człowiek posłany przez Boga - Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego” (J 1,6-7) i „Takie jest świadectwo Jana” (J 1,19a). Użyto tu czasownika jest, tzn. że ono ciągle jest żywe. Jan daje świadectwo nam, bo w Liturgii jego głos dochodzi do nas dzisiaj. Widzimy Jana, który działa „w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie udzielał chrztu” (J 1,28). Betania z hebrajskiego oznacza dom ucisku i nędzy. Ukazuje to warunki działalności i kondycje człowieka, tak upadłą i niską. Przychodzą i pytają go wprost: „Kto ty jesteś?” (J 1,19). Pytają o cel jego misji. Pochodzenie dobrze znali, sam Jan był z rodu kapłańskiego (por. Łk 1,5-25). Jan „wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: Ja nie jestem Mesjaszem” (J 1,20). Greckie homologeo, oznacza uroczystą deklarację, jakby wyznania wiary. Jan nie przywłaszcza sobie tytułu Jezusa, a to w takich sytuacjach wymaga ogromnej, prawdziwej pokory. Jest on w szczególnej relacji z Jezusem, mimo swojej odrębności i swoistości misji.

Świadkiem (gr. martys) jest ten, który widział i słyszał. Bowiem świadectwo to osobiste doświadczenie, które w postaci opowiadania przekazywane jest innym. Jan świadczy słowem i czynem. Wiele tekstów pokazuje Jana, jako ascetę czy radykała. Jest wierny prawdzie i nie pomija trudnych spraw, dlatego woła o nawrócenie: „Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską” (J 1,23). Jezus jest Słowem, Jan głosem. Jan niesie Słowo,  Bez głosu Słowo nie może się objawić, zaś głos nie niosący Słowa staje się dźwiękiem pozbawionym sensu, traci rację bytu. Określa też sam siebie: „który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała” (J 1,27). Greckie bastadzo, to nosić, zdejmować. Jan się uniża. Nie widzi w sobie nawet kogoś mniejszego od niewolnika. Św. Paweł to zrozumiał, dlatego pisze: „Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła, (…) aby nienaruszony duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa” (1 Tes 5,22-23). Łatwo dzisiaj wejść w dwuznaczności, w pozorne dobro, które jest złem. Zło się dobrze maskuje. Łatwo mu nas wykiwać. Bóg nas zna, wie jacy jesteśmy. Św. Jan był autentyczny, św. Paweł też. Na końcu życia Bóg zapyta mnie, nie o to, czego nie byłem Janem czy Pawłem, ale o to, dlaczego nie byłem sobą… Panie, proszę udzielaj mi odwagi i łaskę autentycznej wiary w codzienności. A przy tym pokory, aby nie zagubić Ciebie! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Otwartości serca i gotowości na spotkanie z Panem na czasu Adwentu! +

Brak komentarzy: