Liturgia Słowa 31 Niedzieli zwykłej:
Mdr 11,22-12,2 Ps 145 2 Tes
1,11-2,2 Łk 19,1-10
Niedawno
obchodziliśmy w Kościele Uroczystość Wszystkich Świętych, które przypominało
każdemu z nas, że jesteśmy powołani do świętości. Te świętość każdy z nas
realizuje w swojej codzienności, w swoim otoczeniu, wśród bliskich, innych ludzi.
A w sobotę obchodziliśmy Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych, tzn. tych,
którzy żyli przed nami, a potrzebują naszej modlitwy. Przypomina to nam o tym,
że mamy dwie Ojczyzny, pierwszą tą ziemską, oraz drugą – Niebo, do której każdy
dąży. Otaczajmy modlitwą w miesiącu listopadzie wiernych zmarłych, którzy potrzebują
naszej modlitwy. Nigdy nie wiadomo, czy my sami w przyszłości nie będziemy
potrzebowali takiej modlitwy…
Dzisiejsza liturgia
Słowa jest dla mnie pięknym przypomnieniem o Bogu, który przychodzi szukać
człowieka, który nie zostawia człowieka samego. Ale po kolei… W pierwszym
czytaniu słyszymy: „Oszczędzasz wszystko,
bo to wszystko Twoje, Panie, miłośniku życia! Bo we wszystkim jest Twoje
nieśmiertelne tchnienie.” (Mdr 11,26-12,1). I choć ostatnio wiele słyszmy o
śmierci, cmentarzach, życiu po życiu, to Pan dzisiaj przypomina, że „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że dał
swojego Syna Jednorodzonego, każdy, kto w Niego wierzy, ma życie wieczne”
(J 3,16) – jak śpiewamy przed Ewangelią. Pan chce, abyśmy byli z Nim zawsze i
to na zawsze. „Dlatego nieznacznie
karzesz upadających i strofujesz, przypominając, w czym grzeszą, by wyzbywszy
się złości, w Ciebie, Panie, uwierzyli” (Mdr 12,2). Pan wie, że jesteśmy
grzeszni. Ale, jak przypomina nam psalmista: „Pan jest dobry dla wszystkich, a Jego miłosierdzie nad wszystkim, co
stworzył (…) Pan podtrzymuje wszystkich, którzy upadają, i podnosi wszystkich
zgnębionych” (Ps 145). Nikt z nas nie urodził się bez grzechu
pierworodnego. Ale każdy z nas został odkupiony przez Jezusa, aby żyć nowym
życiem, życiem z Bogiem. To jest dopiero pełnia życia.
W Ewangelii
słyszymy o innym celniku, Zacheuszu. Pewnie i on mógł być bohaterem perykopy z
poprzedniej niedzieli. Świadczyć o tym mogłoby jedno zdanie z Ewangelii: „Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to
jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu” (Łk 19,3).
Zacheusz chce zobaczyć Jezusa, on ma pragnienie, aby patrzeć na Jezusa. Dzisiaj
choć my nie możemy patrzeć po ludzku na Jezusa, to jednak można wpatrywać się w
Niego w Eucharystii, w Słowie Bożym, w drugim człowieku. Trzeba nie wiele,
tylko mieć pragnienie. To jest dla każdego, nie tylko dla super katolików, dla
elity wiary. Łukasz dzisiaj przypomina: „Jezus
wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto” (Łk 19,1). To ważna
informacja, która przypomina, że Jezus wszedł na samo dno. Jerycho to miasto
najniżej położone wówczas w Palestynie. Jezus idzie tam, na dno, do najniższego
człowieka.
Zacheusz w
swoim pragnieniu zobaczenia Pana wychodzi na sykomorę (Łk 19,4). On czyni
cokolwiek, aby móc go zobaczyć, rusza się, nie czeka na zbawienie, ale pracuje.
I akurat „Jezus przyszedł na to miejsce,
spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę
się zatrzymać w twoim domu” (Łk 19,5). Pan widzi nas, widzi nasze starania,
widzi i nasze niedogodności. Ale się tym nie zraża, On chce patrzeć prosto w
oczy i powiedzieć każdemu, dziś chce być z Tobą, u Ciebie, w Twoim sercu. Czy
mi je otworzysz? Woła o to i w Apokalipsie: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi
otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” (Ap 3,20). Bł.
Jan Paweł II wołał wiele razy, m.in. w swojej homilii na rozpoczęcie
pontyfikatu: „Otwórzcie drzwi
Chrystusowi!”. Panie chce każdego dnia otwierać Ci drzwi mojego serca,
zapraszam Cię do siebie! Przychodź!
Św. Paweł
przypomina w drugim czytaniu bardzo ważną rzecz: „W sprawie przyjścia Pana naszego Jezusa Chrystusa i naszego
zgromadzenia się wokół Niego, prosimy was, bracia, abyście się nie dali zbyt
łatwo zachwiać w waszym rozumieniu ani zastraszyć bądź przez ducha, bądź przez
mowę, bądź przez list, rzekomo od nas pochodzący, jakoby już nastawał dzień
Pański” (2 Tes 2,1-2). Paweł mówi jasno i wyraźnie, że Pan wie kiedy
przyjść, a nie my mamy wyznaczać Jemu dzień. My ze swej strony mamy być czujni
i gotowi na Jego przyjście, a nie bawić się w przepowiednie, horoskopy. Chrześcijanin
to człowiek, który nie boi się spotkania z Panem, bo jest na Dzień Pański
zawsze przygotowany, w swoim sercu, a nie bawi się wiarą, licząc ile dnia może
jeszcze hulać, a od kiedy ma się nawracać. Bo albo żyjesz Ewangelią Jezusa,
albo żyjesz nauką diabła… Panie proszę daj mi serce czyste, aby każdego dnia
żył Ewangelią! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?
Dużo mocy i
siły, aby każdego dnia żyć Bogiem i z Bogiem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz