Liturgia Słowa 3 niedzieli Adwentu:
Iz 61,1-2a.10-11 Łk 1 1 Tes 5,16-24 J 1,6-8.19-28
Wszystkim pragnę gorąco podziękować za modlitwę w naszej intencji. Jesteśmy już po obłóczynach w WSD. Muszę powiedzieć szczerze, że to wielki dar od Boga, być obleczonym w inny strój, ale także wielka odpowiedzialność…

„Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie” (por. J 1,26b) Te słowa są kubłem zimnej wody na moją głową. Jezus już dawno przyszedł na ziemię, ponad 2 tysiące lat temu. A ja dalej nie zauważam tego, że On był i dalej jest obok mnie, w drugim człowieku, we wspólnocie. Przypomina mi się tutaj słowo z 1. niedzieli Adwentu: na kogo ja czekam w Adwencie 2011, na kogo w swoim życiu ja w ogóle czekam? Bóg sam podpowiada na co czekać: „dobrą nowinę dla ubogich, opatrywanie ran serc złamanych, wyczekiwać wyzwolenia jeńców i swobodę więźniom, aby oczekiwać roku łaski od Pana” (por. Iz 61,1-2). Bóg przychodzi, bo chce mi „uczynić wielkie rzeczy” (por. Łk 1, 49), chce mnie uleczyć, wyzwolić, oczyścić, dać nowe życie w Nim. Ten rok łaski, dzięki przyjściu Jezusa na ziemię może się dokonywać codziennie. Dlaczego?
Bo Boga mogę odnajdywać w Eucharystii, Jego Słowie, w sakramentach, w drugim człowieku, w smutku i radości itd. Nie koniecznie muszę czekać tylko na święto Bożego Narodzenia, by Bóg się narodził. Sam mogę się do tego przyczynić poprzez konkretne uczynki. Pisze o nich św. Paweł: „zawsze się radujcie. Nieustannie się módlcie. W każdym położeniu dziękujcie” (por. 1 Tes 5,16-18a). Radość to wyróżnik chrześcijan. W czasach starożytnych po tym poznawano pierwszych chrześcijan, poganie mówili: „patrzcie jak oni się miłują, radują”. A cieszyć się trzeba, bo mogę każdego dnia żyć w pełnej jedności z Jezusem, m.in. poprzez modlitwę. Jest ona ważna w życiu każdego chrześcijanina. Także w moim. Adwent to szczególny czas walki o modlitwę. Przez nią zbliżyć się można do Boga. A czasami tylko się narzeka na wszystko, na korki na ulicach, na spóźnienia, na brak czasu, na świat itd. Wiele narzekania można usłyszeć, a dziękczynienia? Mało… Mi się też zdarza taka postawa narzekania, aniżeli dziękczynienia. Dzisiaj modlę się o taką postawę – ciągłej radości z bliskości Boga, nieustannej modlitwy i dziękczynienia.
„A któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała” (por. J 1,27). Jan Chrzciciel wypowiadając te słowa okazuje się człowiekiem pełnym odwagi. To wzór każdego chrześcijanina. Bo dobre uczynki można pełnić, nawet należy. Ale jeżeli nie są one nastawione na Boga, to są one na nic. Jan nic nie przypisuje sobie, ale Bogu. I proszę Boga, aby i mnie uczył, jak być Janem Chrzcicielem w codziennym życiu. A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?
Błogosławionej niedzieli i czasu Adwentu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz