Pismo Święte

Pismo Święte

sobota, 29 listopada 2014

1 niedziela Adwentu, nie śpij, obudź się!


Liturgia Słowa 1 niedzieli Adwentu:

Iz 63,16b-17.19b; 64,3-7 Ps 80 1 Kor 1,3-9 Mk 13,33-37

           
Rozpoczęliśmy Adwent. Cóż to dla nas znaczy? Adwent, czas oczekiwania, radosnego i przepełnionego modlitwą, uzmysławia nam, że oczekujemy na przyjście Jezusa w Bożym Narodzeniu (25 XII), Jego objawienie się (6 I) oraz ostatecznie nadejście w czasie Paruzji. W tym czasie Kościół prowadzi nas, aby wykształtować w nas postawę radosnego czekania na Pana. Pomagają nam w tym różne nabożeństwa czy zwyczaje. Pokazuje nam również potrzebę ciągłego nawracania się, aby być gotowym na spotkanie z Panem. W tym pomaga nam niewątpliwie praca nad sobą, jakieś postanowienie. I to nie jest żaden obciach, ale postawa wiary, w którą Kościół od wieków wchodzi. Wejdźmy w te postawy i my! Polecajmy też papieża Franciszka i jego wizytę w Turcji, prosząc o dar jedności chrześcijan.

Liturgia Słowa na początek Adwentu pokazuje, że ten czas to nie są żarty. Prorok Izajasz, traktowany często jako prorok nadziei, modli się dzisiaj z nami: „Tyś, Panie, naszym Ojcem, "Odkupiciel nasz" to Twoje imię odwieczne” (Iz 63, 16b). On przypomina nam Kim jest Bóg. To nasz Ojciec i Odkupiciel. Czasami widzimy ojców, którzy tylko spłodzili swoje dziecko, ale nie biorą już za nie odpowiedzialności, wyrzekając się ich. Nie tak jest z Bogiem! On dał nam życie i po grzechu nie opuścił nas. Dał nam nadzieję odkupienia i w Jezusie ją wypełnił. To takie proste, że aż łatwe do pominięcia. Dlatego Izajasz kontynuuje: „Czemuż, o Panie, dozwalasz nam błądzić z dala od Twoich dróg (…) Ani ucho nie słyszało, ani oko nie widziało, żeby jakiś bóg poza Tobą czynił tyle dla tego, co w nim pokłada ufność” (Iz 63,17a; 64,3). Człowiek może to Boże rozwiązanie pominąć, może Boga pominąć. Świat przecież proponuje dzisiaj tak wiele bożków, a człowiek może wyciągnąć po nie rękę. Każdy ma wolną wolą. Te bożki to chociażby my sami, telewizja, świat wirtualny, sprawy materialne, relacje, praca, bogactwo itd. Czy te bożki zrobiły dla nas tak wiele, jak Bóg? Który z nich daje życie wieczne? Żaden…

Ale to trzeba zobaczyć, inaczej człowiek przyjmuje postawę: „My wszyscy opadliśmy zwiędli jak liście, a nasze winy poniosły nas jak wicher” (Iz 64,5). Możemy być w błędnym kole, nie dostrzegając grzechów i wpadając w nowe. Nie ma co się dziwić, że wtedy życie się wali. Wali się zdrowie, walą się relacje w rodzinach, przyjaźniach, otoczeniu, wali się praca… Wiatr się nie zastanawia gdzie wieje, wiatr po prostu wieje. Człowiek, który bez namysłu idzie za grzechem podobnie, pędzi bezrefleksyjnie za grzechem. Co w takiej sytuacji robić? Psalmista daje nam konkretne wskazówki: „Usłysz, Pasterzu Izraela (…) Zbudź swą potęgę i przyjdź nam z pomocą” (Ps 80). Na początek wystarczy modlitwa. To prosta droga do pokonania problemów, przejść od wyprostowanych nóg do zgiętych kolan. Ale na tym wszystko się nie kończy. Bóg „wychodzi naprzeciw tych, co radośnie pełnią sprawiedliwość i pamiętają o Jego drogach” (Iz 64,4a). Trzeba wziąć się za siebie i chodzić Bożą drogą, a to są konkretne postawy. Trzeba umieć wybaczyć komuś krzywdę, poprosić o przebaczenie, zerwać z czymś itd. Nasz wysiłek musi być konkretny. A to nie jest łatwe.

Dzisiaj przyzwyczailiśmy się, jako ludzie, do łatwizny i otrzymywania wszystkiego od razu. Pamiętam, jak mój znajomy, świecki człowiek, niewiele starszy niż ja, powiedział mi kiedyś: „Moja rodzina dała mi wszystko, a ja sam wszystko przepuściłem. Kasę, relacje z nimi, prace. Wszystko przewaliłem. Dopiero gdy byłem na dnie, zrozumiałem jak wiele miałem. Wtedy człowiek docenia co ma i wtedy zacząłem o to walczyć”. Dzisiaj jest szczęśliwy. Ma porządną pracę, narzeczoną i relacje z rodziną wróciły. Po to jest walka, aby docenić co mamy. Św. Paweł nie przypadkowo mówi więc: „dziękuję wciąż za was, za łaskę daną wam w Chrystusie Jezusie. W Nim to bowiem zostaliście wzbogaceni we wszystko: (…) tak iż nie brakuje wam żadnego daru łaski” (1 Kor 1,4b-7a). Dzięki Jezusowi mamy wszystko. Bóg wysłuchał modlitwę Izajasza: „Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił przed Tobą skłębiły się góry” (Iz 63,19b). Bóg daje nam wiele łask, zstąpił i jest z nami. Panie, dzięki Ci za to, że tak wiele nam dajesz, że z nas nie rezygnujesz, ale o nas walczysz!

Do tego, by walczyć o swoją relacje z Bogiem nawołuje dzisiaj Jezus: „Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie” (Mk 13,33). Te słowa mogą nas przerażać, bo są ostre, ale i możemy je puszczać mimo uszu, przecież nie lubimy takich słów i takiego tonu nauczycielskiego. Dlatego tym bardziej winniśmy się nimi przejąć. Greckie blepete to dosłownie patrzcie, miejcie oczy szeroko otwarte. Jezus mówi jasno – patrzcie na mnie, skupcie się na mojej woli i na wiernym trwaniu przy niej. Z czego ta uwaga się rodzi? Podpowiada Jezus: „Uważajcie na to, czego słuchacie” (Mk 4,24). Nasza uwaga będzie zależeć od tego, jak słuchamy Bożego słowa i jak nim żyjemy. I dalej Jezus mówi, aby czuwać. Greckie agrypneite to dosłownie nie śpijcie, bądźcie bezsenni (por. Ps 127,1; Ef 6,17n). To znaczy, aby poświęcić swoje siły na to, aby trwać w pełni świadomie, wiedząc co się dzieje wokół. Czas, grecki kairos, to szczególny czas obfity w łaskę Boga, czas zbawienia. Jak się na to jednak przygotować? Czytamy: „Zostawił swój dom, powierzył swoim sługom staranie o wszystko, każdemu wyznaczył zajęcie, a odźwiernemu przykazał, żeby czuwał” (Mk 13,34b). Bóg każdemu z nas wyznaczył zajęcia, różne. Ale każdy ma swoje zajęcie, w zależności od charyzmatu jaki otrzymaliśmy. I przekazał troskę o wszystko. Nie ma wiec wykrętów, że to nie moja działka, ale troszczyć mamy się o swoje zadania i o bliźnich, pamiętając o tym, aby czekać na powrót Pana. A On mówi: „Oto przyjdę niebawem, a moja zapłata jest ze mną, by tak każdemu odpłacić, jaka jest jego praca” (Ap 22,12).

I Jezus trzykrotnie powtarza dzisiaj: „czuwajcie” (Mk 13,33.35.37). Są to więc szczególne słowa, budzące nas z letargu wiary. Co oznacza postawa czuwania? Wg ks. Józefa Kudasiewicza to: mieć staranie o wszystko w domu, wypełniać powierzone nam zajęcia, czyli po prostu pracować. Patrząc dzisiaj to np. wypełnianie swoich obowiązków w pracy, w domu, w szkole czy troska o swoje zdrowie itp. Ale czuwanie to w języku ewangelicznym także postawa modlitwy, np. chodzenie na roraty, czas poświęcony na lekturę Pisma Świętego, różaniec, regularna spowiedź czy przyjście do Kościoła na modlitwę przy okazji drogi, modlitwy poranne czy wieczorne itp. I ostatnie to oznacza pełnienie dobrych czynów, jak np. przeproszenie kogoś, przeznaczenie pieniędzy na cele dobroczynne, zrobienie komuś niespodzianki, wolontariat. Tu jest cała paleta, do wyboru do koloru. Każdy ma możliwość. Ta postawa czuwania jest trudna, ale czuwanie nie jest łatwizną. Nieraz rodzice potrafią czuwać przy swoich chorych dzieciach, mimo pokusy snu. Czuwają, bo kochają. W wierze jest podobnie. Jezus mówi dziś: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem” (Mk 13,35). Rzymianie dzielili noc na cztery straże: pierwsza od zachodu słońca do ok. 21; druga do północy; trzecia od północy do piania kogutów, i czwarta – do wschodu słońca. Nie trzeba dodawać, że zaśnięcie stróża domu podczas służby było surowo karane. I w każdej godzinie czuwa się ciężko. Panie, proszę, dodawaj sił i chęci, aby czuwać z Tobą i na Ciebie! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Otwartości serca i gotowości na spotkanie z Panem na czasu Adwentu! +

sobota, 22 listopada 2014

Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata, ostateczne rozrachunki?



Liturgia Słowa Uroczystości Chrystusa Króla Wszechświata:

Ez 34,11-12.15-17 Ps 23 1 Kor 15,20-26.28 Mt 25,31-46
           
Dzisiaj kończymy w Kościele kolejny rok. Jaki on był, to każdy z nas może zobaczyć po sobie. Byliśmy świadkami wielkich wydarzeń w Kościele, jak Synod Biskupów nt. rodziny, przyglądaliśmy się Sakramentowi Chrztu Świętego czy osobie bł. Edmunda Bojanowskiego. Za wiele rzeczy możemy podziękować, ale i przeprosić. Dzisiaj Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata. To nie jest wydarzenie polityczne, ale wydarzenie wiary, gdy wyznajemy, że jest Jezus jedynym Panem i Zbawicielem świata i naszym osobistym. Także dzisiaj swoje święto obchodzi wiele ruchów w Kościele m.in. Akcja Katolicka czy Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, które wychowują i kształtują w ludziach postawy patriotyczne i wiary. Polecajmy te wszystkie ruchy i stowarzyszenia w naszych modlitwach.

Liturgia Słowa dzisiejszej niedzieli może nas z początku przerażać. Widzimy bowiem obraz Sądu Ostatecznego. Jak czytamy w Ewangelii: „Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów” (Mt 25,31-32). Te słowa pokazują nam, ze każdy z nas będzie sądzony. I ja i Ty. Nie unikniemy tego, choć sama myśl o tym, że będziemy sądzeni, nie jest zapewne przyjemna. Nikt nie oczekuje na to, ze będzie sądzony, po prostu, po ludzku się tego boimy. Ale sama wymowa dzisiejszej Liturgii Słowa jest pokrzepiająca i pobudzająca. Prorok Ezechiel pokazuje nam, że ten Sędzia, to Bóg. I nie jest to jakiś bezlitosny sędzia, który liczy tylko na to, żeby nas skazać. Wręcz przeciwnie! Mówi on: „Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisko - wyrocznia Pana Boga. Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał” (Ez 34,15-16). Ezechiel pokazuje wielka troskę Boga o owce. Ile jest tu nagromadzonych czasowników i opisów zajęć jakie będzie Bóg dokonywał. Nie da się tego pominąć. Ezechiel od razu pokazuje, że ten Sędzia jest pełen miłości i troski. Ale dodaje: „Będę pasł sprawiedliwie” (Ez 34,16b). Będzie sprawiedliwość. Można to sobie łatwo wyobrazić. W jednym ze stanów w USA, jedna z kobiet złamała prawo. I był sąd i wyrok. Gdy sędzia wydał wyrok, była to grzywna w wysokości 1,5 tys dolarów, sędzia wstał i zapłacił za tę kobietę. Okazało się, ze sędzia był jej ojcem. I był sprawiedliwy sąd, wyrok, ale ojciec okazał swoją miłość do dziecka. I to powinno być dla nas pocieszające. Sądzi nas nie zimnokrwisty i szukający zwycięstwa za wszelką cenę legalistyczny Sędzia - biurokrata, ale sprawiedliwy Sędzia, który wie czym jest miłość, który sam jest miłością (1 J 4,8).

Psalmista przekonuje nas o tym samym. Czytamy: „pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach, prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć, orzeźwia moją duszę” (Ps 23). Gdzie owcy lepiej jak nie na pastwisku, gdzie jest woda? Przez wierność Pan zapewnia życie, zapewnia obfitość i piękny dom. Do nas ten obraz przemawia dobitniej. Czytamy: „Stół dla mnie zastawiasz na oczach mych wrogów, namaszczasz mi głowę olejkiem, kielich mój pełen po brzegi (…) zamieszkam w domu Pana po najdłuższe czasy” (Ps 23). To są obrazy obfitości, którą Bóg chce nam dać. Obfity stół, namaszczona głowa, pełny kielich – same te określenia działają na nas pobudzająco. Wystarczy tylko nie wiele, dać się poprowadzić Bogu, będąc Mu wiernym. A wiąże się to z pewną postawą o której psalmista mówi: „Dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni mego życia” (Ps 23). Ciekawe co kroczy za nami, skoro te cechy odnoszą się do Pasterza? Przez Pasterza powinny odnosić się do nas, Jego owieczek.

Dlatego, gdy przychodzi Sąd, o którym mowa w Ewangelii, Sędzia mówi: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!” (Mt 25,34) i opisuje konkretne sytuacje miłości (w. 35-36). Jest to 6 konkretnych potrzeb człowieka, które obejmują wszystkie potrzeby życiowe człowieka (mówi o nich także Stary Testament – Ez 18,7.9; Syr 7,32.34-36). W greka używa czasownika deute, „chodźcie, przyjdźcie, zbliżcie się”, który jest wyrokiem. To jest tryb rozkazujący, mówiący o udziale w błogosławieństwie Ojca. To jest nagroda, nagroda życia wiecznego. I drugi czasownik – kleronomesate – „weźcie w posiadanie, odziedziczcie, bądźcie dziedzicami”, mówi o tym, że osoba mająca prawo, staje się dziedzicem. Tu owce stają się domownikami Ojca. Stają się dzięki sprawiedliwości. U Mateusza termin ten jest powszechny i charakterystyczny. Mówi on zawsze o wiernym realizowaniu Bożych planów oraz wypełnianiu Jego przykazań.

Ten sąd to sąd miłości, sąd konkretów. Nie chodzi tylko o ciepłe słówka wymawiane podczas modlitw, czy w myślach. Chodzi o postawy. To wysoka poprzeczka, ale Jezus powiedział: „komu wiele dano, od tego wiele wymagać będą” (Łk 12,48). A my mamy możliwości, mamy Ewangelię, mamy Sakramenty, mamy wspólnotę, mamy wiarę. I nie chodzi o pełnienie od razu wielkich rzeczy, bo chodzi też o te małe. Jezus powiedział: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana” (Mt 25,21.23). Każdy z nas ma możliwość pełnienia dobra wokół siebie, w swoich rodzinach, otoczeniu, szkole, pracy. A kto potrzebuje naszego wsparcia to widać, wiele jest takich osób. Tu zaczyna się nasza chęć i wrażliwość. On pragnie byśmy wielkim sercem dokonywali rzeczy, które po ludzku wydają się prozaiczne i małe. Panie, proszę dawaj mi wrażliwe serce, oczy i zmysły, abym dostrzegał innych i odwagę do pełnienia czynów miłości!

Krótko jeszcze o Liście do Koryntian. Paweł przekazuje nam fundamentalną prawdę – Jezus prawdziwe zmartwychwstał. Gdyby nie to, nasza wiara byłaby pusta, a my bylibyśmy głupcami oszukującymi siebie i innych. Przez fakt zmartwychwstania Jezusa jesteśmy ludźmi nadziei, ludźmi mającymi prawdę. Nadzieję na pełnie życia, i ta pełnia jawi się dzisiaj następująco: „Bóg był wszystkim we wszystkich” (1 Kor 15,28). Wtedy będziemy prawdziwie świętymi, jak On jest święty. W Ewangelii czytamy o takich osobach, w których Pan był wszystkim. Ci święci to owce. Nie wiedzą one jednak, że są święte. A my? Podobnie, nie zawsze będziemy wiedzieć, że jesteśmy święci, ba w ogóle nie będziemy o tym wiedzieć. Każdy święty widział w sobie grzesznika, który potrzebuje Bożego miłosierdzia, Jego łaski. Jak jednak odróżnić dobro od zła? Skąd wiedzieć, do której grupy należymy? To owoce naszego działania mówią o nas. Jezus obiecał: „po owocach ich poznacie” (Mt 7,16.20). Dalej odpowiedzią są konkretne czyny, bo „nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7,21). Zmartwychwstaniemy, to pewne. Jezus powiedział: „ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny - na zmartwychwstanie potępienia” (J 5,29). Oby się okazało, że naszą drogą jest droga życia, a nie droga potępienia. Ale co poświadczą nasze czyny, czyny świętych czy czyny potępionych? A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej niedzieli i czasu zwykłego!

niedziela, 16 listopada 2014

33 niedziela zwykła, czyli Boskie zyski!

Liturgia Słowa 33 niedzieli zwykłej:

Prz 31,10-13.19-20.30-31 Ps 128 1 Tes 5,1-6 Mt 25,14-30

           
Mija dalej miesiąc listopad. To miesiąc refleksji nad życiem i pamięci o zmarłych. Często słyszymy o odpustach w Kościele. Czym one są? Odpust jest to darowanie przez Boga kary doczesnej za grzechy już odpuszczone. Każdy grzech pociąga za sobą karę. W sakramencie Pokuty Bóg odpuszcza nam winę, pozostaje jednak kara za skutki wywołane naszymi grzechami. Odpusty mogą być zupełne - zyskujemy wtedy darowanie całej kary, albo cząstkowe - darowana nam jest część kary. Korzystajmy z tej ogromnej łaski dla siebie i dla naszych zmarłych.

W dzisiejszej Liturgii Słowa nasz wzrok skierowany jest głównie ku przypowieści Jezusa o talentach, dlatego będzie głównie o niej. To bogata przypowieść, nie tylko w talenty, ale i w znaczenie dla nas. „Pewien człowiek, mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek” (Mt 25,14). Sytuacja jest można powiedzieć klasyczna, jest jakiś pan, są słudzy, którzy mają pracować. W perspektywie wiary tym panem jest Bóg, który wybiera każdego z nas, swoje sługi. Ważne jest, że to pan wybiera sługi. W grece użyto tutaj czasownika kaleo – wybierać, nadawać imię, nazywać, przywoływać do siebie. Pan przywołując do siebie sługi określa ich życie. Rozdaje im wg własnego mniemania dobra, o które każdy z nich miał zadbać osobiście. Jeden talent w ówczesnym czasie to ok. 34 kg złota lub srebra. To dużo! Nie jest to na przysłowiowe waciki czy drobne wydatki, ale to ogromna pożyczka, która udzielana komuś, miała przynieść konkretny zysk. A jak z kredytami jest, każdy z nas wie – trzeba je spłacić i odsetki od tego kapitału nie idą wcale na nasze konto. Czyżby więc Bóg chciał od nas coś wyłudzić? Nie, zdecydowanie nie! Owszem zyski z pracy, jak widzimy nie były dane robotnikom, ale dawane im dla powiększania dóbr pana. To, że każdy z nas otrzymał różne dary od Boga, intelektualne, osobowe, artystyczne, organizacyjne, duchowe itd. nie służy tylko i wyłącznie nam samym, ale służy nam jako wspólnocie. I każdy z nas, który przez Boga jest powołany przez Chrzest, ten jest obdarowany. Każdy ma w sobie coś, i to nie byle co, tylko Boży talent. Każdy z nas jest przez to niesamowicie bogaty!

Jak widzimy dalej: „Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi” (Mt 25,19). Ten czas jest określany, jako dłuższy. Ten dłuższy czas okazuje się czasem próby. Jest nim nasze życie, człowieczeństwo. Nie wiemy ile ten czas wynosi, ale kiedyś jego kres przyjdzie i każdego czeka zdanie rachunku. Św. Paweł rozumiał to doskonale, dlatego napomina Tesaloniczan: „Sami bowiem dokładnie wiecie, że dzień Pański przyjdzie tak, jak złodziej w nocy” (1 Tes 5,2). Dwoje sług uczciwie pracowało, jak wielu chrześcijan przez wieki. Nie tylko pracowało, ale okazało się ryzykantami. Pan mówi do nich: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!” (Mt 25,21.23). Pan chwali ich inicjatywę, ryzyko które podjęli. Bo wiara to ryzyko. Pierwsze czytanie tak to określa: „Niewiastę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły” (Prz 31,10). Często mówimy, że to facet jest odważniejszy, a dzisiaj tym wzorem jest kobieta. Jest ona cenniejsza niż perły, tak drogie. Wiele kobiet o nich marzy. Ale ta odwaga wiary jest cenniejsza od pereł. Widzimy też ludzi, którzy dorobili się czegoś w życiu przez ciężką pracę i ryzyko. Ryzyko niesie ze sobą jakąś niepewność. I w nią należy wpuścić Boga. Bo ryzykując z Nim w duecie, człowiek nie straci niczego w Jego oczach. Trzeci sługa: „poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana” (Mt 25,18). To najgorsza postawa w wierze. Postawa wycofania i nierobienia niczego. Zawsze w wierze lepiej jest podjąć jakąkolwiek decyzje, nawet złą, bo można ja naprawić, niż nie robić nic. Takie zawieszenie w próżni nie rozwija. Patrząc na zakopanie talentu w ziemie, ryzykuje się tylko jego zagubienie lub rozkład. Jak mawia moja znajoma, studentka biologii: narząd nieużywany z czasem zanika. Talent nie używany zanika czyniąc z nas biedaków.

Ten sługa poszedł jeszcze dalej, mówiąc do swego pana: „Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!” (Mt 25,24-25). Ów sługa zaczyna swoją mowę od oskarżeń pana, przez to, że nie zrobił nic w stosunku do innych sług. Nie miał żadnego zysku. Podobnie pewnie czuje się wielu chrześcijan, gdy coś im nie wychodzi z własnej winy – student, gdy się nie uczy i zawala kolokwia; brak zaangażowania w jakieś relacje, po czym człowiek widzi, że nie ma do kogo się odezwać; życie rodzinne w domu, bo zamykamy się w czterech ścianach itd. – można wiele wymieniać, i wtedy oskarżamy Boga, bo to On jest tym złym, który nie chce mojego szczęścia. A ten człowiek po prostu się bał i był pyszny. Bał się, bo nie znał pana, nie wiedział, że woli on ryzykantów. Był pyszny, bo wierzył bardziej sobie, działał egoistycznie. Lęk i pycha paraliżują często życie człowieka, wykrzywiają je. Św. Jan tak napisał: „W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości” (1 J 4,18). Bóg nie chce naszego lęku. On chce naszej bojaźni, czyli naszego zaufania do Niego, naszej troski czy pełnimy Jego wolę. On chce mnie jako swojego współpracownika znającego Jego wolę i ją pełniącego.

Rozumiał to psalmista, który dzisiaj tak mówi: „Szczęśliwy człowiek, który się boi Pana i chodzi Jego drogami (…) tak będzie błogosławiony człowiek, który się boi Pana” (Ps 128). Szczęście osiągamy przez bojaźń wobec Boga, nie strach czy lęk. Każdy z nas ma te możliwość przez całe swoje życie. Każdy ma taką samą szansę. I to czy okażemy się szczęśliwymi zależy od tego, jaki rachunek pokażemy Bogu. Za odpowiedni rachunek otrzymujemy nagrodę albo zgrzytanie zębów i płacz. To od nas zależy, bo każdy z nas ma wolną wolę, gdzie puści swój talent życia. Panie, proszę o odwagę do ryzykowania. Proszę, abym postępując zgodnie z Twoją wolą przynosił zysk Tobie, a nie sobie, bym się Ciebie nie bał, ale z chęcią z Tobą współpracował!

Św. Paweł tak jeszcze pisze: „Wszyscy wy bowiem jesteście synami światłości i synami dnia” (1 Tes 5,5a). Przez chrzest jestem oświeconym, jestem synem jasności, synem Boga, który widzi, którędy ma chodzić. Każdy z nas ma w sobie to światło i jest wezwany do tego, żeby nim świecić. Nie kopcić, nie tlić, ale by prawdziwie i pięknie świecić. I dalej: „Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi!” (1 Tes 5,6) Czuwanie, tzn. być przygotowanym i trzeźwość, tzn. dzięki niej lepiej możemy posługiwać się zmysłami w życiu codziennym, ale też zmysłami wiary. To wezwanie do jakiejś ascezy, tak bardzo dzisiaj pogardzanej w świecie. Wiele wysiłku tracimy na siłownie i inne aktywności, one są ważne. Ale asceza zawsze pomagała zapanować nad swoim ciałem, zmysłami i pokusami. Wielu chrześcijan jest dziś w letargu, śpią w wierze. Widać to. Są chrześcijanami z nazwy. Powodów jest wiele, a św. Paweł dzisiaj nas budzi i wzywa do walki. Walczmy więc o nasze życie, życie z Bogiem, pełne szczęścia! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej niedzieli i czasu zwykłego!

sobota, 8 listopada 2014

Święto poświęcenia Bazyliki Laterańskiej - jesienne porządki.



Liturgia Słowa Święta Poświęcenia Bazyli Laterańskiej:

Ez 47,1-2.8-9.12 Ps 46 1 Kor 3,9b-11.16-17 J 2,13-22

            Dzisiaj w Kościele obchodzimy święto Poświęcenia Bazyliki Laterańskiej, dlatego mogą być inne czytania podczas Liturgii Słowa. Od XII wieku w tym dniu obchodzi się rocznicę poświęcenia bazyliki, którą cesarz Konstantyn Wielki wzniósł na Lateranie. Święto obchodzono początkowo tylko w Rzymie. Ponieważ bazylika na Lateranie jest "matką i głową wszystkich kościołów Miasta i Świata", święto rozszerzono na cały obrządek rzymski, jako znak miłości i jedności ze Stolicą Piotrową, która "przewodniczy związkowi miłości". Poza tym rozpoczęliśmy miesiąc listopad, miesiąc szczególnej pamięci i modlitw za zmarłych. Módlmy się za nich, ofiarujmy odpusty, które możemy zyskać. Oni potrzebują naszej pomocy!

Dzisiejsza Liturgia Słowa, jak i cala Liturgia kieruje nasz wzrok ku tematyce świątyni. W pierwszym czytaniu pochodzącym od Ezechiela (prorok towarzyszący Żydom podczas niewoli babilońskiej, przypominający początkowo o nawróceniu, a gdy Jerozolima została doszczętnie zniszczona przypominał o tym, że Bóg pozwoli Żydom wrócić do Jerozolimy, odbudować ją i Świątynię Jahwe) zostaje Żydom uświadomione na nowo wartość wody i Świątyni. Woda jest od zawsze w świecie dalekiego wschodu symbolem życia i bogactwa. Już w Edenie mamy opis: „Z Edenu zaś wypływała rzeka, aby nawadniać ów ogród, i stamtąd się rozdzielała, dając początek czterem rzekom” (Rdz 2,10-14). Ale jest ona także symbolem oczyszczenia choćby przez Naamana (por. 2 Krl 5,10-14). Dzisiaj widzimy, jak „wypływała woda spod progu świątyni w kierunku wschodnim” (Ez 47,1). Płynie ona w kierunku wschodnim, czyli światła, którym jest Jezus. I ta woda, jak pisze dalej Ezechiel: „bo dokądkolwiek dotrą te wody, wszystko będzie uzdrowione” (Ez 47,9), uzdrowi wszystko. Nie ma niczego, czego by do życia nie wróciła. Nic nie stanie na drodze tej wodzie, żaden grzech, żadna wada, żadna przeszkoda. Nic! Wiele razy widzieliśmy, co woda robi – burzy domy, zabija. Ale ta woda dzisiaj jest inna, bo to woda życia, woda Jezusa, o której On powiedział: „jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego” (J 3,5). Ta woda, nawiązuje do Sakramentu Chrztu, kiedy zostaliśmy obmyci, stając się chrześcijanami, czyli dziećmi Bożymi, ale i do Sakramentu Pokuty i Pojednania, gdzie powstajemy z grzechów. Woda wypływa z Świątyni, z Kościoła, bo to on rodzi do życia, bo to w Kościele jest Jezus, tu mieszka Bóg i tu są Sakramenty.

To przekazuje nam także dzisiejszy psalm. Refren brzmi: „Bóg jest we wnętrzu swojego Kościoła” To pokazuje, że Bóg upodobał sobie Kościół, zamieszkał w nim, aby być z nami. Wiele krytyki płynie dzisiaj w kierunku Kościoła. Ukazuje się wiele zła, m.in. pedofilie czy brak autentycznego świadectwa wierzących. Media, które dzisiaj tak robią, nie są w pełni rzetelne. Nie pokazują obfitości dobra, które się dzieje – przytułki dla ubogich, jadłodajnie, pomoc ubogim. To są te wielkie rzeczy. A ile jest takich małych, szarych, niedostrzegalnych – miłość w wielu rodzinach, praca księży w konfesjonałach, modlitwy, spotkania... Tego nie ma możliwości obliczyć, więc się tego nie pokazuje. A to wszystko dzieje się także w Kościele, wśród wierzących. Św. Paweł mówi dzisiaj: „Jesteście uprawną rolą Bożą i Bożą budowlą (…) Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego niż ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus” (1 Kor 9b.11). Fundamentem jest Jezus! Jesteśmy chrześcijanami, a nie wyznawcami telewizora, auta, hedonizmu… Wielu budowlańców powie, że aby dobrze budować, trzeba budować dokładnie na fundamencie, a nie poza, więc budujmy na Jezusie.

Każdy z nas, przez chrzest, buduje Kościół, tworzy go. Każdy z nas jest więc wezwany, aby o niego dbać, aby dbać o jego piękno, a nie go szkalować. Paweł kontynuuje to, pisząc: „Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście” (1 Kor 3,16-17). Jesteśmy świątynią Boga, świątynią Ducha Świętego. A czy tak dba się o świątynie – grzechy, przeróżne, paleta jest naprawdę różna, co każdy z nas może potwierdzić, odkładając spowiedź, czyli czyszczenie, nie troszcząc się o życie modlitewne? Nie! Świątynia potrzebuje życia. Potrzebuje naszego życia, naszych trudów, radości, upadków i powstań. Bo życie to nie tylko jeżdżenie z górki, ale i wspinaczka. Kościół potrzebuje nas, naszych rąk, naszych kolan, umysłów, oczu. Potrzebuje naszego serca. Czy jesteśmy gotowi mu je dać, czy raczej oddać mu słownie: zarzuty, oszczerstwa, albo niesłowne obietnice? Panie wybacz, że czasami nie szanuje Kościoła, że się odwracam, że go niszczę a nie buduje, wlewaj we mnie ducha ofiary i troski o niego!

Nasze wnętrze, nasze serce też jest świątynią wg słów Pawła. A czasami nasze wnętrze odpowiada dzisiejszej Ewangelii, gdzie czytamy, że w świątyni Jezus: „napotkał tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie, oraz siedzących za stołami bankierów (…) i rzekł: «Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska»” (J 2,14.16). Może zaskakiwać, ze Jezus, łagodny baranek, gani handlowców, mając bicz ze sznurków. Taka gorliwość o dom Ojca! To ten sam Jezus, który został uderzony w policzek, ten sam, który został ubiczowany, ale i ten sam, który wskrzesił Łazarza, uzdrowił chorą kobietę. To ten sam Jezus, radykalnie sprzeciwiający się złu, dokonujący oczyszczenia Świątyni zapowiadanej przez Malachiasz (Ml 3,1-3). Bo złem jest to, że w naszych sercach targujemy się z Bogiem, uprawiamy handel naszej wierności Bogu, sprzedając ją czasami złemu. Cały opis Ewangelii, a zwłaszcza słowa: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo” (J 2,19) ukazuje, że aby przejść od grzechów (z których wiele razy próbowaliśmy się oczyścić, ale do których nieustannie wracamy) do otrzymania darów Duch Świętego, które symbolizuje m.in. woda, do życia nowym życiem pełnym łaski Boga trzeba porządnie wyszorować swoją świątynie. Jak to jednak zrobić? Jezus to tłumaczy, On wzniesie nową świątynie. W grece użyto tu czasownika egerio (podnosić, wznosić, stawiać), który używany jest także na określenie zmartwychwstania.

Stan Świątyni w Jerozolimie był tragiczny. Jezus zapowiada nową. Stara Świątynia jest pusta, nie ma w niej Arki Przymierza, znaku obecności Boga. A Jezus zapowiada nową Świątynię, świątynie swego ciała. Niezliczone ofiary z wołów i baranków, zastąpi jedna ofiara na Golgocie. Zasłonę ukrywającą Boga rozedrze drzewo krzyża, które ukaże Boga światu. I tak się stało, dokładnie w trzy lata od wypowiedzenia tych słów. Co to znaczy dla nas? Jezus mówi, że by świątynia naszego serca ożyła, potrzeba, aby On dotknął moich mojego życia, by zobaczył co jest jego centrum i zweryfikował to. Do tego trzeba pokory, uznania, że nie jestem samowystarczalny i nie mam monopolu na wszystko. Trzeba przyznać, że nie wszystko co jest, jest mi do zbawienia koniecznie potrzebne. W drodze do Boga czasami potrzebne jest korzystanie z czegoś (jak sakramenty, wspólnota) albo nie korzystanie z czegoś (jak pornografia, toksyczne relacje czy substancje). Tego Jezus chce dotykać i przemieniać, ale od nas zależy czy Go tam wpuścimy. A zaufać Jemu warto! Panie, wchodź do mojego życia i pokazuj mi, co nie jest zgodne z Twoją wolą, przemieniaj to, abyś był tylko Ty! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej niedzieli i czasu zwykłego!