Pismo Święte

Pismo Święte

niedziela, 25 grudnia 2011

Boże Narodzenie i wspomnienie św. Szczepana

Liturgia Słowa Bożego Narodzenia i wspomnienia św. Szczepana, Męczennika:

Uroczystość Bożego Narodzenia: Iz 9,1-3.5-6 Ps 96 Tt 2,11-14 Łk 2,1-14
Wspomnienie św. Szczepana: Dz 6,8-10.7,54-60 Ps 31 Mt 10,17-22

 

„Gdy głęboka cisza zaległa wszystko,                        
A noc w swoim zasięgu dosięgła połowy,
Wszechmocne Twe Słowo z nieba zstąpiło”                                                                                            Mdr 18,14


 

            Pragnę złożyć najlepsze życzenia każdemu czytelnikowi tego bloga z racji Uroczystości Bożego Narodzenia!
            Życzę, by przychodzący Mdr Chrystus wypełnił nasze dusze radością, miłością i pokojem. Niech Jego Odwieczne Słowo rodzi w nas i przez nas owoce dobra w całym 2012 roku.

W ST Bóg był zawsze przedstawiany jako wszechmocny, potężny, silny. Takie wyznanie pojawia się również w Credo – Wyznaniu wiary. Ale obok tych określeń Boga, w całym Piśmie Świętym, które brzmiały na Pasterce: „Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju” (por. Iz 9,5) Bóg objawił siebie, swoją wielkość, moc i potęgę w słabości: w ubogim narodzeniu się Jezusa w stajni, a później poprzez Jego Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie. Tajemnicy Boga nigdy człowiek nie pojmie, ale dzięki Jezusowi Chrystusowi dostaliśmy szanse na zmianę naszego obrazu Boga, o Jego potędze i wielkości, poprzez bezsilność odkrywając prawdziwą moc i potęgę Boga, która w pełni objawia się w czynach miłości, nawet w tych małych… Poza tym mocne jest wezwanie w aklamacji przed Ewangelią: „Zwiastuję wam radość wielką, dziś narodził się wam Zbawiciel, którym jest Jezus Chrystus” (por. Łk 2,10-11).

To Słowo przypomina mi słowo anioła Gabriela: „Nie bój się Maryjo! Znalazłaś bowiem łaskę u Pana. Oto poczniesz i porodzisz Syna i nazwiesz Go imieniem Jezus. On będzie wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego” (por. Łk 1,30-32). Bóg chce, by Jezus rodził się w moim sercu nie tylko w to Boże Narodzenie, ale tak jak w życzeniach, każdego dnia. To wielka łaska, tak otworzyć swoje serce dla Jezusa, pozwolić wywarzyć Mu drzwi serca, by On rodził się w sercu każdego dnia. Pozwalając na urodzenie się Jezusa w moim sercu, pociąga to za sobą pozwolenie na zmianę mojego serca. Zmianę, którą On będzie kierował. Dzisiaj patrząc na mijający rok widzę, że zdarzało mi się nie pozwolić na narodziny Jezusa w moim sercu, albo pozwoliłem Mu się narodzić, po czym oddałem Go do domu dziecka, bo nie chciałem zmian… Dzisiaj przepraszam za takie zachowanie Boga, prosząc by ten nadchodzący rok był czasem, gdzie pozwolę faktycznie wywarzyć drzwi swego serca Jezusowi.

Do wspomnienia św. Szczepana wprowadza mnie słowo św. Pawła: „byśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych, rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa” (por. Tt 2,12-13). To ten faryzeusz, który pozwolił na śmierć Szczepana:  „a świadkowie złożyli swe szaty u stóp młodzieńca, zwanego Szałem” (por. Dz 7,58). Szaweł przeszedł wiele w swoim życiu, doświadczył Pana Jezusa, który przyszedł do niego realnie i faktycznie (por. Dz 9,1-19). I zarówno Paweł i Szczepan tak żyli – wyrzekli się wszystkiego: „chociaż bowiem niszczeje człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień” (por. 2 Kor 4,16). Oni w pełni zaufali Słowu Jezusa, Temu, który Jeden jest Sprawiedliwy, który mówi: „Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (por. Mt 10,22). Dlatego mogli wyśpiewać: „W ręce Twe, Panie, składam ducha mego” (por. Ps 31). To wiąże się ze sobą w pełni, nie można zaufać, jeżeli w sercu jest coś ważniejszego niż Jezus. Szczepan i Paweł pozwolili by Jezus się w nich rodził „z dnia na dzień” (por. 2 Kor 4,16), powtórzyli za Psalmistą: „kieruj mną i prowadź przez wzgląd na swe imię” (por. Ps 31). Słowo to wzywa do refleksji nad moją relacją z Bogiem. W filmie Forest Gump, główny bohater w rozmowie ze swoim byłym kapitanem słyszy: „Dobrze, że jest nowy rok, ponieważ każdy ma szansę na start od nowa”. A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia!

sobota, 17 grudnia 2011

4 niedziela Adwentu


Liturgia Słowa 4 niedzieli Adwentu:

2 Sm 7,1-5.8b-12.14a.16 Ps 89 Rz 16,25-27 Łk 1,26-38

            Adwent dobiega końca, to już 4 i ostatnia niedziela Adwentu 2011. Dlatego warto w tym czasie przyjrzeć się swojemu „prostowaniu dróg dla Pana” (por. Mk 1, 3). Osobiście zastanawiam się nie nad tym czego jeszcze nie zrobiłem, choć to też jest bardzo ważne, ale staram się patrzeć na te drogi, które są możliwe do użytkowania. Nie musi być ich wiele, może być ona 1 lub 2, może być ich 5 czy 10. Ale chodzi o to, by zrobić drogę dla Pana, by On do mnie przyszedł. Mogło się to dokonać przez jakieś uczynki miłosierdzia, typu wolontariat czy dzieła charytatywne, czy zwiększenie czasu na modlitwę lub jej pogłębienie i walkę o systematyczność… Czy walczyłem w tym Adwencie? Jak nie, to jest jeszcze czas by powalczyć, jeszcze Adwent nie przeminął…


Słowo z dzisiejszej niedzieli bezpośrednio podprowadza mnie pod temat świąt Bożego Narodzenia. „Wzbudzę po tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności i utwierdzę jego królestwo. Ja będę mu Ojcem, a on będzie Mi synem. Przede Mną dom twój i twoje królestwo będzie trwać na wieki” (por. 2 Sm 7,12.14.16 / Ps 89). Te słowa to jasna obietnica Boga wobec Dawida, że jego ród będzie trwał na wieki, to obraz wiecznego przymierza między Nim a potomstwem Dawida. Ale to także jasna zapowiedź tego, co dzieje się w Ewangelii: „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg dam Mu tron Jego ojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca” (por. Łk 1,31-33). Ewangelista Mateusz pisze w rodowodzie Jezusa: „Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama” (por. Mt 1,1). To pokazuje piękną relację, nie tylko, że Nowy Testament wypełnia Stary Testament, ale przede wszystkim, że Bóg wypełnia swoje obietnice, zgodnie ze słowami św. Pawła: „zgodnie z objawioną tajemnica, dla dawnych wieków ukrytą, teraz jednak objawioną” (por. Rz 16,25) i „Wierny jest Ten, który was wzywa: On też tego dokona” (por. 1 Tes 5,24). Bóg naprawdę jest wierny, mimo, że czasem tego nie rozumiem. „On wiary dochowuje” (por. 1 Tes 5, 18). Dzisiaj dziękuje Bogu za Jego wierność!

Ale kogo Bóg obiecuje ludziom? Imię w Starym Testamencie oznaczało nie tylko konkretnego człowieka, ale także misje/zadanie jakie zostało mu przeznaczone. Bóg obiecuje: Jezusa. Imię to oznacza Bóg, który zbawia lub Bóg jest pomocny. Bóg obiecuje, że ześle z nieba pomoc, która podniesie człowieka i pomoże w osiągnięciu zbawienia. Jezus sam mówił: „Przyszedłem po to aby owce moje miały życie i miały je w obfitości” (por. J 10,10). Jezus chce, abyśmy na nowo, każdy człowiek miał życie z Bogu, chce przywrócić człowieka do jego pierwotnej relacji z Bogiem Ojcem. Tutaj konfrontuje się mój obraz Jezusa z tym obrazem, jaki on naprawdę jest: czy wierzę w takiego Jezusa, który przyszedł by mnie odkupić i zbawić? Sam nigdy nie dam rady dojść do nieba, zbawić się, bo jestem grzesznikiem i nic tego nie zmieni. Ale akceptuje to i przyjmuje do siebie Jezusa.

Zadziwia w tym nie tylko wierność Boga, ale i postawa Najświętszej Panienki. Maryja miała wtedy ok. 14 / 15 lat. Była wtedy naprawdę młodą dziewczyną. Na dodatek nic nie znaczącą, bo wywodzącą się z Nazaretu w Galilei, miasta uważanego za „spoganiałe”. Ona miała całe życie przed sobą, miała męża – Józefa (por. Łk 1,27). Na pewno miała plany na całe życie. Ja w tym wieku myślałem, że będę prawnikiem a nie księdzem. I Bóg przyszedł do Maryi, przyszedł, by wywrócić Jej życie do góry nogami i w pierwszych słowach mówi: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą!” (por. Łk 1,28). Bóg przychodząc nie chciał Jej wystraszyć, ale Bóg zawsze na początku przychodzi do człowieka ze swoją łaską, bardzo różną: błogosławieństwa, radości czy choroby, cierpienia. Wszystko jest Jego łaską, tylko czasami, my ludzie tego nie pojmujemy. Wręcz przeciwnie uważamy to za Jego przekleństwo, a nie łaskę. Bóg przychodzi do każdego i do każdego kieruje słowo o łasce. Chce by w właśnie we mnie na nowo narodził się Jezus, Zbawiciel. Ale odpowiedź należy do mnie. Ta odpowiedź dokonuje się w codzienności, poprzez uczynki miłości i wiary, nie koniecznie te wielkie jak męczeństwo, ale także w tych małych, jak zwykła życzliwość dla drugiej osoby, uśmiech, dobre uczynki oddane na chwalę Boga, wybaczenie itd.

Maryja się zgodziła na przyjęcie do swego serca Jezusa. Stała się „Służebnicą Pańską” (por. Łk 1,38). Zrobiła to mimo grożącego Jej wielkiego niebezpieczeństwa, przecież to niebyło dziecko Jej i Józefa, Jej męża. Gdyby została oskarżona, to na pewno zostałaby ukamienowana, słysząc przy tym niezbyt przyjemne epitety. Ale zaufała Bogu: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa” (por. Łk 1,38). Czasami słowo służebnica zastępowane jest tu przez inne – niewolnica. Świetnie wyjaśnia to św. Ludwik de Montfort Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny (69) Służąca zobowiązuje się do pracy na pewien okres czasu, w zamian za określoną zapłatę. Niewolnik zaś oznacza całkowitą i dozgonną zależność kogoś od kogoś, któremu musi on służyć jako panu, nie roszcząc sobie prawa do jakiejkolwiek zapłaty czy nagrody, jak bydlę, nad którym pan ma prawo życia i śmierci. I to określenie niewolnicy lepiej do mnie przemawia, gdyż oznacza pełne poddanie się woli Boga, zawierzenie Mu całego swojego życia, wszystkiego, od A do Z. Ta scena zawsze mnie zawstydza, bo pokazuje mi ile we mnie jeszcze jest pogaństwa, bo czasami i  ja nie odnajduje w sobie tyle odwagi i zaufania Bogu. Dzisiaj proszę Boga, za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny o taką łaskę głębokiej wiary i zaufania Mu, w codzienności i sytuacjach granicznych, by „opierał się na swoim ukochanym” (por. Pnp 8,5). A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej niedzieli i ostatnich chwil czasu Adwentu!

sobota, 10 grudnia 2011

3 niedziela Adwentu


Liturgia Słowa 3 niedzieli Adwentu:

Iz 61,1-2a.10-11 Łk 1 1 Tes 5,16-24 J 1,6-8.19-28

            Wszystkim pragnę gorąco podziękować za modlitwę w naszej intencji. Jesteśmy już po obłóczynach w WSD. Muszę powiedzieć szczerze, że to wielki dar od Boga, być obleczonym w inny strój, ale także wielka odpowiedzialność…
 
Dzisiaj w wielu Kościołach można się „przestraszyć”, ponieważ kapłan może być ubrany w różowy ornat. To symbolizuje wielką radość w tym czasie oczekiwania. Wielką radość o której mówi już Maryja: „Wielbi dusza moja Pana i duch mój raduje się w Bogu, Zbawicielu moim” (por. Łk 1,46b-47) prorok Izajasz: „Ogromnie weselę się w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim” (por. Iz 61, 10a). Bogiem trzeba się radować, to coś dobrego. Tylko czym mam  się radować, skoro, jak śpiewa Magda Anioł: „Jak się cieszyć powiedz mi, kiedy płyną gorzkie łzy? Jak mam kochać, powiedz jak, kiedy rani mnie mój brat? Jak nadzieje w sercu mieć, kiedy wszystko wali się?” Odpowiada na to dzisiaj w Psalmie Maryja: „bo wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny (…) Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie (…) ujął się za swoim sługą” (por. Łk 1,49-50a.54a) i prorok Izajasz: „Przyodział mnie w szaty zbawienia, okrył mnie płaszczem sprawiedliwości, jak oblubieńca (…) jak oblubienicę” (por. Iz 61, 10). Gdy brakuje wiary, nadziei i miłości, trzeba szukać pozytywnych stron życia, mimo tego, że wiele czasami człowieka dołuje. Bóg czyni mi każdego dnia wielkie rzeczy, ale ciężko mi jest czasem je dostrzec. Są to proste rzeczy takie jak: dar życia, wiary, nadziei, miłości, rodziny, zdrowia… A ja czasami tego w żaden sposób nie szanuje, i co gorsza czasami Bogu za te dary nie dziękuje…

Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie” (por. J 1,26b) Te słowa są kubłem zimnej wody na moją głową. Jezus już dawno przyszedł na ziemię, ponad 2 tysiące lat temu. A ja dalej nie zauważam tego, że On był i dalej jest obok mnie, w drugim człowieku, we wspólnocie. Przypomina mi się tutaj słowo z 1. niedzieli Adwentu: na kogo ja czekam w Adwencie 2011, na kogo w swoim życiu ja w ogóle czekam? Bóg sam podpowiada na co czekać: „dobrą nowinę dla ubogich, opatrywanie ran serc złamanych, wyczekiwać wyzwolenia jeńców i swobodę więźniom, aby oczekiwać roku łaski od Pana” (por. Iz 61,1-2). Bóg przychodzi, bo chce mi „uczynić wielkie rzeczy” (por. Łk 1, 49), chce mnie uleczyć, wyzwolić, oczyścić, dać nowe życie w Nim. Ten rok łaski, dzięki przyjściu Jezusa na ziemię może się dokonywać codziennie. Dlaczego?

Bo Boga mogę odnajdywać w Eucharystii, Jego Słowie, w sakramentach, w drugim człowieku, w smutku i radości itd. Nie koniecznie muszę czekać tylko na święto Bożego Narodzenia, by Bóg się narodził. Sam mogę się do tego przyczynić poprzez konkretne uczynki. Pisze o nich św. Paweł: „zawsze się radujcie. Nieustannie się módlcie. W każdym położeniu dziękujcie” (por. 1 Tes 5,16-18a). Radość to wyróżnik chrześcijan. W czasach starożytnych po tym poznawano pierwszych chrześcijan, poganie mówili: „patrzcie jak oni się miłują, radują”. A cieszyć się trzeba, bo mogę każdego dnia żyć w pełnej jedności z Jezusem, m.in. poprzez modlitwę. Jest ona ważna w życiu każdego chrześcijanina. Także w moim. Adwent to szczególny czas walki o modlitwę. Przez nią zbliżyć się można do Boga. A czasami tylko się narzeka na wszystko, na korki na ulicach, na spóźnienia, na brak czasu, na świat itd. Wiele narzekania można usłyszeć, a dziękczynienia? Mało… Mi się też zdarza taka postawa narzekania, aniżeli dziękczynienia. Dzisiaj modlę się o taką postawę – ciągłej radości z bliskości Boga, nieustannej modlitwy i dziękczynienia.

„A któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała” (por. J 1,27). Jan Chrzciciel wypowiadając te słowa okazuje się człowiekiem pełnym odwagi.  To wzór każdego chrześcijanina. Bo dobre uczynki można pełnić, nawet należy. Ale jeżeli nie są one nastawione na Boga, to są one na nic. Jan nic nie przypisuje sobie, ale Bogu. I proszę Boga, aby i mnie uczył, jak być Janem Chrzcicielem w codziennym życiu. A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej niedzieli i czasu Adwentu!

sobota, 3 grudnia 2011

2 niedziela Adwentu


Liturgia Słowa 2 niedzieli Adwentu:

Iz 40,1-5.9-11 Ps 85 2 P 3,8-14 Mk 1,1-8

            W środę, czyli 7 grudnia br., będzie dla mnie i mojego rocznika bardzo wielkie wydarzenie, mianowicie przyjęcie stroju duchownego. Jest to ważny epizod w formacji do kapłaństwa, szczególnie w Adwencie. Koresponduje ono z pytaniem z poprzedniej niedzieli, na kogo czekam w Adwencie? Adwent jest okresem kiedy trzeba sobie odpowiedzieć na to zasadnicze i podstawowe pytanie. Sutanna i jej noszenie to dawanie świadectwa, ale trzeba wiedzieć o kim świadczyć… Świadczy się zawsze o czymś ważnym, coś co nas dotknęło do głębi. Ja chce świadczyć o tym, czego sam doświadczyłem, mianowicie o Jezusie Synu Bożym, który przyszedł mnie odkupić, wyciągnąć z grzechu, bo mnie kocha i kocha każdego człowieka, aż po krzyż, po wyniszczenie siebie. Proszę więc o pamięć w modlitwach za mój rocznik w tym czasie, abyśmy byli godni przyjęcia sutanny i zawsze dawali świadectwo o Jezusie…

Przypomina św. Marek Ewangelista w pierwszych słowach swojej Ewangelii, na kogo mam czekać: „Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym” (por. Mk 1,1), także prorok Izajasz: „Oto wasz Bóg” (por. Iz 40,9b). Zadziwia mnie postawa św. Jana Chrzciciela, patrona Adwentu, który doskonale pokazuje na kogo powinno się patrzeć i czekać. Jan Chrzciciel, uważany był w tamtych czasach za proroka i to jednego z największych. Tymczasem był on zupełnie pokorny i odważny w głoszeniu Jezusa, Mesjasza, Syna Bożego. Żywił się nawet „szarańczą i miodem leśnym”, nie miał za zbyt ciekawy strój (por. Mk 1,6).  Wzywał do „prostowania ścieżek Panu” (por. Mk 1,3) i pokazywał jak: przez pokute i nawrócenie, dlatego udzielał chrztu (por. Mk 1,4).

To prostowanie ścieżki dla Pana i przez Pana, tzn. ścieżkę swego serca mam wyprostować tak, by spotkać się z Nim i przez Pana, bo sam nic nie jest w stanie zrobić i w Nim (por.Flp 4,13). Za mną już pierwszy tydzień Adwentu. Ta druga niedziela Adwentu może być także pobudką i rachunkiem do walki o Adwentu 2011. Na postanowienia nigdy nie jest za późno, zawsze coś zmienić. Ja swoje postanowienia mam i dalej w nich trwam., a Ty? Słowo mówi: „Przygotuj drogę Panu, prostuj ścieżkę dla Niego” (por. Mk 1,3) Proszę Pana, aby mi pomagał dalej zmieniać się przez ten Adwent, by być gotowym na spotkanie z Nim, bym dalej chciał prostować swoje ścieżki.

Jak pisałem wcześniej, Jan pozostaje człowiekiem pełnym pokory. Bardzo mi się śmiać chce, jak często słyszę, że ktoś chce być NAJ –piękniejszy, -lepszy, -gorliwszy, -…. Często mówię wtedy: „Chcesz być NAJ, to bądź jak JAN”. Można JAN odczytać od tyłu i wychodzi NAJ. Jan jest symbolem człowieka pełnego pokory, nie zatrzymuje nic na sobie, ale zawsze wskazuje na Pana. Jest człowiekiem w pełni oddanym Bogu, dla którego On jest najważniejszy. To ważne bo pokazuje mi, że powinienem oddawać Bogu wszystko, całe swoje życie, wszystko co posiadam, byle by Jego imię było chwalone. „Omnia ad maiorem Dei gloriam” głosi łacińska sekwencja, „Wszystko na większą chwałę Bożą”. To na większą chwałę Bożą mam prostować drogę do swojego serca, aby gdy przyjdzie nastąpiło pełne zjednoczenie z Nim.

            Piotr Apostoł świetnie to wyczuwa, pisząc już na początku: „Niech to jedno nie będzie dla was tajne, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień” (por. 2 P 3,8). Tym jednym dzień będzie dzień sądu, gdy ostatecznie nastąpi zjednoczenie z Panem, albo potępienie. Na ten dzień każdy chrześcijanin powinien czekać, ale i nieustannie pracować. Mimo tego, że jestem grzesznikiem i to wielkim i upadam. To nie może mi przeszkadzać w walce o życie z Panem. Bo „nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy (…), ale On jest cierpliwy w stosunku do was” (por. 2 P 3,9). Może mi się nie udawać. To „normalne” po grzechu pierworodnym. Moja natura jest grzeszna, ale nieustannie powinienem „prostować ścieżkę dla Pana” (por. Mk 1,3). Nikt z nas nie wie, ja też nie wiem. Ale jedno jest pewne, „dzień Pański przyjdzie jak złodziej’ (por. 2 P 3,10). Dlatego trzeba ciągle się przygotowywać. To jest jak z egzaminem na studiach czy w szkole. Jeżeli jest ważny potrafimy uczyć się cały tydzień, zrezygnować nawet z wolnego czasu czy imprezy. Tak samo jest w wierze, jeżeli jest ona ważna dla nas, jeżeli Dzień Pański jest dla nas ważny, będziemy potrafić zrezygnować z wielu rzeczy, aby być gotowym. Proszę dzisiaj o to Pana Boga, aby „okazał swą łaskę i dał mi zbawienie” (Ps 85), proszę także o wstawiennictwo Matkę Bożą, abym zawsze był czuwający i gotowy, jak Ona w chwili Zwiastowania. A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej niedzieli!